Kenny | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Cóż można napisać o dzisiejszym spotkaniu. Praktycznie nic dobrego. Zespół mający takie aspiracje nie pokazał praktycznie nic. Początek spotkania nie zapowiadał tego że będziemy tak dzisiaj rozgoryczeni. Jagiellonia rozpoczęła z animuszem a bardzo dobrą dyspozycją na lewej pomocy cieszył wszystkich nowy zawodnik Jagiellonii Madrin Piegzik. Jednak już po kilku minutach pierwszej połowy dobrze zapowiadające się spotkanie zamieniło się w mizernej jakości walkę dwóch drużyn. Heko cofnęło się do defensywy z szansą na kontry a Jagiellonia nie potrafiła skonstruować sensownej akcje która umożliwiłaby pokonanie bramkarza rywali. Taka mizerna gra obu zespołów trwała do końca pierwszej połowy. Wszyscy oczekiwaliśmy, że drugie 45 minut gry przyniesie odmianę w jakości gry. Nic bardziej mylnego. Być może szyki pomieszały kontuzje jakich doznali Tomasz Moskal oraz Adam Piekutowski. Pierwszy z nich powinien wystąpić w kolejnym spotkaniu. Jednak Adama Piekutowskiego nie ujrzymy już do końca rundy na boiskach II ligi. Przy próbie piąstkowania źle stanął na nodze i jak później okazało się z wstępnych to zerwał wiązadła w kolanie. Na pojawili się Maciej Zając oraz Remek Sobociński.
Po tych zmianach gra naszego zespołu nie zmieniła się na lepsze. Dopiero ostatni 10 minut to próba zepchnięcia dobrze broniącego się rywala z Czermna do defensywy. W tym czasie Jaga stworzyła sobie dosłownie kilka sytuacji bramkowych ale ani Jacek Chańko ani Wojciech Kobeszko nie byli ich w stanie wykorzystać. Beniaminek z Czermna umiejętnie psuł wszelkie ofensywne zapędy naszego zespołu i spotkanie zakończyło się wynikiem bezbramkowym.
Wynik zły, gra słaba – zawodnicy biegali po boisku jakby mieli podoczepiane ciężarki a granie górnymi piłkami było po prostu drażniące i mogło wyprowadzić z równowagi nawet kamień.
Na uwagę zasługuje sędziowanie w dzisiejszym spotkaniu. Sędzia nie uznał faulu w polu karnym na Madrinie Piegziku oraz bardzo skrupulatnie wyłapywał przewinienia naszej drużyny. Do tego przedłużył spotkanie jedynie o 3 minuty, gdzie sam faul na Piekutowskim i całe zamieszanie jakie temu towarzyszyło trwało grubo ponad 5 minut. Do tego doliczyć należy przerwy w grze jakie dodatkowo miały jeszcze miejsce w czasie trwania drugiej połowy spotkania.
Trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu i skupić się na meczu z Radomickiem, który na swoim terenie będzie zapewne atakował od pierwszych minut. To nie będzie ani Drwęca ani Heko, murujące dostęp do własnej bramki. Tak się wszyscy tym tłumaczyli więc może inny, bardziej otwarty sposób gry umożliwi wygranie w końcu spotkania i powolne pięcie się w górę tabeli.
Pomimo słabego wyniku i beznadziejnej gry wierzę w Jagę. Wierze w awans. Jaga do boju!
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem! Czas na Radomiak!