Jagiellońskie impresje: FRANEK W WIŚLE I PO WIŚLE
Redakcja  |  1 Lutego 2015  g. 11:14

Zarówno wśród kibiców Wisełki jak i Jagi, Tomasz Frankowski ma nie tylko swoich zwolenników, ale też i przeciwników. O ile jednak zarzuty pewnej grupy kibiców Jagiellonii w stosunku do niego są dość małego kalibru (że już za stary, że forma nie taka jak przed laty, że przyszedł do Białegostoku na piłkarską emeryturę), to niektórzy Wiślacy mają pretensje o wiele grubsze.

DOŻYWOTNI NIEWOLNIK

Ostatnio na Forum Kibiców Wisły Kraków Tomek otworzył puszkę Pandory, postanawiając publicznie odnieść się do „zarzutów, pomówień i oszczerstw” spotykanych wśród kibiców Wisły. Wejście Franka było dość ryzykowne. Ale jednak w pewien sposób udało mu się przeciąć wrzód, który zaczął nabrzmiewać z chwilą jego nagłego i niespodziewanego transferu z klubu Białej Gwiazdy pod koniec sierpnia 2005 do hiszpańskiego drugoligowego Elche CF, gdzie zresztą w 14 meczach strzelił 9 bramek i stał się gwiazdą. Nazwanie bowiem pewnych rzeczy po imieniu zawsze uzdrawia sytuację.

Przez siedem lat pobytu Tomka Frankowskiego w Wiśle Kraków niektórzy kibice tego klubu tak się przyzwyczaili do tego zawodnika, że zaczęli go traktować jak swoją własność. Uznali, iż musi się im kłaniać po każdym meczu, musi im się spowiadać z każdej decyzji, musi przepraszać za swoje zachowanie, musi się ich radzić w każdej sprawie, musi po prostu tańczyć tak, jak mu zagrają. Franek stał się ich marionetką i niewolnikiem. A ponieważ przez siedem długich lat pozwalał się tak traktować, wszyscy do tego przywykli, i zaczęli uważać, że nic się już nie zmieni do końca świata. Że Franek będzie w Wiśle grał aż do emerytury, że do emerytury będzie strzelał co najmniej 20 goli w każdym sezonie, i że aż do emerytury będzie zarabiał wiślackie pieniądze. A w zamian – kibice honorowo wpiszą go do galerii żywych legend i ikon klubowych.

Obiektywnie rzecz biorąc, zasłużył na to. Zanim trafił do Białej Gwiazdy, był przecież zdobywcą Pucharu Intertoto (z RC Strasbourg, 1995), Superpucharu Japonii (z Nagoya Grampus Eight, 1996), potem reprezentował Wisłę w drużynie narodowej (1999-2006), stał się bohaterem awansu na mistrzostwa świata w Niemczech (2005). A dla Wisły trzykrotnie zdobył tytuł króla strzelców polskiej ekstraklasy (1999, 2001, 2005), piłkarza sezonu (1999), był pięciokrotnym mistrzem Polski (1999, 2001, 2003, 2004, 2005), zdobywcą Pucharu Ligi Polskiej (2001), Superpucharu Polski (2001), Pucharu Polski (2002). Dla macierzystego klubu, w samych tylko rozgrywkach ligowych strzelił 115 bramek, a łącznie z innymi spotkaniami – 150 w 245 występach.

PRZERWANA KANONIZACJA

Kanonizacja Franka w panteonie żywych legend Wisły Kraków przebiegała w sposób niezakłócony, ale raptem została przerwana, gdyż ni stąd ni zowąd, tuż pod koniec letniego okna transferowego 2005, „pajacyk” nagle urwał się ze sznurka i wybrał inną drogę. Stało się to po przegranym, dramatycznym meczu rewanżowym Wisły z Panathinaikosem (PAO) 23 sierpnia 2005, gdzie Franek zaliczył podbite oko, oraz po ligowym spotkaniu Odra Wodzisław – Wisła Kraków 25 sierpnia 2005, gdzie duet Penksa-Frankowski w doliczonym czasie zaliczył remisującego na 1:1 gola („Uche wygrał pojedynek główkowy z obrońcami Odry, piłka trafiła do Marka Penksy, który od razu uderzył na bramkę. Futbolówka odbiła się jeszcze od Tomasza Frankowskiego i wpadła do siatki”).

