Sobotnią wygraną z Piastem (2:1) Jagiellonia przypieczętowała swój udział w rundzie finałowej w grupie A, zapewniając sobie tym samym definitywnie utrzymanie w ekstraklasie oraz możliwość walki o mistrzostwo kraju. Bo gdyby wylądowała w grupie B, wszystko mogłoby się zdarzyć. Wprawdzie tak na zdrowy rozum, tytuł mistrza Polski jest praktycznie poza zasięgiem naszego zespołu, przynajmniej nie z takim zapleczem kadrowym, ale co szkodzi powalczyć o wicemistrza, lub chociażby o trzecie miejsce na podium? O wicemistrzostwo otarliśmy się przecież już w sezonie 2010/11, za kadencji „pierwszego Probierza”, kiedy to zabrakło nam tylko jednego malutkiego gola, jednego zwycięstwa zamiast remisu, a mielibyśmy wicelidera ekstraklasy. A tak, skończyło się na miejscu czwartym i Irtyszu Pawłodar.
Co prawda, długie utrzymywanie się Jagiellonii w czasie rozgrywek rundy zasadniczej na trzecim miejscu w tabeli, jest bardziej zasługą pozostałych drużyn, które uzyskiwały korzystne dla niej wyniki, niż jej samej. W dziewięciu tegorocznych kolejkach (od 20. do 28.) Jaga zdołała wydusić zaledwie 13 punktów na 27 możliwych, zaliczając remis, cztery zwycięstwa i cztery porażki. Wciąż jednak drzemie w niej ukryty potencjał. Trzeba go tylko z zawodników wycisnąć. Wyselekcjonowany w czasie zimowej przerwy i dający nadzieję na bardzo skuteczną grę skład Jagiellonii zaczął się wprawdzie sypać, ale przecież nie tak do końca. Jakość gry nie powinna była spaść aż tak dramatycznie, jak to się stało w ostatnich meczach, lecz jeśli działa to na zasadzie sinusoidy lub rollercoastera, to myślę, że z piłkarzy da się jeszcze wiele wykrzesać, zarówno w sferze mobilnej, jak i mentalnej.
W tym roku zaczęło się przecież od doskonałego meczu z Legią na Łazienkowskiej, wygranego przez Jagę (3:1), choć okupionego przede wszystkim niezwykle bolesną dla zespołu stratą Marka Wasiluka. W mediach mogliśmy delektować się wspaniałymi komentarzami. Wojciech Kowalczyk: „Probierz bez lidera tabeli strzelców i z 10 Polakami w składzie i przeciwko sędziom wygrywa mecz na Legii. Cała Jaga.” Co prawda Polaków w wyjściowej jedenastce było 9, ale nie zmienia to przecież sensu wypowiedzi byłego idola Legii. Wp.pl.: „Podopieczni Henninga Berga najpierw zremisowali w Pucharze Polski ze Śląskiem Wrocław (1:1), a potem u siebie dostali lekcję futbolu od Jagiellonii (1:3). Po niedzielnej klęsce na Łazienkowskiej prezes Legii Bogusław Leśnodorski stracił kontrolę nad emocjami. Swoją złość wyładował na Twitterze. Padły wulgarne słowa. - Najbardziej na świecie wk... mnie jak przegrywamy na Łazienkowskiej - napisał prosto z mostu”. Interia.pl.: "Trwa seria szokujących wydarzeń. Po pożarze Mostu Łazienkowskiego, w niedzielny wieczór rozłożona na łopatki została Legia Warszawa. Przy Łazienkowskiej z mistrzami Polski zabawiła się Jagiellonia Białystok."
W porównaniu ze składem na Legię, gdzie zagrali: B. Drągowski, F. Modelski, S. Madera, I. Tarasovs, M. Wasiluk (T. Romanczuk), N. Dzalamidze, M. Pazdan (Ł. Tymiński), R. Grzyb, M. Gajos, P. Frankowski (K. Mackiewicz), P. Tuszyński, mimo kontuzji i karencji zawodników związanej z kartkami, na mecz z Piastem Gliwice w 28. kolejce udało się trenerowi Michałowi Probierzowi wystawić skład, w którym z wyżej wymienionych zawodników zabrakło „tylko” (lub „aż” jak kto woli) Wasiluka, Dzalamidze, Mackiewicza i Madery, a doszli G. Popkhadze, P. Sawitski, K. Świderski i J. Pawłowski. A mimo to w 28. kolejce wygrali z Piastem, choć zwycięstwo to było ciężko wymęczone.
Skoro o meczu z Piastem mowa, to na marginesie nie wypada nie wspomnieć o tym, że widowisko znakomicie obrzydził zawodnikom i kibicom Jagiellonii (jak zwykle zresztą) pełniący obowiązki gwizdkowego Bartosz Frankowski, który, niezadowolony pewnie z widniejącego na tablicy wyniku, kwitował na korzyść Piasta każde padolino, jakie z niezwykłym artyzmem wykonywali reprezentanci tego klubu, z trudem skrywający śmiech z powodu celowej lub bezmyślnej naiwności B. Frankowskiego. Błędy popełniał też chorągiewkowy boczny (ten od strony trybun VIP), aczkolwiek raz udało mu się nawet prawidłowo zauważyć, że piłka wpadła do naszej siatki z ewidentnej pozycji spalonej.
Zawsze podkreślam, że aby wygrać mecz, trzeba strzelić o jednego gola więcej, niż pozwala na to sędzia. Ponieważ drużyna Jagiellonii, w tym właśnie zestawieniu, w spotkaniu z Piastem zadanie to wykonała, dlatego uważam, że moja opinia na temat tkwiącego w niej potencjału nie jest bezpodstawna. Wypadałoby tylko jeszcze dołączyć do składu Mateusza Piątkowskiego (o czym w następnym felietonie). Prezesie Kulesza, trenerze Probierzu, zawodnicy! Czy w odpowiedzi na rywali padolino, jesteście w stanie stworzyć z Jagiellonii formację przypominającą choć trochę pendolino? Czy rzeczywiście macie zamiar atakować podium, czy też tylko chcecie przemycić się w spokoju do następnego sezonu?
Wasz ulubiony obserwator - Czop
(foto: allticketsplease.wordpress.com)
1:3
-:-