Wszakże, niezależnie od kibicowskiego stosunku do naszej ligi piłki kopanej, człowiek naczekał się na te rozgrywki. Aż tu jest ! – I to tym razem z polskim zespołem. No to piwko, chipsy – i oglądamy. ( Tak na Janusza – bo jak niedawno pisaliśmy – to jego czas)
Szybko poszło, bęc, bęc, bęc. W 17 minucie trzy do jaja i ... sparing czas zacząć. Powolutku, bez najmniejszego wysiłku, pograli sobie w dziada, pięć razy podkręcili tempo i strzelili skutkiem tego kolejne trzy gole. Emocje! Emocje, że mało dupy nie urwało. Bedzie dziesięć ! Krzyknąłem. A dupa – znów hamulec i granie w dziada. I co niby ? Za co Janusz Bruner abonament cyfry plus płaci? Za oglądanie sparingu Borusii Dortmund ( była Polonia Dortmund) z czymś rozedrganym, obesranym i w głębokiej sportowej depresji ? No za co? Za oglądanie sportowej degrengolady? Fakt, jak ktoś mi odpisał na forum – trzeba było oglądać w TVP – byłoby za darmo.
Teraz jednak trochę "na poważnie".
Warszawski klub piłkarski ( którego nazwy jak wiecie nie wypowiadam od lat dwóch – Gil ja ci tego w życiu nie zapomnę !) zachował się jakby tego nie ująć – biznesowo. Dopełzli do fazy grupowej, skasowali grubą kasę, jak sami mówią – odskoczyli finansowo reszcie ligi i .... starczy. Teraz wystarczy przyjąć sześć delikatnych łomotów a w międzyczasie pozamiatać resztą ligi. Potem znów faza grupowa i żyć nie umierać. Tylko jednego chyba w tym klubie nie przewidziano – że będzie aż tak źle. Łomot nie był delikatny. Łomot był straszny, beznamiętny, bezapelacyjny! I przyniesie według mnie efekt którego nikt w Warszawie nie zakładał. Drużyna na L została zgwałcona, przeżuta i wypluta bez najmniejszego wysiłku. To musi zostawić ślad. Ba ślad ! Psychiczny Rów Mariański .
A gdzie tu o Jadze ? A no zaraz zacznę. Jako, że należy uczyć się na cudzych błędach – wszystkim marzącym o ewentualnym takim "udziale" naszego zespołu w LM – napiszę tak – pieniądze to nie wszystko. Na takie salony trzeba być gotowym i mentalnie, i kadrowo, i finansowo. Robienie z siebie błazna – nawet za taką kasę – nie powinno być przedmiotem naszych marzeń. Jednak znać swoje miejsce w szeregu – bezcenne. W Lidze Mistrzów ewidentnie Mickiewicz się nie przydaje ( "mierz siły na zamiary, a nie zamiary podług sił"). Poza sporem jest, że świat piłki nożnej może przynieść kibicowi moralnego kaca ( zwykłego oczywiście też), ale co innego zwykłe przygnębienie po jakiejś porażce, a co innego coś co się wydarzyło na Powiślu – coś czego rozumem objąć nie sposób. Ja za takie "atrakcje" z góry dziękuję. Przy Słonecznej raz jest dobrze, raz jest źle, ale czegoś takiego ( wiem, pamiętam – Irtysz) jednak jeszcze nie było. I niech nigdy się nie zdarzy ! Nawet jeśli przed meczem mieliby zaśpiewać nam - " kaszaaaaanka, kaszaaaaanaka.... "
Pozdrawiam Bruner
1:3
-:-