Akurat w tym samym czasie Elche CF złożyło Frankowskiemu ofertę, a on, nie namyślając się długo, podpisał kontrakt, oczywiście za zgodą klubu. I tu zaczęły się schody. Frankowski bowiem podjął tę decyzję nie uzgadniając jej z kibicami, i nie tłumacząc się przed nimi publicznie na bieżąco, a przede wszystkim, robiąc to – według kibiców – w niewłaściwym momencie, na starcie rozgrywek. Na domiar złego, rozgorączkowany po meczu z Odrą, Tomek nie podziękował swoim kibicom za doping, choć to on jako ostatni dotknął piłki, która wpadła do bramki, i to oni powinni dziękować jemu, a nie on im.

I tak oto skończyła się kanonizacja Franka w panteonie ikon i żywych legend Wisły Kraków. Wiślaccy decydenci kibicowscy zinterpretowali bowiem te fakty jako akty wrogie klubowi i wykreślili Frankowskiego z grona kandydatów do glorii sław. Na nic się zdała jego siedmioletnia wierność, na nic się zdały jego boiskowe osiągnięcia dla Białej Gwiazdy – Wisły Kraków. Wystarczyło, że się zagapił po meczu z Odrą, wystarczyło że podpisał kontrakt, który mu się trafił akurat w tym a nie innym momencie, wystarczyło że się z tego nie wyspowiadał przed wiślackimi decydentami stadionowymi – i decydenci uznali, że Franek wbił im nóż w serce. A tego się nie wybacza. I już było po gościu.

ZALEGANIE AFEKTU

Dlatego niektórzy kibice Wisełki wciąż wieszają na nim psy. Na przykład takie: „Panie Frankowski sposób w jaki Pan pożegnał się z Wisłą Kraków świadczy tylko o braku profesjonalizmu, charakteru i niedojrzałości emocjonalnej... To, że był Pan w złym stanie psychicznym po porażce w żaden sposób nie uzasadnia takiej brudnej zagrywki jak wymuszanie transferu na bezradnych działaczach i trenerze, którzy chcieli Panu pójść na rękę, mając wzgląd na Pana zasługi. Prawda jest taka, że wina również leży po stronie klubu i amatorszczyzny jakiej hołduje. Żaden poważny prezes by się nie zgodził na taki szantaż. Z Wisły odchodziło wielu znakomitych i kluczowych zawodników Żurawski, Błaszczykowski, Szymkowiak. Oni mogli tego dokonać w sposób cywilizowany a tylko Pan z tych najwybitniejszych i najlepszych pokazał brak klasy i niedorzeczną argumentację. Dlaczego Pan przed eliminacjami do Ligi Mistrzów nie powiedział ‘Dziękuję. Co mogłem zrobić dobrego to zrobiłem wyjeżdżam pracować zagranicą’. Pan tymczasem czekał nie wiadomo na co, z perspektywy czasu Pana postawę można ocenić jako oportunizm i koniunkturalizm. Już nie będę tutaj przypominał Pana wypowiedzi po 3-1 z PAO w Krakowie w stylu: Maciek z Mirkiem podkładali nam co roku żabę teraz awansujemy. Po porażce w Atenach zachował się Pan jakby odpowiedzialność za ową klęskę zupełnie Pana nie dotyczyła. Do kogo miał Pan pretensję do Kłosa, Baszczyńskiego że nie upilnowali, równie dobrze Kłos czy Baszczyński mogli by mieć pretensje do Pana i Zieńczuka, że żaden z Was nie strzelił w rewanżu... PS. Do wszystkich którzy bronią wielce FRANKOWSKIEGO i jego szlachetności mam jedno pytanie KOMU WY ****A KIBICUJECIE WIŚLE KRAKÓW CZY TOMASZOWI FRANKOWSKIEMU? CZYJ INTERES JEST DLA WAS WAŻNIEJSZY WISŁY KRAKÓW CZY TOMASZA FRANKOWSKIEGO? WISŁA KRAKÓW JEST TYLKO JEDNA... PAMIĘTAJCIE O TYM... Mnie na pewno nie zmiękczą krokodyle łzy koniunkturalisty i kombinatora...”.

I choć Franek wyjaśniał, że żadnego szantażu nie było, wersja ta jest ciągle reanimowana przez ludzi głuchych i ślepych na fakty.

