Jak wiadomo, piłka nożna to gra błędów. Im więcej ich się popełnia, tym rzadziej się wygrywa. Nie chodzi jednak o to, by piłkarz był bezbłędny (bo takich zawodników po prostu nie ma), ale żeby maksymalnie redukował liczbę swoich wpadek.
GĘBA Z POWYRYWANYMI ZĘBAMI
Do najbardziej niebezpiecznych w skutkach omyłek dochodzi oczywiście w formacji obronnej. Dopóki w Jagiellonii rządził tam Michał Pazdan, wszystko grało jak trzeba, a skorzystał też na tym Bartłomiej Drągowski, który rok temu został obwołany objawieniem ekstraklasy i świata. Gdy Michała zabrakło, wszystko się posypało. Jakiej klasy jest to zawodnik, świadczy fakt, że w Legii natychmiast stał się czołową postacią, z opaską kapitana, i przebojem wdarł się do podstawowego składu reprezentacji Polski.
A Jagiellonia, bez Pazdana? W zakończonym sezonie 2015/16 znalazła się na drugim miejscu w lidze pod względem liczby straconych bramek (62). Więcej zaliczył ich tylko świeżo spuszczony spadkowicz – Podbeskidzie (63).
Z kolei formację ofensywną opuścili Mateusz Piątkowski i Patryk Tuszyński, którzy wyfrunęli w świat, sukcesów nie osiągnęli, a w Jagiellonii przydawali się bardzo. Pisałem kiedyś, że Tuszyński jest powolny jak TIR na rondzie, ale miało to swoje zalety, bo nie dawał się przepychać i przestawiać jak taboret, a swoje robił. Po przejściu do Rizesporu strzelił tam osiem goli (z czego sześć w Pucharze Turcji). Piątkowski też był nieprzestawialny pod bramką rywala, w Apoelu zdołał jednak trafić do bramki zaledwie raz.
Nieźle współpracował z chłopakami Maciej Gajos, a Nika Dzalamidze, choć wielokrotnie mocno irytujący, również dawał się przeciwnikom we znaki. Jeśli do tego dodać sprzedaż wspomnianego już Pazdana, oraz zamrożenie Filipa Modelskiego i Sebastiana Madery, to można powiedzieć, że na rozpoczęcie sezonu wyrwano Jagiellonii siekacze, kły i trzonowce, a zostały tylko przedtrzonowce.
Drużyna, która w sezonie 2014/15 zajęła 3. miejsce w ekstraklasie (a gdyby nie tak zwane pomyłki sędziowskie, znalazłaby się na podium jeszcze wyżej), po przeprowadzonym przez zarząd klubu posezonowym wyrębie zawodników może sobie poczytać za duży sukces statystyczny osiągnięcie siódmej lokaty pod względem liczby zdobytych bramek (46). Ale sezon 2015/16 zakończyła na 11. miejscu.
ZMARNOWANA PRZERWA ZIMOWA
Przerwa zimowa, która nastąpiła po zdziesiątkowaniu zespołu przez klub, została dobrze wykorzystana jedynie pod względem kondycyjnym. Pod każdym innym względem (transfery, taktyka, technika, integracja i konsolidacja drużyny) przerwa zimowa została zmarnowana. Na zgrupowaniu nie powstała niestety kadra wzajemnie się rozumiejących i wspierających wojowników, walczących „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, potrafiąca (i przede wszystkim: chcąca) gryźć trawę do upadłego.
Ci, którzy pozostali po tej czystce, oraz dokooptowani nasi ni to obrońcy, ni to pomocnicy ofensywni, ni to napastnicy, w większości przypadków wyglądali tak, jakby grali „na odpierdol się”. Obrona leżała, atak leżał. Brak zdobyczy bramkowych to brak punktów, a brak punktów to sukcesywne dołowanie. Nieskuteczność z przodu jest tak samo zgubna, jak dziury z tyłu. Same prawdy oczywiste. Jak śliska była sytuacja Jagielloni niech świadczy fakt, że wzmiankowane wyżej Podbeskidzie zdobyło 45 bramek przy stracie 63, zajęło 16 miejsce i spadło z ekstraklasy, a Jaga zdobyła 46 bramek, straciła 62 i utrzymała się zajmując 11. miejsce. Nieszczęście było o włos.
