Jagiellońskie Impresje: Franek - ostatnie ogniwo ataku
Redakcja  |  1 Lutego 2015  g. 11:14

Jak mówią biegli w temacie, nowy zespół należy budować „od tyłu”. I tak się właśnie chcąc nie chcąc stało z Jagiellonią, bo w letnim oknie transferowym trafiło do niej kilku porządnych obrońców, ale nie udało się zakontraktować ani jednego dobrego snajpera. A szkoda. Obserwatorzy i komentatorzy przyznają, że choć nasz zespół w prawie każdym meczu potrafił wypracować sobie wiele doskonałych sytuacji do zdobycia gola, to z reguły brakowało skutecznego wykończenia.

Festiwal niewykorzystanych okazji
Zdecydowana większość akcji rozmywała się w okolicy pola karnego rywali, a te, które się nie rozmywały, beznadziejnie psuli gracze, którzy dopadali do piłki jako ostatni. Szwankowało zawsze końcowe ogniwo. Ileż to „setek” zostało zmarnowanych! Aż nie warto sobie ich przypominać, bo tylko wątroba od tego gnije. Nawet nie chcę wymieniać nazwisk zawodników, którzy najlepsze okazje potrafili koncertowo spierniczyć, i tak wszyscy wiedzą o kogo chodzi.
Runda jesienna w wykonaniu Jagi to był festiwal niewykorzystanych sytuacji. Wiele już razy pisałem, że zawodnicy Jagiellonii baranieli pod bramką przeciwnika. Baranieli do kwadratu. Dlatego zdobycie aż 13 goli oraz 18 punktów uważam za duży sukces.

Emeryt Franek czy łowca bramek?
Ale jeszcze większym sukcesem (tym razem klubu, a nie zespołu) jest dla mnie podpisanie kontraktu z najlepszym, najsłynniejszym i najbardziej utytułowanym „absolwentem” Jagiellonii w całej jej historii – Tomaszem Frankowskim, zdobywcą Pucharu Intertoto (z RC Strasbourg, 1995), Superpucharu Japonii (z Nagoya Grampus Eight, 1996), trzykrotnym królem strzelców polskiej ekstraklasy (1999, 2001, 2005), piłkarzem sezonu (1999), pięciokrotnym mistrzem Polski (1999, 2001, 2003, 2004, 2005), zdobywcą Pucharu Ligi Polskiej (2001), Superpucharu Polski (2001), Pucharu Polski (2002) – wszystko z Wisłą Kraków, reprezentantem Polski (1999-2006), bohaterem awansu na mistrzostwa świata w Niemczech (2005). W 350 występach w ekstraklasie, w klubach zagranicznych i w reprezentacji, „Franek” zdobył 169 bramek. Średnio: jeden gol na dwa mecze. Jak na możliwości finansowe i organizacyjne klubu – był to według mnie strzał w samo okienko.
Mam nadzieję, że malkontenci, którzy wypominają „Frankowi” jego wiek (34 lata) i brak sukcesów w ostatnich czasach, bardzo szybko odszczekają swoje zastrzeżenia, tak jak odszczekali je w przypadku 40-letniego Piotrka Lecha (który w przeprowadzonej przez nasz serwis sondzie okazał się największym wzmocnieniem Jagi, a tym samym – najlepszym jej zawodnikiem, bo w zasadzie prawie cała drużyna to były „wzmocnienia”), albo (co poniektórzy już zapomnieli) Tomka Wałdocha, który wystąpił w Jagiellonii mając 36 lat i zapewnił jej awans do ekstraklasy, stanowiąc dla młodszych o kilka czy kilkanaście lat przeciwników przeszkodę nie do przebycia (a gdy tylko zszedł pod koniec swojego ostatniego występu, to natychmiast straciliśmy gola). Weteranów nie należy lekceważyć. Maciek Kudrycki i Hermes Neves Soares są z tego samego rocznika co Tomek, a Andrius Skerla i Pavol Staňo – tylko o 3 lata młodsi.