Inny z kibiców Białej Gwiazdy płacze, że cała Wisła była na głowie Frankowskiego: „Zostawiłeś nas bez skutecznego na ten czas napastnika bo Brozio jeszcze w tedy nie grzeszył skutecznością Kryszała już pominę a Penksik przyjemny piłkarz ale za dużo sie nie nastrzelał... I o to chodzi nam też że opuściłeś Wisłę w trudnym momencie bo po tym jak odszedł Żuraw i Szymek który jak wiadomo został zmuszony do odejścia po jak się domyślam wypowiedzi o zarządzie to na Ciebie kibice wszyscy liczyli wszyscy w Ciebie wierzyli wypowiadałeś się że na Wiśle Ci zależy mówisz że jesteś wdzięczny że pomagaliśmy Ci w trudnych momentach to po co nas zostawiałeś i mówiąc że nie mogłeś nic więcej już zostawić Wiśle to odpowiem Ci że z tego co pamiętam byłeś na pierwszym miejscu na liście strzelców ligowych po 4 kolejkach więc widać że mogłeś dać... Mistrzostwo kolejne...”

Jak można coś takiego nazwać inaczej, niż uwiązywaniem chłopa do roli?

Wiślacy mają też opinie jeszcze bardziej kuriozalne: „Jak dla mnie to Surma rzucił koszulką, Frankowski zrobił dosłownie to samo tylko nie fizycznie na boisku tylko swoimi czynami.” Czy: „Piłkarzyk, który tu był, grał, uciekł, a teraz próbuje się wybielić?”. Albo: „Po prostu jest pan dla mnie jednym z wielu szarych, niewyróżniających się piłkarzy którzy grali w brawach mojej ulubionej drużyny”. I jeszcze: „Czym się tak zasłużyłeś, że jesteś osobą bardziej godną zaufania niż oni (adwersarze Frankowskiego – przyp. aut.). 100 bramek sprawy nie załatwia...”.

No, niezłe poczucie humoru tam mają tam w tym byłym mieście stołecznym Krakowie. Rodem z Piwnicy Pod Baranami, nie obrażając baranów. Sto bramek sprawy nie załatwia, jest pan dla mnie jednym z wielu szarych, niewyróżniających się piłkarzy, he, he. Każdy klub w Polsce chciałyby mieć takiego szaraka, ale nie ambitna Biała Gwiazda – Wisła Kraków, nasza kochana Wisełka. Ta jeszcze potrzebuje, żeby szarak jadł jej z ręki.

I następna inwokacja, wykazująca szczyt zarozumialstwa: „Autentycznie nawet do łba mi nie przyszło, że w momencie, kiedy odszedł Żuraw, a on został kapitanem, kiedy atmosfera w drużynie naprawdę się popierdoliła on po prostu spakował walizki i pojechał. I nie chcę słyszeć nawet, że w klubie było dobrze, bo nie było (dla drużyny grającej o takie cele, o jakie gra Wisła pierwsze miejsce w tabeli po kilku kolejkach to nie jest coś niesamowitego, a po prostu coś co w naszym – kibiców – mniemaniu było czymś naturalnym i oczywistym – po prostu status quo w Polsce było zachowane). Odpadnięcie z LM kiedy była ona już tak blisko – to była dla nas największa porażka. To nie tak, że po tym meczu byłeś jedyną osobą, która źle się czuła. W nas, panie Tomku, też coś pękło, my też to przeżywaliśmy i też byliśmy załamani. Dlaczego nie pomyślałeś, chłopie, o tym wtedy? Ludziom, dla których byłeś wzorem, idolem czy po prostu, przez których byłeś bardzo lubiany, pokazałeś środkowy palec. Pokazałeś, że Twoje przywiązanie do naszych barw, owszem, jest bardzo mocne, ale tylko wtedy, kiedy drużynie idzie bardzo dobrze, albo Tobie nic nie wychodzi. Reasumując – mi, panie Tomku, pękło wtedy serce”.

A mi pękło serce czytając tę wypowiedź, dowodzącą ekstremalnej próżności: Wisła pierwsze miejsce w tabeli po kilku kolejkach to nie jest coś niesamowitego, a po prostu coś co w naszym – kibiców – mniemaniu było czymś naturalnym i oczywistym – po prostu status quo w Polsce było zachowane. No mimo mojego sentymentu do Wisełki, po takim tekście, w którym zawarty jest pewnik, że tylko pierwsze miejsce dla Wisły gwarantuje zachowanie status quo w Polsce (!!!), aż chce się złośliwie życzyć mistrza największemu wrogowi, takiemu Lechowi na przykład, albo chociażby Legii, bo nawet ona nie wykazała się podobną bezczelnością.

