filip | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Nie będę cytował słów „Siary” Siarzewskiego po nieudanym lądowaniu Moralesa w kultowym filmie, Killerów 2-óch. Wszyscy w naszym pięknym kraju znają te dwa zdanka często lepiej niż słowa hymnu. Cóż takie życie w czasach popkultury.
Na nasze nieszczęście idealnie oddają one, to co teraz czują kibice Jagiellonii. Był balon pt. „Idziemy na mistrza” i już go nie ma. O ile do niedzieli tylko popuszczano z niego powietrze, to teraz ktoś go przebił. Marzenia o fecie na Placu Uniwersyteckim trzeba odłożyć przynajmniej do przyszłego roku. Tak podpowiada rozum. A Serce? Jak to serce, „zostało 30 pkt do zdobycia”, „póki piłka w grze” i takie tam bzdety. Przyznaję się szczerze i bez bicia, sam między słowami pompowałem ten balonik, dlatego teraz pierwszy posypuje głowę popiołem i zapraszam do analizy, czy nasze oczekiwania nie były porywaniem się z motyką na słońce.
Skupmy się na jednym istotnym zagadnieniu. Często pomijanym i przemilczanym. Być może tutaj znajdziemy genezę naszych wiosennych niepowodzeń. Bill Clinton prowadził kiedyś kampanię pod hasłem „It's economy, stupid!”, czyli w wolnym tłumaczeniu „Liczy się gospodarka głupcze!”. Slogan wyborczy miał pokazywać jakie będą priorytety jego rządów. Uważam, że w naszej sytuacji należało by to hasło sparafrazować. „Liczy się infrastruktura, głupcze!”. Bo z jakim zapleczem porywaliśmy się na Ligę Mistrzów? Z walącą się połową daru Edwarda Gierka dla Białostocczyzny? Z boiskiem w Pogorzałkach? A może z kompleksem MOSP-u, gdzie nawet nie ma szatni? Fakt, w najbliższych latach sytuacja będzie się poprawiać. Jak dobrze pójdzie, przynajmniej część rundy jesiennej będziemy podziwiali z dwóch, nowych trybun. Za 1,5 roku zasiądziemy na nowym obiekcie. Pytanie co z resztą? Treningi nadal będą odbywały się w Pogorzałkach, rozruch w Zwierzyńcu, a odnowa biologiczna w pewnym hotelu na Pałacowej? Wyobraża ktoś sobie Barcelonę trenującą na naszym zapleczu treningowym? Ja też nie... Niestety wyżej wymienione kwestie pozostają nadal, w większości, niezależne od klubu. Nasi sternicy starają się zapewnić drużynie optymalne warunki treningu, wszystko planuje się tak, aby dojazdy nie były zbyt uciążliwe. Super, ale sytuacja w tej kwestii jest tragiczna. Nawet na tle reszty kraju.
Jesteśmy biegunem zimna. Zima trwa w naszym regionie nawet trzy tygodnie dłużej, niż na zachód od Wisły! Prawie miesiąc dłużej boiska na Podlasiu są niezdatne do gry. Może warto pomyśleć o hali z pełnowymiarowym boiskiem? Litwini w Mariampolu taką mają. W kraju, gdzie piłkarzami zostają odpady ze szkółek koszykarskich. W Białymstoku projektowana jest hala widowiskowo-sportowa. Czy ktoś z naszych włodarzy pomyślał, żeby zamiast ewentualnego systemu mrożenia lodowiska, zaprojektować w niej możliwość położenia boiska ze sztucznej trawy? Nie będę już poruszał kwestii boisk dla młodzieży, czy stadionu dla mniejszych białostockich klubów, które mogły by narybek dla Jagiellonii ogrywać. Owszem były ambitne plany stworzenia kompleksu w Starosielcach, tylko na jakim etapie jest ich realizacja? Tak wiem, z pustego to i Salomon nie naleje. Dlatego warto postawić pytanie czy nie taniej było by dostosować, do gry w piłkę nożną, obiekt w Zwierzyńcu? Wieść gminna niesie, iż obecne jupitery mają zawędrować do Torunia. Nie prościej było by je przenieść o kilometr w stronę centrum, na starszy „Stadion Miejski”? Oczywiście obecna funkcja tego obiektu powinna być zachowana, ale miejsca jest tam jeszcze tyle, że chyba wszyscy bez problemu się tam zmieszczą. Warto żeby włodarze ościennych gmin zastanowili się czy nie warto mieć u siebie Jagiellonii? Te słowa kieruje szczególnie do burmistrza pewnej malowniczej miejscowości na „S”. Czy wypada, aby taki ładny kawałek ziemi nieopodal ratusza ożywał tylko w czasie spotkań B-klasy? Są różne możliwości realizacji takiego przedsięwzięcia, jak ośrodek treningowy, choćby partnerstwo publiczno-prywatne. Wystarczy chcieć i robić to uczciwie :-).
Odrębnym problemem są wyjazdy. Jagiellonia wszędzie ma daleko, ale również wszyscy mają daleko do nas. Odległości są najprostszym i najprawdopodobniej najbardziej trafnym wytłumaczeniem dlaczego Jaga jest podręcznikowym przykładem drużyny własnego boiska. O stanie dróg nie ma co się rozpisywać, lotnisko to odległa śpiewka, tym bardziej drużyna latająca prywatnym samolotem. Więc może wyjazdy koleją? Ale jak jeździć pociągami, skoro coraz ich mniej i często dojeżdżają tylko do Warszawy? Ma ktoś jakiś pomysł? Ja wymiękam...
W Polsce wszyscy lubią jak tył jest z przodu. Popularne są nadal pospolite ruszenia. Idziemy na majstra! I jazda, wszyscy walczymy o majstra! Pytanie tylko z czym do ludzi? Większość naszych bezpośrednich rywali ma już jako tako ogarnięta kwestię zaplecza. Lech ma Wronki, Wisła kryte boisko, Legia boiska wokół stadionu. A my? Budowa silnej drużyny to najważniejszy element wielkiego klubu, ale co z tego, kiedy to kolos na glinianych nogach? Co postoi dłużej dom na fundamentach czy pałac na drewnianych palach? Co z tego, że Napoleon zdobył Moskwę skoro musiał z niej uciekać? Co z tego, że zdobędziemy mistrzostwo, jak będziemy grać w Warszawie, a trenować tam, gdzie jest kawałek trawy?