Mackiewicz i Górski: Pozostaje niedosyt.
Reyosek2504 | 17 Lipca 2016 g. 15:01 | Aktualizacja: 17 Lipca 2016 g. 15:19
Zawodnikom pozostaje niedosyt po meczu z Legią. Zgodnie uważają, że zespół z Warszawy przeważał w pierwszej połowie, ale w drugiej to Jagiellonia bardziej dochodziła do głosu.
Karol Mackiewicz
- Karol, tak na szybko. Mecz dwóch różnych połów. W pierwszej – bałem się co będzie po 90 minutach, w drugiej można było być pełnym optymizmu na kolejne spotkania.
- Wiadomo, w naszym przypadku Legia ma to do siebie, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu nie jest dobra. Nie wiem jak to rozpatrywać. Wiadomo, pierwszy mecz, może nie stres, bo większość zawodników grała tutaj nie raz, ale nie potrafimy dobrze wejść w mecz, szczególnie tu, w Warszawie. Chwała Bogu, że dostaliśmy tę bramkę pod koniec pierwszej połowy, bo się obudziliśmy, pogadaliśmy w przerwie i dużo lepiej wyglądało to w drugiej połowie. Strzeliliśmy bramkę, mogliśmy drugą i mogliśmy wygrać. Ostatnie 10 minut graliśmy w przewadze, także ciężko ocenić, ale naprawdę możemy być zadowoleni z drugiej części spotkania. Chwała Bogu, że nie straciliśmy więcej bramek w pierwszej połowie, bo mogłoby być ciężej. Myślę, że możemy być przynajmniej połowicznie zadowoleni.
- Uważasz, że ta bramka padła dla Legii nie w tym momencie, w którym powinna paść?
- Moim zdaniem to właśnie trochę lepiej dla nas, bo nie wiadomo jakbyśmy zareagowali w pierwszej połowie, gdzie klub z Warszawy przeważał. Mieliśmy czas, żeby otrząsnąć się w przerwie. Dobrze, że wytrzymaliśmy pierwsze minuty i nie straciliśmy gola.
- Ludzie po meczu napisali, że to Jagiellonia była bliżej zwycięstwa. Zgodzisz się z tym?
- Legia była lepszym zespołem podczas pierwszych 45 minut, ale nie zamieniła swoich szans na bramki. My wzięliśmy do serca uwagi trenera z szatni. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Moim zdaniem w drugiej połowie Legia miała jedną, dwie okazje, ale to my byliśmy zdecydowanie lepsi. Myślę, że remis jest sprawiedliwy, bo warszawiacy mogli zakończyć mecz w pierwszej części meczu, a my wygrać w drugiej.
Maciej Górski
- Maćku, dzisiaj nie cały mecz, ale miałeś jednak okazję zagrać w swoim rodzinnym mieście przeciw byłemu klubowi. Zastanawiałem się czy te gwizdy żegnały Karola Mackiewicza, którego zmieniałeś, czy witały ciebie?
- Nie śledziłem losów Karola w poprzednim sezonie, więc nie wiem czy podpadł kibicom. Podejrzewam, że na linii kibice Legii – kibice Jagiellonii są napięte relacje, więc myślę, że te gwizdy tyczyły się mnie. Jestem teraz w białostockim klubie i próbowałem dać z siebie wszystko. Takie pozaboiskowe sprawy mnie mało obchodzą.
- Kiedy dostałeś informację od trenera, że wchodzisz, to serce zabiło, że możesz się przypomnieć, chociażby golem?
- Fajnie byłoby przywitać się bramką. Miałem sytuację, gdzie byłem w miejscu, w którym powinienem być, ale zabrakło może pół metra. Wiadomo, wchodząc trzeba pomóc zespołowi. Walczyłem i biegałem tyle, ile miałem sił. Próbowałem też wracać do obrony, gdy widziałem, że któryś z kolegów miał kryzys. Fajnie, że Fiedzia (przyp. Red. Cernych) strzelił bramkę i wywozimy stąd punkt, bo o to nam chodziło, żeby nie wracać z Warszawy po pierwszej kolejce bez zdobyczy.
- Remis to sprawiedliwy wynik z perspektywy dwóch połów?
- W drugiej zaczęliśmy dochodzić do głosu. Może to był stres spowodowany pierwszym meczem. Na Mistrzu Polski potrafiliśmy odmienić losy spotkania, gdzie Legia w pierwszej połowie była stroną przeważającą. W drugiej mecz się wyrównał, strzeliliśmy bramkę i przeciwnik grający w dziesiątkę obawiał się, aby nie zostać bez punktów.
- Czerwona kartka Aleksandrowa po faulu na tobie, noga w całości? To był chyba Achilles.
- Wszystko w porządku, dostałem mocno w Achillesa, wszystko jest okej, to tylko zbicie. Wiadomo, że takie faule są na czerwoną kartkę, uważam, że ta była słuszna.