Inny kibic Wisły każe Frankowi rozdzierać szaty: „Czy nie lepszym wyjściem byłoby uderzyć się w pierś po meczach z PAO i powiedzieć, nie opuszczę Wisły w tak trudnym momencie? Szacunek kibiców byłby jeszcze większy. Przecież w kolejnym okienku można było odejść jak Maciek Żurawski z pełną klasą i nie wzbudzając jakichkolwiek kontrowersji wokół siebie, panie Tomaszu. Przegrana z PAO, minimalnie po błędach sędziego chyba trochę zespół podłamała, poza tym byłeś liderem, żądłem drużyny, dlatego ośmieliłem się nazwać zespół tonącym statkiem. Zostawiłeś tak pracodawcę jak drużynę i kibiców na lodzie? Bo byłeś w tamtym czasie ostatnim konkretnym napastnikiem który nam został. W przypadku odejścia w trakcie sezonu zostaliśmy mocno osłabieni (i to w momencie najgorszym z możliwych), bez realnych szans na pozyskanie kogoś wartościowego za Ciebie.”

„Czemu jeśli chciałeś jeszcze spróbować czegoś nowego (nikt Ci tego nie wypomina) nie zrobiłeś tego przed sezonem, ani już w przerwie zimowej, tylko w taki dziwny i ekspresowy sposób?” – pyta następny zawiedziony. Czyli innymi słowy – czemu w imię szacunku dla nas nie olałeś propozycji, która pojawiła się niespodziewanie i gwarantowała ci pięciokrotnie wyższe zarobki niż w Wiśle (bo właśnie na tyle opiewał kontrakt) i czemu nie poczekałeś pół roku, tylko po to, aby się dowiedzieć, iż już cię nigdzie indziej nie potrzebują?

Skoro dla fanów Wisełki Franek był czymś wyjątkowym, czymś bardziej wyjątkowym od Clebera i reszty, wobec tego powinien poprosić kibiców o zgodę na odejście, i czekać, aż wybiorą mu odpowiedni termin. Żeby wysuwać tak wygórowane żądania wobec piłkarza, to trzeba jeszcze mieć możliwość załatwienia mu w wybranym momencie atrakcyjnego kontraktu. I wtedy po obu stronach byłoby fair play. A nie, że: odejdziesz kiedy my ci pozwolimy, ale dokąd i na jakich warunkach – to już twoja sprawa, bujaj się facet.

EGOIZM KIBICÓW

Tymczasem dla Franka ta sytuacja również była nowa, niespodziewana i zaskakująca, jak myślę. Wiśle oddał siedem najlepszych lat swojego życia zawodowego, w Wiśle przeżył swój szczyt formy, przez siedem lat ostro i rzetelnie zapierdalał, nie szukał żadnego innego klubu, lecz z upływem czasu miał coraz mniejszą nadzieję na to, aby rozwinięte w tym klubie umiejętności sprawdzić za granicą. Gdy więc raptem pojawiła się taka szansa, akurat w tej a nie innej chwili, bez dłuższych kalkulacji wyraził zgodę. Wcale się temu nie dziwię. Każdy ambitny piłkarz chce się sprawdzić w nowych warunkach, i jeśli nadarza mu się taka okazja, to z niej korzysta, zwłaszcza jeśli jest po trzydziestce. A że oferta trafiła mu się akurat po przegranym meczu z PAO, to już czysty przypadek, bo przecież nikt tego nie reżyserował. Chyba, że ktoś wierzy w spiskową teorię dziejów.

Niektórych kibiców jednak to nie obchodzi. Nie jest dla nich ważne, że m.in. dzięki Frankowskiemu Wisła przez wiele lat była wciąż na topie, nie jest ważne, że Frankowski nie odchodził z Wisły w poprzednich słabszych momentach, które się w ciągu jego siedmioletniej wiślackiej kariery zdarzały tej drużynie. Ważne, że odszedł będąc kapitanem drużyny, podobno w najgorszym czasie (wskutek przegranej z PAO), choć Wisła była wtedy na prowadzeniu w tabeli ekstraklasy.

Jako planowana ikona i legenda oraz kapitan, Franek powinien stać na posterunku jak skała, i prędzej dać się posiekać, niż opuścić klub bez uzgodnienia, usprawiedliwienia i błogosławieństwa kibiców, bo inaczej serce im pęknie. Większego egoizmu kibiców nie można sobie wyobrazić. A przecież to się kiedyś musiało zdarzyć. W takim czy innym momencie. I każdy rozsądny kibic musi być na to przygotowany. Bo takie są teraz czasy. Ilu piłkarzy grało w jakiejkolwiek drużynie ekstraklasy (dotychczasowej pierwszej ligi) przez siedem lat pod rząd bez zmiany barw? Na palcach można policzyć. Ale to dla wiślackich decydentów kibicowskich jest szczegółem bez większego znaczenia.

