Ale huknęło...
Redakcja | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Niedziela, 10.04.2011 r. godz. 17.15. Jestem, bo niby gdzie miałem być? Za plecami rozmowa. "Kiedy się ogolisz? Jak Jaga wygra!"
Gość faktycznie zarośnięty jak nieboskie stworzenie. Ja posuwam się o jeden fotelik w lewo (tak dla fartu no i żeby odczynić zły urok) i wiem! Wiem czemu nie szło! Te cholerne trzy znalezione dziesięciogroszówki noszone na szczęście przez ostatnie cztery kolejki, były w lewej kieszeni. No dobra - do prawej z nimi! Coś jeszcze? W zasadzie to już wszystko co mogę zrobić. Zaczęła się 25. minuta meczu. Kto bawi się w statystyki, ten wie, kto się nie bawi - może sprawdzić. Między 25. a 30. minutą Jaga zawsze coś namota. Odkąd pamiętam. Nawet jak nie straci gola to na boisku zawsze jest piach i podniesiony puls kibiców. No i jest jak zawsze w tym czasie - na boisku - wielka dupa. Prawie Arka strzeliła. No dobra feralny okres minął. Może będzie dobrze. Musi być dobrze. Przerwa. Niby luźne gadki, ale nie ze mną te numery Bruner. Nie ma luzu. Jedni spięci wyraźnie, inni trochę się maskują. Ale pytanie jest jedno. Co będzie jak znów nic z tego nie wyjdzie? Pierwsza połowa nie napawała optymizmem. Wszyscy są jednak zgodni co do jednego. Nasi mają wyraźnie spętane nogi. Jak coś strzelą to... Nie zapeszajmy.
Zaczęli. Znów nie idzie najlepiej. Kumpel po lewej nawet powiedział, że gdyby to nie Jaga, to by poszedł do domu. Jeszcze chwil parę. No i jeeeeeeest! Buremu pięknie zeszła i jest. To, co się musiało kiedyś stać, stało się! Jest, jest, jest! No i ten huk. To Panu Michałowi kamień spadł z serca. Huk podobno był słyszalny na całym Nowym Mieście. Wierzę, był potężny.
Gdzieś w internecie przeczytałem, że podobno część kibiców prosiła go żeby na mecz założył dres. Odpowiedział, że nie wierzy w takie rzeczy. Wierzy, czy nie wierzy - może sobie gadać. Ja wiem swoje. I ten zarośnięty gość trzy rzędy wyżej też.
bruner