TOTALNA KONTROLA I KRYZYSY
Trener Michał Probierz patrzy jednak na to bardziej optymistycznie. Oto jego podsumowanie sezonu, zamieszczone w Gazecie Wyborczej (nie każdy czytuje, więc zacytuję).
„Generalnie wszystko kontrolowaliśmy, nie było jakiś problemów z utrzymaniem. Walczyliśmy co prawda w grupie spadkowej, ale mieliśmy totalną kontrolę nad wszystkim. W porównaniu z sezonem gdzie musieliśmy odrobić minus dziesięć punktów to te rozgrywki były spokojne. Chociaż trzeba też przyznać, że ten sezon był bardzo długi i teraz trzeba dobrze odpocząć. W wielu momentach graliśmy katastrofalnie, ale z drugiej strony trzeba też docenić pewne rzeczy, bo kilka razy wychodziliśmy z kryzysu – to jest na plus. Było jednak też dużo rzeczy na minus, wielu zawodników rozczarowało. Ja ich zawsze broniłem, ale trzeba powiedzieć, że w pewnych momentach oni zawiedli. Na przykład Sebastian Madera czy Igors Tarasovs, można jeszcze wymienić parę osób. Jednak to w sumie też nie czas żeby się nad nimi pastwić. Ponadto niektórzy zawodnicy nie rozwinęli się tak jak można było przypuszczać. Niektórzy zresztą już myśleli, że są gwiazdami ligi, a życie ich szybko zweryfikowało.”
Ton wypowiedzi Probierza jest pozytywny, no ale jakże by mógł być inny, jeśli się nie chce dyskredytować wyników swojej własnej pracy? Ja natomiast nie muszę być aż tak optymistyczny. Na przykład mogę zauważyć, jak gładko trener przechodzi obok faktu, że walczyliśmy w grupie spadkowej. A czy nie mogliśmy walczyć w grupie mistrzowskiej? Poza tym w jego rozumowaniu tkwi sprzeczność wewnętrzna. No bo jak można mieć „totalną kontrolę nad wszystkim”, jeśli „kilka razy” dochodziło do kryzysu? Totalna kontrola nie dopuszcza przecież do kryzysów.
MAŁO AMBITNY PLAN MINIMUM
Mimo popełnionych błędów, Żółto-Czerwonym udało się jednak utrzymać w ekstraklasie, co uważam za realizację mało ambitnego planu minimum. Jest to zasługą tych piłkarzy, do których można mieć najmniej pretensji, ponieważ swoją grą przynosili znacznie więcej pożytku niż szkody. Tu trzeba wymienić przede wszystkim naszego kapitana Rafała Grzyba, dalej Piotra Tomasika, Tarasa Romanchuka, Łukasza Burligę, Karola Świderskiego, Bartłomieja Drągowskiego.
Ich gra mnie zadowala. Trochę mniej, jeśli chodzi o Karola Mackiewicza, który pędza po polu jak struś pędziwiatr aby w końcu wywalić piłkę na wiwat, czy o Jacka Góralskiego, zbyt często zapominającego się w swojej zaciekłości i przesadzającego z faulami. Poprawnie funkcjonował jakiś czas temu Sebastian Madera, zanim nie opadł z sił po przejściu na odżywianie typu „light”. Z dobrej strony pokazał się Dawid Szymonowicz, choć nie jestem pewien czy na dłuższą metę fizycznie podoła roli stopera.
Swoje zasługi mają też i zawodnicy z czołowych miejsc mojej subiektywnej czarnej tabeli, którzy odpalali fuszerkę na dużą skalę, ale od czasu do czasu czynili też przecież coś pożytecznego. Wszystkim wymienionym oraz nie wymienionym dziękuję za wkład w utrzymanie, licząc jednocześnie na to, że w tym sezonie będzie znacznie lepiej.
Czop
Foto: Grzegorz Chuczun, jagiellonia.net
1:3
-:-