Szydzenie z Frankowskiego, że przyszedł do Jagiellonii na piłkarską emeryturę, w chwili obecnej nie ma najmniejszego uzasadnienia. O tym będzie można sobie dywagować wiosną, w trakcie rozgrywek. Przypominam, że Tomek nie tak znów dawno, bo zaledwie trzy lata temu był (po raz trzeci) królem strzelców ekstraklasy, a jeszcze przed dwoma laty występował w reprezentacji narodowej! Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jest to człowiek ambitny, i tego nikt mu nie może odmówić. Wie, jakie sukcesy osiągnął w Wiśle i w kadrze, wie też, co z nim się działo w ostatnim okresie, wie również, że gra teraz w mieście rodzinnym, gdzie ma swoich sąsiadów, kolegów ze szkoły i z podwórka, nauczycieli, rodzinę żony, itd. Te okoliczności są bardziej mobilizujące i motywujące, niż gdy się pracuje w mieście, w którym znają człowieka tylko z tego powodu, że gra w piłkę nożną (jak w Krakowie).

Wrażliwość na klimat
Skoro „Franek” zdecydował się na Białystok, oznacza to, że poszedł na wariant znacznie trudniejszy. Od strony psychologicznej łatwiej bowiem byłoby załatwić sobie „pomostówkę” piłkarską w jakimś obcym mieście, i niech się dzieje co chce, w razie czego mniejszy wstyd, i nie przed tymi wszystkimi ludźmi, których wielu się zna od dzieciństwa. Emeryturkę można sobie uprawiać w domu spokojnej starości, ale dla Tomka Frankowskiego Białystok w tym aspekcie takim domem bynajmniej nie jest.
Dlatego uważam, że Tomek zrobi wszystko, aby się tu nie skompromitować. Że przyłoży się do treningów, aby odzyskać niedawną formę, siłę ognia i skuteczność, oraz że zimą zgra się z zespołem, który oby tylko nie zatracił swoich dotychczasowych zdolności do stwarzania sobie dobrych okazji. Na formację defensywną nie ma co narzekać, jest też teraz komu (wraz z nowymi nabytkami) robić na murawie „wiatr”. Tomkowi pozostanie zatem tylko (i aż) dostawienie nogi i idealne dobicie piłki. A to z pewnością umie, gdyż opanowania i wprawy w ustawianiu się w polu karnym nie można zatracić z wiekiem. „Franek” zawsze z tego słynął. Sam też zresztą potrafi przeprowadzić akcję ofensywną.
Warunek jest tylko jeden, a nie jest nim bynajmniej zdrowie, wiek czy kondycja. Jest nim klimat. I to jest sprawa najważniejsza. Między kolegami z zespołu, trenerem i Tomkiem musi pozytywnie zaiskrzyć. „Franek” musi poczuć, że Jagiellonia to jego ekipa, a Michał Probierz to jego trener. I odwrotnie. O kibicach nie wspomnę, bo tu Tomek będzie miał klimat jak w banku, nigdzie na świecie lepszego nie znajdzie. Śledząc jego karierę piłkarską można łatwo zauważyć charakterystyczne zjawisko: tam, gdzie czuł się dobrze, tam strzelał bramki jak na zawołanie. A tam, gdzie atmosfera (ze strony zespołu czy trenera) mu nie odpowiadała, popadał w strzelecką niemoc. Kula u nogi. W Wisełce czuł się jak ryba w wodzie (co mu przyszło łatwiej jako białostockiemu „śledzikowi”, nawet mimo tego że woda w Wiśle nie jest słona), a efekty zna i docenia cała piłkarska Polska.
Trzeba więc zrobić wszystko, aby w Jagiellonii „Franek” poczuł się jeszcze lepiej niż w Wiśle, bo jeśli coś będzie szwankowało, wówczas nie należy się spodziewać niczego dobrego. Na początek, przydałaby by mu się pewnie funkcja kapitana drużyny. Innego rozwiązania nawet sobie nie wyobrażam, zwłaszcza że dotychczasowy kapitan Hermes – jak się okazało – nie za bardzo spełnił się w tej roli, delikatnie mówiąc.

