Bardzo ciekawy obraz dezorientacji białostockich kibiców przyniosły w komentarzach do felietonu ostatnie dni. Odezwali się na tak i na nie . Jedni grzecznie, inni wykazując elementarne braki wychowania ( tak, tak Jagamen to o tobie ). Wszyscy wszystkim chcieli coś udowodnić lub o czymś przekonać. Silono się na złośliwości i pisano o autorach pogardliwie „Morf z tym drugim”, brakiem kultury , nadrabiając braki w erudycji i umiejętności posługiwania się słowem pisanym.
A oni biedni chcieli tylko powrotu jasnych zasad. Takich podstawowych, polegających na prostej zasadzie wykonania swoich obowiązków za które przewidziano wynagrodzenie. Jakich konkretnie – proszę :
Trenerzy :
Powinno być :
Po podpisaniu kontraktu – rozpoczynają pracę treningową polegającą na przygotowaniu taktycznym i fizycznym drużyny, wymagają od piłkarzy zaangażowania i prowadzenia sportowego trybu życia. Zwracają uwagę piłkarzom na popełnione błędy i je eliminują.
Jest :
Po podpisaniu kontraktu – mamy wszystko w dupie, na zasadzie papier i mikrofon wytrzyma wszystko pieprzymy, że drużyna zawsze stwarza sobie okazje, tyle że ma pecha, brakuje odrobiny skuteczności, ale w przyszłości… A po jednym dobrym meczu należy się ogłosić trenerem wielkim i wpisać to do CV. To standard . Metody pieprzenia rozwinięte – to brak dopingu. Metody pieprzenia wyrafinowane – brak lotniska. Metody mieszane – posłuchajcie z archiwum Legii Urbana za jego pierwszej kadencji.
Piłkarze:
Powinno być :
Po podpisaniu kontraktu – rozpoczynają trening zgodnie ze wskazaniami szkoleniowców, przykładają się do niego , nadrabiają zaległości, rozwijają umiejętności szczególne i grają w piłkę niezależni e od pogody, ilości kibiców czy też jakości dopingu. Rozumieją, że ich umowa o pracę polega na świadczeniu usługi prostego i celnego kopania w zamian za umówione wynagrodzenie. Są dalecy od przyznawania sobie tytułu boskości po jednym strzelonym golu.
Jest :
Spokojnie przeciągamy się na zgrupowaniu w Turcji nad basenem i cytujemy wychowanka Jagi Piekarskiego – „ ale się wpierdolili „. Wyszukujemy dobre centrum handlowe, ze trzy dobre knajpy i uczymy się kilku standardowych zdań. Po wygranym meczu mówimy – zostawiliśmy dzisiaj kupę zdrowia na boisku. Po przegranym – przeszliśmy obok meczu, czy też nie wiem co się stało, ale zostaliśmy w szatni. Pieprzenie rozwinięte – nie wygraliśmy bo brakuje nam dopingu . Pieprzenie wyrafinowane – wygralibyśmy gdybyśmy grali w Poznaniu. I UWAGA! Nigdy , nigdy , nigdy nie cytujemy Kałużnego – „zagraliśmy jak cipy” albowiem to poniżej naszej godności.
Swoją drogą to „zostawianie zdrowia na boisku” to chyba z Goebelsowskiej propagandy. Nie pierdolcie panowie, że w 90 min. raz w tygodniu zostawiacie więcej zdrowia niż murarz na budowie na której gracie. A on będzie tryrał do 67 roku życia!
Kibice :
No właśnie u kibiców nie będzie ani jak powinno być, ani jak jest . Bo wszystko co wyżej - to kurwa dla kibica jest. Który to kibic płacąc za bilety drze ryja albo nie – jego sprawa. Wpierdala pestki albo nie – jego sprawa, żre kiełbasę albo nie – jego sprawa.
Takie są proste zasady funkcjonowania piłki nożnej.
Tymczasem dezorientacja powszechnie panująca, doprowadziła ostatnio do dyskusji w sytuacji gdy jeden mój kolega nie przyszedł na mecz – protestuje? A mówił, że nie popiera! Zobacz ty! Potem dopiero się okazało, że kolega po prostu sraczki dostał. Niech to zilustruje Wam do czego żeśmy doszli! Do paranoi ! Do paranoi, której poddają się zawodnicy, trenerzy, kibice. Wszystkim więc należy przypomnieć podstawy , bo już w tym zapętleniu „ widząc drzewa nie dostrzegają lasu”. I to że padło na Pana Tomka to może i dobrze. Może wszyscy szybciej ochłoną i „do zmysłów wrócą”.
Zacząłem Jagamenem i skończę – nie łudź się wodzireja nie będzie...



bruner