1. Sytuacja napięta jak plandeka na żuku.
Przed spotkaniem najgłośniej mówiło się o pojedynku Inwestor-Trener. Michał Probierz podgrzewał atmosferę, a media, obserwatorzy i kibice z niecierpliwością oczekiwałi na wieczorne starcie. "Trio postgdańskie" miało znów coś udowodnić, a Maciej Makuszewski czekał (albo i nie) na jubileusz 100 występów w Ekstraklasie. "Inwestor" wystawił jedenastkę zgodną z przewidywaniami, a "Trener" porotował w swoim stylu sadzając na ławce Igorsa, Górala i Jonka. Żółto-Czerwoni optymiści wierzyli w przełamanie, a pesymiści wyczuwali to co w efekcie się wydarzyło.
2. Nuda, dwa loby, słupek i karny za karę.
Pierwsza połowa nie wpiszę się w kanony rodzimego futbolu. Lechia próbowała kontratakować, rozgrywać i kombinować, ale poza szybką wymianą piłek i przerzutami nie wychodziło jej zupełnie nic. Dyspozycję ilustruje pierwszy strzał Gdańszczan oddany w 45 minucie spotkania(!) przez Ariela Borysiuka. Co się działo po drugiej stronie? Słupek Cernycha, nieudany lob Grzelczaka i karny. Zepsuty karny to temat rzeka. W fifowskim komentarzu Dariusz Szpakowski wspomina wielkich jak Platini, czy Szewczenko dlatego też nie będę ani krytykował Konsty, ani analizował to uderzenie, bo to nie moja działka. Ktoś analizując to spotkanie może powiedzieć, że pierwsza połowa to mimo wszystko przewaga, czy nawet dominacja Jagiellonii. W porządku na papierze to tak wyglądało, ale uważniejszy obserwator przeanalizuję, że przewagę ustawiła szybko zdobyta karta przez Gersona. To przez jego bierność Cernych i Grzelczak nie mieli większego problemu z dostaniem się w pole karne, a jedenastka gwizdnięta na Maderze, to raczej dzieło przypadku i nieuwagi Janickiego (tak bardziej czepiajac się Jagi).
3. Gong po gongu i wk.... zdenerwowany Drągu.
Na samym początku drugiej połowy nie działo się absolutnie nic. Jedna i druga drużyna wybitnie męczyła bułę nieudanymi akcjami i stratami. Sytuacja zmieniła się w momencie gdy wymęczonego Krasića zmienił Sławek Peszko. Sam kadrowicz nie zrobił tego dnia na boisku nic nadzwyczajnego, ale Gdańszczanie wybitnie dostali po tej zmianie kopa. Gol na 0:1 wpadł pod klepce na prawym skrzydle, dośrodkowaniu Kuświka (niestety spóźniony Tomasik) i wciśnięciu piłki do bramki przez Maka (no i spóźniony Modelski). Pomiędzy 60 a 70 minutą spotkania Pszczoły wyglądały na mocno przytłumione. Ciężko było znaleźć promyk nadziei na wyrównanie. Nie mówiąc już o przechyleniu szali zwycięstwa na korzyść Żółto-Czerwonych. Po 10 minutach jak to słusznie zauważyli dziennikarze z Weszło Makuszewski w konsolowy sposób wcisnął R1 i nie dał Drążkowi żadnych szans
fot. BigMak gra w Fifę.
Trzecia bramka wpadła, bo po pierwsze Jagiellonia nie potrafiła zdziałać nic poza kilkoma glebami Mackiewicza i Białostoczanie wyglądali podobnie jak w meczu z Zagłębiem na totalnie przemielonych, a po drugie Lechia w tym fragmencie spotkanie była zdecydowanie lepsza. Nawet najwięksi optymiści nie byli sobie w stanie wyobrazić zwrotu akcji i klasycznego #ProbierzTime. Nikt nie powinien być zdziwiony tym, że Janusze z taką werwą opuszczali stadion już po 80 minucie. Z drugiej strony było też zimno, to w sumie dużo wyjaśnia.
4. Co można wywnioskować po dzisiejszym spotkaniu (czyli prostackie podsumowanie):
- Konsta musi jest większe śniadania, wtedy karne zaczną wpadać
- Rafał Augustyniak poradził sobie przez 90 minut równie dobrze jak ostatnimi czasy na siłowni ( bez szydery!)
- Nie dziwię się irytacji Drążka, bo chłopak nie mógł zrobić absolutnie nic i po meczu z Lechią jest mi go po prostu żal.
- Sławek Peszko jest prawdopodobnie w trakcie bicia niejednego rekordu.
5. Ładne podsumowanie: (via. 90minut.pl)
2 października 2015, 20:30 - Białystok (Stadion Miejski)
Jagiellonia Białystok 0-3 Lechia Gdańsk
Michał Mak 66, Maciej Makuszewski 76, Grzegorz Kuświk 90
Jagiellonia:
żółte kartki: Modelski, Góralski, Mystkowski - Gérson, Kuświk, Janicki, Borysiuk.
sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
widzów: 11 195.
Maciej Rogowski
1:2
-:-