Jagiellonia - Widzew
Morf  |  1 Lutego 2015  g. 11:14

Na takie mecze czeka się miesiącami, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że latami. O spotkaniu Jagiellonii z Widzewem Łódź w Białymstoku w środowisku kibiców mówiło się długo przed nim. Były ogromne przygotowania, ogromne oczekiwania i ciekawość jak to będzie. Atmosfera napięcia rosła z każdym dniem upływającym do rozpoczęcia tego spotkania. Bez większego echa przeszło spotkanie z Podbeskidziem wygrane przez nasz zespół. W końcu przyszła ta sobota trzeciego czerwca. Od rana o niczym innym nie myślałem - była tylko jedna ważna sprawa: Jaga - Widzew. Święto. Na stadion zajechaliśmy niespełna kilka minut po godzinie czternastej. Rozłożyliśmy sprzęt, obserwowaliśmy, jak na Wiosennej pszczółki i szaliki "idą jak świeże bułeczki" i patrzyliśmy, jak trybuny powoli, ale sukcesywnie zapełniają się żółto-czerwoną bracią. Szkoda, że zamieszki na Wiosennej wywołane przez ludzi, których Jaga nie obchodzi położyły cień na to święto. Około godziny piętnastej na Ultrze pojawili się przyjaciele z Tarnobrzega oraz w klatce pierwsi goście z Widzewa. Wzajemnie kilkukrotnie pozdrowili ŁKS. W końcu przyszła godzina 16 i na boisko wyszły jedenastki młodzików. To był wielki dzień tych młodych ludzi. Nigdy przedtem nie grali przed taką publicznością. To, z czym spotkali się tego dnia, nie da się określić w żaden teoretyczny sposób. Ładna gra, kilka zagrań oraz doping kibiców zapewne do dzisiaj śnią się im po nocach. To jest właśnie sposób na kształtowanie piłkarskiego charakteru, przywiązania do klubu, barw i tradycji. Żaden trener nie jest w stanie zmobilizować takiego młodego człowieka w ten sposób, w jaki zrobiły to trybuny. W końcu padł gol. Jagiellonia wygrała, a chłopcy cieszyli się, jakby zdobyli tytuł mistrza świata. Po takim meczu na pewno będą jeszcze bardziej pracowali, aby już jako seniorzy pokazać się przed tą samą publicznością w dorosłej piłce. Po emocjach jakich dostarczył "narybek" Jagiellonii przyszedł czas na "danie główne". Obie jedenastki weszły na murawę przy ogłuszającym dopingu. Ultra biła żółtym i czerwonym kolorem. Na vipach gościł Tomek Frankowski nagrodzony w przerwie meczu owacjami na stojąco. To coś wspaniałego taki widok. Po chwili rozpoczął się pokaz sztuki na trybunach. W tle dało się słyszeć muzykę z "Ojca Chrzestnego", a Ultrę zasłoniła ogromna sektorówka z czarno-białą podobizną Vita Corleone oraz napisem "Przyjaźń jest wszystkim, to coś więcej niż talent, więcej niż władza, nigdy o tym nie zapominaj". Interpretować to można w różnoraki sposób i o to chyba w głównej mierze chodziło Ultrasom. Mecz na trybunach rozpoczął się od wysokiego C i w takim pozostał do samego końca. Na boisku na początku Jaga starała się przejąć za wszelką cenę inicjatywę i jako pierwsza wyjść na prowadzenie. Pierwsze minuty wyraźnie dały przewagę naszemu zespołowi, ale już później Widzew przetrwał ataki naszego zespołu i sam zaczął konstruować groźne akcje. W 21. minucie meczu nasza obrona stanęła jak wryta. Trzech zawodników zamiast wybić piłkę z pola karnego czekało, aż to zrobi kolega. Takich sytuacji nie zwykł marnować Grzelak. Napastnik Widzewa przejął piłkę i strzelił do bramki. Piłka po niezbyt mocnym strzale zaskoczyła jednak Maćka Zająca i wpadła do naszej bramki. Trybuny na chwilę zamarły, Jaga przegrywała. Kibice przyjezdni w liczbie około 300-400 osób świętowali w swoim sektorze po zdobyciu bramki (były race, flagowisko i sławne Broendby). Po chwili ciszy, dosłownie chwili, Ultra ponownie ożyła i to ze zdwojoną siłą. Jakby złość po straconej bramce przeistoczyła się w jeszcze lepsze zagrzewanie swojego zespołu do gry. Zapału do walki naszemu zespołowi w tym spotkaniu nie można odmówić. Zawodnicy, którzy narzekali na zmęczenie, walczyli, aż miło było popatrzeć. Może nie wszystko im wychodziło, ale walki odmówić im nie można było.
Wynik do końca pierwszej połowy już nie uległ zmianie. Wielu malkontentów zapewne nie wierzyło, że w tym meczu cokolwiek można zdziałać. A jednak się mylili. Druga połowa rozpoczęła się od zmiany. Za przeciętnie spisującego się w tym spotkaniu Arka Kubika na boisku pojawił się Michał Trzeciakiewicz. Gra naszego zespołu nie napawała optymizmem. Jaga nie potrafiła przedrzeć się przez dobrze zorganizowaną obronę Widzewa. Nawet w 58. minucie spotkania Widzewiacy strzelają kolejną bramkę, ale sędzia jej nie uznaje odgwizdując wcześniej spalonego. To był chyba przełomowy moment spotkania. Jaga jeszcze z większą werwą zaatakowała. Tymczasem na trybunach nie milkł doping. Do tego należy dodać rozwiniętą sektorówkę "The best fans" oraz wielką pszczółkę. Na trybunach panowało święto. Do tego należy zauważyć, że oprawa po raz pierwszy zagościła na vipach. Rozwinięta została na cały sektor wielka J-ka. Coś pięknego. Kibice z Łodzi również w każdym możliwym momencie, w którym mieli okazję, starali się być słyszalnymi na Słonecznej.
Euforia zapanowała na stadionie w 68. minucie. Niepilnowany w polu karnym znalazł się Tomek Moskal i pewnym strzałem pokonał bramkarza gości. W chwilę po wznowieniu gry Jaga znów była w natarciu i tylko szczęścia zabrakło Pawłowi Sobolewskiemu. Piłka po jego strzale tylko odbiła się od słupka bramki Widzewa. Żółto -czerwoni fani szaleli. Emocje sięgały zenitu. W tym czasie cała Ultra zaroiła się od żółto-czerwonych flag. Efekt piorunujący. Jeśli do tego dodamy piękną bramkę zdobytą strzałem głową przez Ernesta Konona w 76. minucie meczu, to trudno jest opisać, co działo się na stadionie. Radość, euforia, dramaturgia - coś niezapomnianego, pięknego i nie do opisania. Dla takich chwil warto żyć! To się wspomina latami i tego nikt nie jest w stanie odebrać. Kwintesencja piłki nożnej i jej cały urok były w tym spotkaniu. Trudno jest znaleźć słowa, które oddadzą to, co się wydarzyło. Piękne chwile. Wynik spotkania nie uległ już zmianie, chociaż goście starali się jak mogli, aby w ostatnich minutach zmniejszyć straty. Jaga wygrała. Nikt jednak nie opuszczał trybun, wszyscy czekali na to, co Maciek-spiker powie o wynikach innych spotkań, które miały duże znaczenie dla pozycji Jagiellonii w tabeli. Po tym jak ogłosił nadzwyczaj korzystne dla Jagi rozstrzygnięcia spotkań z innych drugoligowych boisk, trybuny ponownie ożyły w szale radości. Jaga dalej się liczy, Jaga dalej ma szanse na awans. Jaga po raz kolejny gra mecz o wszystko z Zagłębiem Sosnowiec, historia się powtarza. Mimo wszystko i na przekór wszystkim - Jaga My wierzymy ! Wszyscy do Sosnowca!


Źródło: własne
 
 
 
 
Klub
M
PKT
BR
1
Jagiellonia Białystok
28
52
64-38
2
Śląsk Wrocław
28
50
38-26
3
Lech Poznań
28
48
40-32
4
Górnik Zabrze
29
48
39-32
5
Pogoń Szczecin
28
47
54-32
6
Raków Częstochowa
29
46
50-32
7
Legia Warszawa
28
46
43-33
8
Widzew Łódź
28
39
36-36
9
Stal Mielec
28
38
33-34
10
Zagłębie Lubin
28
35
30-41
11
Radomiak Radom
29
35
34-47
12
Cracovia
28
32
38-39
13
Piast Gliwice
28
32
28-32
14
Warta Poznań
28
31
26-33
15
Korona Kielce
29
30
34-38
16
Puszcza Niepołomice
28
29
34-46
17
ŁKS Łódź
28
21
26-58
18
Ruch Chorzów
28
20
29-47
 
OSTATNI
14.04.2024, 15:00
 
 

1:3

 
NASTĘPNY
20.04.2024, 20:30
 
 

-:-

 
 
 
 
Bramki
Zawodnik
9
Jesus Imaz
9
Bartłomiej Wdowik
8
Afimico Pululu
7
Rui Filipe Da Cunha Correia Nene
6
Kristoffer Hansen
6
Jose Manuel Garcia Naranjo
6
Dominik Marczuk
3
Mateusz Skrzypczak
2
Kaan Caliskaner
2
Jakub Lewicki
1
Wojciech Łaski
1
Michal Sacek
1
Jarosław Kubicki
 
 
 
 
Partnerzy
 
 
Darmowy Program PIT dostarcza Instytut Wsparcia Organizacji Pozarządowych w ramach projektu PITax.pl dla OPP
Znajdź nas na:
Partnerzy
 
 
© 2004-2024 jagiellonia.net. Wszelkie prawa zastrzeżone


Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Można zablokować zapisywanie cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.