OKRUSZEK PIASKU


Jednocześnie wiślaccy decydenci kibicowscy piszą, że gdyby Franek wytłumaczył się przed nimi na bieżąco, a nie po jakimś tam czasie, to by mu... wybaczyli (!). O co więc w rzeczywistości chodzi? Z tej deklaracji wynika wprost, że problemem wcale nie był sam fakt odejścia, i wcale nie termin, ale to, że Franek zapomniał w porę dowartościować niektórych kibiców i uleczyć ich zranione ego. I tylko o to de facto chodziło. O urażoną ambicję.

Za karę Frankowski został obwołany zdrajcą i judaszem, koniunkturalistą i kombinatorem, wyprodukowano nawet specjalny transparent o treści: „Mogłeś być żywą legendą. Zostałeś Judaszem”.

Tak! Tego się Franek doczekał po siedmiu latach cnotliwej harówki dla swojego klubu! Dostał w kość za to, że odchodząc do Elche nie wylizał dupy kibicowskim decydentom, którzy natychmiast zrobili z tego aferę i rozdmuchali sprawę do tego stopnia, że wielu innych kibiców poddało się tym emocjom.

Na jednej szali leżało siedem cegieł, a na drugiej znalazł się okruszek piasku. I ten okruszek przeważył. Dziwna jest Temida kibicowskich decydentów Wisły Kraków. Może nawet tych samych, którzy spowodowali zerwanie zgody z Jagiellonią. Ale to już inna bajka.

EWOLUCJA POGLĄDÓW

Poglądy na temat Franka zaczęły jednak (zwłaszcza po jego ostatnim pojawieniu się na kibicowskim forum) ewoluować. Zaproponowano na przykład możliwość złagodzenia epitetów „zdrajca” i „judasz” na... „renegat”, co jest kolejnym idiotyzmem, zważywszy na znaczenie tych słów („judasz”: człowiek fałszywy, obłudny, zdrajca; „renegat”: człowiek, który zdradza swoje przekonania, przechodząc do innego obozu, wypiera się swoich idei, wiary, itp., odstępca, zdrajca).

O ewolucji spojrzenia Wiślaków na temat Franka świadczą inne wpisy na Forum Kibiców Wisły Kraków. Pewien fan zastanawia się na przykład, dlaczego taki atak trafił akurat we Franka: „Osobiście uważam, że po porażce w Atenach trzeba było znaleźć kozła ofiarnego i wypadło na Ciebie”. Inny zapewnia: „Ja nie mam żadnych pretensji do Frankowskiego, miał już swoje lata, dla Wisły wygrał wszystko co było do wygrania i to po kilka razy, więc postanowił spróbować się zagranicą, a, że w takim momencie, no cóż dostał ofertę więc skorzystał i tyle. Trudno wymagać od każdego piłkarza, żeby dożywotnio grał w Wiśle...”.

Głos kolejnego uczestnika Forum: „My kibice kreujemy bohaterów. Z czasem zmieniamy ich w legendy, wybierając do tego tych, według nas najlepszych i najbardziej godnych. Tak na boisku jak i poza nim. Tomasz Frankowski miał być właśnie taką ikoną. Miał. Nie musiał Pan wiedzieć, że już nią jest. Z szatni i dobrej fury, widok jest inny niż z trybuny na którą kapie deszcz czy z zasyfionego pociągu wiozącego na mecz na drugi koniec kraju. To absolutnie nie jest przytyk pod Pańskim adresem. To po prostu inne spojrzenie. I dobrze, że teraz gdzieś nasze doświadczenia się spotykają.
Obawiam się, że naszą winą jest to, że oczekiwaliśmy zbyt wiele, ustawiliśmy tę poprzeczkę zdecydowanie za wysoko i nie jeden z nas by też do niej nie doskoczył. Dlatego mimo, że to bolało ja - jako zwykły kibic – dziękuję, że właśnie po 4 latach się Pan odezwał. Bo to znaczy, że gdzieś to w Panu tkwi. To znaczy, że może my myliliśmy się doszukując się tylko zimnej kalkulacji i materializmu a Pan też poniósł jakiś rodzaj kary jaką jest strata czegoś za co każdy z nas dałby się pokrajać. Strata miana legendy. Tak czy siak jest Pan przynajmniej jednym z najważniejszych zawodników w historii Wisy. To w końcu nie tak mało”.


