Matthev | 24 Września 2017 g. 21:40 | Aktualizacja: 30 Września 2017 g. 15:53
Spotkania okrzyknięte mianem "hitu", w ekstraklasie często okazują się totalną klapą. Nie inaczej było dzisiejszego wieczoru przy Słonecznej. Mecz mistrza z wicemistrzem miał być ozdobą kolejki, a był zgoła inaczej. Widowisko przepięknym trafieniem uratował Fiodor Cernych. Litwin ty samym zapewnił Zółto-Czerwonym pierwsze od ośmiu lat zwycięstwo nad Legią w stolicy Podlasia.
Jeżeli ktoś się zastanawiał jak będzie wyglądało spotkanie na Słonecznej już w pierwszej minucie dostał jednoznaczną odpowiedź. Pierwszy atak wyprowadzili gospodarze, w osobie Sekulskiego, ale nieporadność napastnika dała o sobie znać po raz kolejny. Prosty błąd techniczny zaprzepaścił szansę Białostoczan.
Po dobrym początku, w grze obu drużyn nastał przestój, a kibice na stadionie zaczęli się niecierpliwić. Na kolejną groźną sytuację byliśmy zmuszeni czekać do 24 minuty, gdy z dystansu uderzał Cernych. Uderzenie Litwina nie sprawiło jednak większych problemów bramkarzowi Legii, który sparował piłkę do boku.
Chwilę później kibice w Białymstoku ponownie poderwali się ze swoich miejsc. W polu karnym Legionistów zrobiło się gorąco, ale całą sytuację zakończył arbiter sygnalizując pozycję spaloną Sekulskie - nie pierwszą w tym spotkaniu.
Pierwsze minuty zwiastowały nam dobry, szybki, emocjonujący mecz, ale było to tylko złudzenie. W rzeczywistości dostaliśmy partie piłkarskich szachów, w której żadna z drużyn nie chciał się narazić na niebezpieczeństwo. Jagiellonia w prawdzie stworzyła 2-3 sytuację, ale nic z nich nie wynikało. Legia próbowała zagrozić dośrodkowaniami, jednak nie znajdowały one adresatów. O pierwszych czterdziestu pięciu minutach można powiedzieć, że się odbyły i nic poza tym.
W przerwie był czas na korekty w ustawieniach, a uwierzcie - było co poprawiać. Chwilę po rozpoczęciu drugiej części znów zaatakowali Białostoczanie - o ile można tak powiedzieć o uderzeniu Cernycha. Skrzydłowy oddał anemiczny strzał, który z problemami doturlał się. Był to jednak pozytywny impuls, bowiem od tego momentu gra Jagiellonii uległa nieznacznej poprawie i zespół Ireneusza Mamrota przejął kontrolę nad spotkaniem. Białostoczanie nie potrafili jednak w żaden sposób tego udokumentować, a obraz gry do złudzenia przypominał ten z pierwszej połowy. Nudy, nudy... i jeszcze raz nudy. Przebłysków i sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo, nie wspominając już o emocjach, bo tych nie było wcale.
Kiedy już myślami opuszczaliśmy stadion, a co poniektórzy przymykali oczy ze znużenia zdarzyło się, coś, co postawiło wszystkich na równe. Padła bramka, która uratowała to widowisko marnej jakości. Fiodor Cernych posłał bombę w kierunku bramki Malarza, a temu pozostało tylko potrzeć jak futbolówka wpada do siatki - był bez szans. Stadion przy Słonecznej wpadł w euforię. Po ośmiu latach czekania Jagiellonia ponownie pokonała Legię w Białymstoku, osiem długich lat, które dla kibiców z Podlasia ciągnęły się w nieskończoność.
Bramka Cernycha uratowała kibicom niedzielny wieczór, był to jedyny moment wart uwagi w tym meczu. Nic więcej się nie działo, obie drużyny czekała za głęboką gardą, czekając na ruch przeciwnika. Litwin wyprowadził jedyny cios w tej walce, którym położył mistrza Polski na kolana.
Mateusz Łukaszewicz
Powiązane linki: