Czop | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Jest pewne, że odnośnie odejścia Kamila Grosickiego, jakieś rozmowy z Arisem musiały być prowadzone. Czy jednak była to tylko gra mająca na celu zemstę na Grekach?
Jest pewne, że odnośnie odejścia Kamila Grosickiego, jakieś rozmowy musiały być prowadzone, z tym że pytanie – na ile były one poważne. Jakieś nadzieje Kamil musiał z tymi rozmowami wiązać, i tu następne pytanie – jak wielkie były owe nadzieje. Faktem jest, że dopiero we wtorek po południu (lepiej późno niż wcale) Grosik przejechał się po Arisie jak po burej suce, oraz zadeklarował, że zostaje w Jadze. I niezależnie, czy ta decyzja była efektem przespania się z tematem, czy też perswazji zewnętrznej, najważniejsze, że zawodnik ten się nie przeprowadza, i że Frankowi nie ubędzie boiskowy kooperant (przynajmniej na razie). W swoim felietonie na WP.pl „Franek śledzi ligę” Tomek Frankowski stwierdził bowiem: „Ja na pewno wiem, że jeśli od nas odejdzie, to ja stracę bardzo dobrego współpracownika. Z mojej perspektywy nie jest to więc najlepsze wyjście”.
Większego sensu w wypożyczeniu Kamila do Arisu nie było, poza doraźną chęcią chapnięcia paru marnych groszy przez klub oraz poza stworzeniem Grosikowi iluzji wyższego zarobku (ciekawe na ile realnej, bo ci, którzy byli w Salonikach na meczu z Arisem, teraz patrzą zupełnie inaczej na Greków jako takich, na ich gościnność, kulturę osobistą, i na ich wiarygodność). Myślę, że w Salonikach Kamil nie miałby zagwarantowanej odpowiedniej „opieki” ani miejsca w pierwszym składzie, a w Białymstoku Jagiellonia nie miała zagwarantowanego odpowiedniego zastępcy. Bzdurą byłoby pozbywanie się za psi pieniądz zawodnika robiącego tak duże zamieszanie w szeregach rywali, jeśli za część dochodu z wypożyczenia nie dałoby się zakontraktować kogoś o podobnych parametrach (i nie mówmy tu o Tomku Kupiszu, bo to jednak zawodnik o innym charakterze). Mając historyczne plany nie tylko obrony Pucharu Polski, ale i zawojowania jednego z czołowych miejsc w ekstraklasie, takich rzeczy po prostu się nie robi. No chyba że takich planów nie ma. Wówczas wycofuję wszystkie zastrzeżenia i dziękuję za uwagę.
Wypożyczenie Grosika do Arisu Saloniki byłoby też dla mnie niepojęte z punktu widzenia ambicji i honoru rady oraz zarządu klubu. Bo tu chodzi nie tylko o to, że w pewnym momencie policja „zagapiła się” i nie dała osłony VIP-om Jagiellonii jadącym autobusem na stadion Arisu, pozwalając greckim bandytom na obrzucenie pojazdu butelkami z benzyną i na wybijanie szyb kamieniami.
Chamstwo spotykało Polaków niemal na każdym kroku. Na przykład, gdy po meczu grupa VIP-ów Jagi weszła do pomieszczenia prasowego aby uczestniczyć w konferencji z trenerem Michałem Probierzem, większość z nich została wręcz wyrzucona stamtąd, czego byłem naocznym świadkiem. Takiego postępowania nie da się już zwalić na kiboli, ochroniarzy czy policję. Jest to bezposrednia sprawa klubu Aris Saloniki i jego lekceważącego a nawet obraźliwego stosunku do klubu Jagiellonia Białystok.
Naprawdę, nie mogę sobie wyobrazić, aby po takich afrontach, z takimi ordynarnymi grubianami można byłoby cokolwiek negocjować. Dlatego bardzo mi się podoba może i naciągana ale atrakcyjna teoria zakładająca, że to wszystko było wyreżyserowane i zaplanowane. Podpuści się tych nieokrzesanych kozich ordynusów, niech się podpalą, że za pół-darmo dostaną niezłego fightera, a w ostatniej chwili, w ramach rewanżu za gościnę w Salonikach, pokaże się im środkowy palec. Nie wiem czy takie postępowanie jest wskazane z handlowego punktu widzenia, ale od strony emocjonalnej bardzo by mi pasowało. I tego się trzymajmy.
Czop