Jeden z sympatyków Franka pisze zaś tak: „Pytania, oskarżenia i zarzuty pojawiały się ciągle te same. Mam nadzieję Franuś, że się jeszcze zalogujesz i przeczytasz to co napiszę. Wg mnie zarzuty, które się pojawiają wobec Ciebie nie są pisane przez prawdziwych kibiców. To odejście wcale nie było w momencie, kiedy w klubie się źle działo. Wiem, atmosfera po meczu z PAO musiała być fatalna. Ale ja, jak każdy prawdziwy kibic nie patrzyłem na to jak na ucieczkę, jak na zdradę, jak na porzucenie nas w trudnym momencie. Wiedziałem co się święci w Twojej głowie. Grałeś tak długo, a nic z tego nie wyszło, pierwszy raz była taka szansa, a skończyło się jak zwykle. To na pewno spowodowało rezygnację. To pokazuje, jak wiele znaczy psychika. Nie mam Ci za złe odejścia, bo żaden piłkarz nie może być niewolnikiem swojego klubu. Grając po tym ciosie z PAO, jaki otrzymaliśmy od sędziego Angola, pewnie brakowałoby już polotu, przebojowości, tej wiary. Bo mistrz to było coś, co już Wisełki nie cieszyło aż tak. Każdy się spodziewał LM w Krakowie. Skoro nie potrafiliśmy awansować z PAO, to z kim? Wiara po prostu upadła, upadł duch. To było widać w późniejszych meczach w tym sezonie, ponadto kalendarz został ułożony typowo pod Legię, więc skutki jakie były, pamiętamy. Ja Ci Panie Tomku niczego nie mam za złe. Mogę Ci jedynie podziękować za tyle lat, które włożyłeś w grę w Wiśle, za te wszystkie bramki, które strzeliłeś. Na zawsze pozostaniesz moim ulubionym piłkarzem, gdziekolwiek byś nie grał, nawet, gdyby to był Lech czy w Legia, zawsze będę się cieszył z Twoich bramek. Swoją drogą, nie zapomniałeś. Dalej wiesz, jak to się robi. Ta bramka z Legią – marzenie. Absolutny fenomen. Darłem się jak szalony, gdy strzeliłeś, okazuje się, że nawet grając dla innego klubu, nie dla Wisły dajesz swymi golami tyle radości. Nawet, gdy przyjedziesz na Reymonta, to choćbyś strzelił nam hat-tricka, będę się cieszył z tych bramek. Jesteś moim ulubionym piłkarzem. Chciałbym, byś wrócił kiedyś na Reymonta i znowu strzelał dla nas...”.

A jeszcze następny zauważa: „Franek odchodząc absolutnie nie przekroczył granic i norm obowiązujących w świecie sportu i w wolnej gospodarce rynkowej. Nie zrobił nic, czego nie robili inni piłkarze, nie zhańbił Wisły, nie wszedł z nią w żaden spór jak np. Kokoszka, nie porzucił klubu bez wiedzy i zgody właściciela. Nigdy nie wyrzekł się Wisły Kraków, nie zaatakował jej, nie wyraził źle o klubie. Hańbą jest więc traktowanie go przez niektórych jak szmatę, która się tego wszystkiego dopuściła, lub mogła dopuścić”.

Trafił się nawet kibic Legii, który naprawdę mi zaimponował. Stwierdza on bez żenady i z masochistycznym zacięciem: „Jestem kibicem Legii i piszę z Warszawy. Nie mam do Pana pytań i uważam całą tą sytuację na linii kibice Wisły-Franek za chorą. Ochoty również nie mam by ją komentować. Jako kibic opozycyjnej drużyny, przez lata doprowadzał Pan mnie do szewskiej pasji. Głównie swoimi golami i swoją grą. Lubił Pan w wywiadach nie raz dogryźć Legii, a z drugiej strony kto w tym kraju nie lubi? Teraz trochę zmądrzałem i mam do Pana ogromny szacunek jako do piłkarza i człowieka. Gratuluję odwagi i samozaparcia by zmierzyć się z demonami przeszłości. W pełni rozumiem i podzielam Pańską motywację odnośnie całej tej sytuacji. Musimy wysłać do Białegostoku Jasia Urbana, by mu Pan trochę tych jajeczek pożyczył. Życzę powodzenia na boiskach Ekstraklasy i dzięki za tego gola w 20 kolejce”.