Z tego trudno się wyleczyć
Ze swoją wieloletnią rutyną oraz doświadczeniem zdobytym na trzech kontynentach w dziesięciu klubach, Frankowski na pewno nie da się głupio zaskoczyć na spalonym, wie, jak znaleźć się we właściwym miejscu o właściwym czasie (co akurat robi najlepiej) i z pewnością nie będzie baraniał w polu karnym, gdy dostanie piłkę. Tym samym, stanie się brakującym Jagiellonii ostatnim ogniwem wykańczającym akcje. Tak sobie gdybając, uważam, że gdyby Tomek grał u nas już jesienią zamiast takiego … lub … (miałem nie podawać nazwisk), nie doszłoby do tak haniebnego marnotrawstwa wielu doskonale przeprowadzonych akcji.

Każdy z nas marzy, abyśmy mogli jak najczęściej na stadionie słyszeć: „Jagiellonia prowadzi (ileś tam do iluś), a strzelcem kolejnej bramki jest… Tomek… FRANKOWSKI!!!”;
A w telewizji: „Frankowski… Frankowski… Frankowski… GOOOOOOOOOOOOOL!!!”.
Fajnie by było, nieprawdaż?
A jaki szczęśliwy byłby Jurek Kułakowski, relacjonując w Radiu Białystok takie spotkania…
Czy myślicie, że i sam Tomek nie tęskni do owacji: „Franek, Franek, łowca bramek”?
Na pewno tęskni i chciałby to usłyszeć jeszcze nie raz. Z czegoś takiego trudno się wyleczyć. I to mnie napawa optymizmem.

Dzięki niemu znów będę czuł, że Jagiellonia, mimo tych „zaciężnych legionów”, jest to jednak też i moja drużyna, bo gra w niej jej wychowanek, zawodnik urodzony w Białymstoku, którego karierę śledziłem i podziwiałem od samego początku. Sama jego obecność w ekipie jest dla mnie może nawet ważniejsza, niż strzelanie bramek, bo ułatwia mi identyfikowanie się z tym zespołem jako z naszą kochaną, podlaską i białostocką Jagą. Innymi słowy, Frankowski jako piłkarz Jagiellonii, legitymizuje tę drużynę w charakterze reprezentacji naszego miasta i regionu. I chociażby tylko z tego powodu uważam, że fakt dojścia do porozumienia klubu z Tomkiem ma wymiar nie do przecenienia.

Ale, tak na wszelki wypadek, na jego miejsce mamy już także kilku „młodych i dobrze się zapowiadających”. Wszystko pokaże najbliższa przyszłość. Zimą będą jakieś sparingi i wtedy sytuacja zacznie się klarować. Aby tylko jakoś przemęczyć się przez te dwa miesiące, które pozostały do rundy wiosennej…

Czop
 
 
 
 
Klub
M
PKT
BR
1
Jagiellonia Białystok
30
56
68-41
2
Śląsk Wrocław
29
51
38-26
3
Lech Poznań
29
51
43-34
4
Pogoń Szczecin
30
48
56-36
5
Górnik Zabrze
29
48
39-32
6
Legia Warszawa
29
47
43-33
7
Raków Częstochowa
29
46
50-32
8
Widzew Łódź
29
42
39-38
9
Piast Gliwice
30
38
32-32
10
Stal Mielec
29
38
35-39
11
Zagłębie Lubin
29
35
31-43
12
Radomiak Radom
29
35
34-47
13
Warta Poznań
30
34
31-37
14
Puszcza Niepołomice
29
32
35-46
15
Cracovia
29
32
38-40
16
Korona Kielce
29
30
34-38
17
ŁKS Łódź
29
21
28-61
18
Ruch Chorzów
29
20
31-50
 
OSTATNI
26.04.2024, 20:30
 
 

2:2

 
 
 
 
Bramki
Zawodnik
10
Jesus Imaz
9
Afimico Pululu
9
Bartłomiej Wdowik
8
Kristoffer Hansen
7
Rui Filipe Da Cunha Correia Nene
6
Jose Manuel Garcia Naranjo
6
Dominik Marczuk
3
Mateusz Skrzypczak
2
Kaan Caliskaner
2
Jakub Lewicki
1
Wojciech Łaski
1
Michal Sacek
1
Jarosław Kubicki
 
 
 
 
Partnerzy
 
 
Darmowy Program PIT dostarcza Instytut Wsparcia Organizacji Pozarządowych w ramach projektu PITax.pl dla OPP
Znajdź nas na:
Partnerzy
 
 
© 2004-2024 jagiellonia.net. Wszelkie prawa zastrzeżone


Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.