A na Forum Kibiców Jagiellonii Białystok pojawił się taki komentarz: „Tak to już mają kibice klubów pokroju Wisły czy Legii, że dla nich wszystko poza mistrzostwem to kryzys i najgorszy okres. Dość zabawne”. No i racja, bo jeśli pierwsze miejsce ma być zarezerwowane wyłącznie dla Wisły albo Legii, to rozgrywki stają się fikcją, beznadzieją i walką o pietruszkę.

Pod wpływem całej tej korespondencji, Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków zwołało specjalne spotkanie „organizowane w celu wyjaśnienia wszelkich spraw związanych z ww. osobą. Zostaną tam przekazane wszystkim przybyłym wszelkie znane nam FAKTY dotyczące tematu Frankowskiego”. Ale na drugi dzień SKWK zrezygnowało z organizacji tego zebrania. Sukcesem Franka jest to, że zebranie zwołano, i jego sukcesem jest też, że je odwołano. Bo widocznie emocje miały wygenerować „fakty”, ale prawdziwe fakty wygasiły emocje. I to jest bardzo dużo.

MONOPOL NA DECYDOWANIE


Obfita, kilkudziesięciostronicowa korespondencja Franka z kibicami Wisełki sprowokowała nie tylko mnie do napisania artykułu. Cytuję poniżej fragmenty tekstów z „Weszło!” i z „WP” na ten temat.

ZDANIEM „WESZŁO!”
Nienawiść dużej części kibiców Wisły do Tomasza Frankowskiego („Judasz”, „Zdrajca”) to dla nas absolutne kuriozum. Piłkarz, który powinien mieć dożywotnio zarezerwowane, obite skórą i podgrzewane krzesełko na stadionie w Krakowie (i umyślnego odpowiedzialnego za donoszenie drinków na czas), nagle stał się wrogiem.
Tylko dlatego, że odszedł do zagranicznego klubu, niby w trudnym momencie – tak, strasznie trudnym, Wisła była na pierwszym miejscu. A że odpadła z walki o Ligę Mistrzów? Odpadła jak zawsze.
W każdym razie Frankowski podpadł, bo w wieku 31 lat wyjechał za granicę. Niesamowite. Nigdy tego nie pojmiemy. Ludzie, którzy na meczach zachwycali się jakimś pieprzniętym, chorym psychicznie Nikolą Mijajloviciem jednocześnie mieli coś do Frankowskiego. OK, nie wszyscy go nienawidzili, niektórzy po prostu przestali lubić, a inni mieli żal.
Żadna z tych postaw nie jest dla nas wytłumaczalna. Jesteśmy w stanie pojąć, że Maciej Szczęsny zbierał joby na Legii za przejście do Widzewa, albo że Figo po transferze do Realu musiał wykreślić Barcelonę z listy najlepszych wakacyjnych lokalizacji.
Ale Frankowski? Po transferze do Elche?! W wieku 31 lat?! To kiedy miał wyjechać z naszej zapyziałej ligi? Po czterdziestce? Żurawski – super, Maciuś, graj w Celtiku, trzymamy kciuki. Kosowski – brawo, Kamil, idź i podbij Bundesligę. Szymkowiak – niech ci się w Turcji Mireczku wiedzie. Frankowski – ty psie podły i zdrajco, jak mogłeś odejść?


ZDANIEM „WP”
Sposób, w jaki Frankowskiego traktuje część kibiców Wisły, jest dla nas całkowicie niezrozumiały. Piłkarz, który przez siedem lat był wierny barwom „Białej Gwiazdy”, zdobył dla niej 115 goli w lidze, trzy razy zostawał królem strzelców, z dnia na dzień stał się „zdrajcą i judaszem”, bo zdecydował się na transfer do Elche.
Tymczasem to zawodnik, który do końca eliminacji Ligi Mistrzów walczył o awans klubu do Ligi Mistrzów. Cel nie został osiągnięty po raz piąty, odkąd Frankowski był w zespole Wisły, co mogło wywołać u niego wielkie rozgoryczenie.
To przecież gracz, który przez wiele lat wszystkim sympatykom krakowskiego klubu dostarczał wielu radosnych i pięknych chwil. To zawodowy piłkarz, dla którego występy na boisku są sposobem na zarabianie pieniędzy i utrzymanie rodziny. I w końcu symbol klubu, który do dziś zapewnia, że jako były wiślak nigdy nie zagrałby w zespołach, których nienawidzą kibice Wisły.
W całym zamieszaniu trzeba pamiętać, że Frankowski nie zrobił niczego, czego wcześniej nie robili inni piłkarze, do dziś cieszący się szacunkiem wśród fanów „Białej Gwiazdy”, jak choćby Mirosław Szymkowiak czy Kamil Kosowski.
Kilka tygodni wcześniej z drużyny spod Wawelu odszedł w chwale Maciej Żurawski, podpisujący kontrakt z Celtikiem Glasgow, a tym samym osłabiający zespół przed eliminacjami Ligi Mistrzów.
Frankowski walczył o Champions League dopóki istniała szansa awansu.
Dzisiaj powinien wiedzieć, że dla wielu kibiców Wisły pozostanie żywą legendą, niezależnie od sądów grupy ludzi, którym wydaje się, że mają monopol na decydowanie, kto zasługuje na szacunek, a kim należy gardzić.


WISŁA-JAGA


Przy okazji wymiany poglądów krakowskich kibiców o tym, kto lubi a kto nie lubi Franka i dlaczego, znalazły się też wpisy związane z zerwaniem zgody Wisły z Jagiellonią i z planowanym na 11 kwietnia spotkaniem ligowym pomiędzy tymi drużynami. Naprawdę wzruszające. I dlatego nie mogę ich pominąć.

„Nie zastraszycie Wszystkich. Nie przekonacie że 20 lat przyjaźni z Jagą i 115 chwil szczęścia to NIC! Wy macie mięśnie i łyse głowy. My mamy rodziny i własny rozum. Dlatego Wam się jeszcze udaje Nas zastraszyć. P.S. Panów poniżej 25 roku proszę o powstrzymanie się od komentarza. Dziękuję”.

„Szanowni ‘działacze-krzykacze SKWK’ wszyscy! (pięcioro) a może zweryfikujecie te wasze tezy żale i spróbujecie stworzyć coś na miarę ankiety w której kibice mogliby sie wypowiedzieć na temat tej sprawy, albo innej nadal nurtującej dotyczącej świadomość mianowicie jak to jest z tą przyjaźnią z Jagą. A może boicie się wyników w których okazałoby się że 90% stadionu w Wielką Sobotę będzie chciała krzyknąć ‘Tomasz Frankowski Najlepszy Napastnik Polski’ albo ‘Jaga Jaga Jagiellonia’?”.

„Oświadczam że jeżeli na meczu z Jagiellonią pojawi się antydoping dla Franka, bądź jakiś głupi transparent, będzie to mój ostatni mecz przy REYMONTA... I choć Wisłę będę nosił do końca życia w sercu, bądźmy normalnymi kibicami. JUDASZEM BYL DOLHA!!!!!!!!!”.

„Kurde, już teraz na samą myśl o meczu z Jagą mam dreszcze co to będzie? co to będzie?”.


Czop

P.S.

Dla nas kibiców Jagiellonii Tomasz Frankowski to najlepszy napastnik Polski!
 
 
 
 
Klub
M
PKT
BR
1
Jagiellonia Białystok
25
48
56-34
2
Śląsk Wrocław
25
46
34-21
3
Raków Częstochowa
25
44
47-27
4
Lech Poznań
25
44
38-30
5
Legia Warszawa
25
41
38-30
6
Pogoń Szczecin
25
41
46-30
7
Górnik Zabrze
25
39
33-28
8
Stal Mielec
25
36
33-33
9
Zagłębie Lubin
25
34
28-36
10
Widzew Łódź
25
32
32-35
11
Radomiak Radom
25
31
29-38
12
Cracovia
25
28
32-33
13
Piast Gliwice
25
28
24-29
14
Warta Poznań
25
27
23-30
15
Korona Kielce
25
24
28-34
16
Puszcza Niepołomice
25
24
31-44
17
Ruch Chorzów
25
18
28-41
18
ŁKS Łódź
25
17
21-48
 
OSTATNI
16.03.2024, 15:00
 
 

0:2

 
NASTĘPNY
30.03.2024, 15:00
 
 

-:-

 
 
 
 
Bramki
Zawodnik
9
Bartłomiej Wdowik
7
Afimico Pululu
7
Jesus Imaz
6
Kristoffer Hansen
6
Jose Manuel Garcia Naranjo
5
Rui Filipe Da Cunha Correia Nene
5
Dominik Marczuk
3
Mateusz Skrzypczak
2
Kaan Caliskaner
2
Jakub Lewicki
1
Wojciech Łaski
1
Michal Sacek
 
 
 
 
Partnerzy
 
 
Darmowy Program PIT dostarcza Instytut Wsparcia Organizacji Pozarządowych w ramach projektu PITax.pl dla OPP
Znajdź nas na:
Partnerzy
 
 
© 2004-2024 jagiellonia.net. Wszelkie prawa zastrzeżone


Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.