Chciałoby się powiedzieć „pierwsze ligowe koty za płoty”. Ale nie, nie można przejść do porządku dziennego po tym, co stało się w Białymstoku na inaugurację sezonu 2025/2026.
Miało być miło, sympatycznie i przyjemnie. Wywiady miały być… A był cios „mokrą szmatą”. A tak po prawdzie to tych ciosów było cztery i Jagiellonia powinna się cieszyć, że przyjęła ich tylko tyle!
Całe szczęście, że Jagiellonia walczy aktualnie na dwóch frontach i oprócz zmagań ligowych mamy jeszcze mecze w Lidze Konferencji, gdzie w ostatni czwartek wygrała 2:1 na wyjeździe z serbskim FK Novi Pazar. Z całą pewnością poprawiło to nastroje wśród kibiców, a i zapewne pozwoliło podreperować nadszarpnięte morale drużyny. Tyle tylko, że mecz rozgrywany był przy absurdalnie wysokiej, sięgającej 40 stopni Celsjusza temperaturze, a i długa droga powrotna do Białegostoku także musiała odcisnąć piętno na kondycji fizycznej naszych piłkarzy.
Ale puchary pucharami, a liga ligą. Sam przed meczem z „Dziećmi Kukurydzy” z Niecieczy pałałem na tych łamach niczym nieskażonym optymizmem. Bo przecież to my jesteśmy brązowymi medalistami poprzedniego sezonu i ćwierćfinalistą ubiegłorocznych rozgrywek Ligi Konferencji, my przeprowadziliśmy naprawdę ciekawe transfery, my gramy u siebie… Tylko co z tego, skoro goście z Małopolski zdawali się o tym wszystkim nie wiedzieć?
A teraz do Białegostoku przyjeżdża drużyna przymierzana przez wszelkiej maści znawców do czołowych miejsc w lidze w bieżących rozgrywkach, czyli czterokrotny mistrz Polski – Widzew Łódź.
Dotychczas Jagiellonia zmierzyła się z Łodzianami 36 razy z czego sześciokrotnie na II-gim poziomie rozgrywek. Bilans to 14 zwycięstw Widzewa, 9 remisów i 13 meczów rozstrzygniętych na korzyść "Jagi". W bramkach 51:43 dla drużyny łódzkiej. Oba ubiegłoroczne „skalpy” padły łupem Jagiellonii, która najpierw we wrześniu 2024 roku wygrała w Białymstoku 1:0 po golu Afiego Pululu już w 2. minucie spotkania (powtórka mile widziana!), a następnie w takim samym, za przeproszeniem, stosunku zwyciężyła w Łodzi w meczu rozgrywanym 09.03. br. Tam bramkę zdobył Mateusz Skrzypczak.
Od tego czasu wiele się zmieniło. I to zarówno w Białymstoku, jak i w „sercu Łodzi”. Pozwolę sobie skupić się na zmianach w klubie naszych najbliższych rywali. Widzew pozyskał w letnim okienku transferowym 16 nowych piłkarzy na których wydał, jeśli wierzyć „Internetom” ponad 3,3 mln €. W sumie informacja ta nawet lekko mnie zdziwiła, gdyż spodziewałem się, że łodzianie pozyskali całą polska ligę i połowę pozostałych europejskich ;-). A tu tylko „prozaiczna” szesnastka piłkarzy! Każdego dnia, gdy tylko otwierałem piłkarskie portale internetowe informowały one bowiem o tym, że Widzew już kogoś pozyskał, pozyska, lub pozyskaniem jest zainteresowany. I w sumie nic się nie zmieniło, bo nawet dziś wyczytałem, że do miasta włókniarzy zmierza ofensywny pomocnik - Chorwat Tonio Teklic. Nie ma co ukrywać, że wraz z pojawieniem się w klubie nowego właściciela w osobie Roberta Dobrzyckiego (prezes i współwłaściciel firmy „Panattoni” zwanej też „Pan Antoni”) w Widzewie poszli „po bandzie”. Oprócz kupowania wszystkiego co się rusza i na drzewo nie ucieka, wymieniono całą „wierchuszkę” pionu sportowego w osobach dyrektora sportowego (Litwin Mindaugas Nikolicius) i trenera (Chorwat Zelijko Sopić, zwany też „Dusićem” od swoich ulubionych „igraszek” z piłkarzami). Ale co tam jakieś prozaiczne zmiany kadrowe! W Łodzi już snują plany rozbudowy stadionu, który aktualnie może pomieścić 18 000 ludzi, do nawet 30 000 miejsc! Oj, grubo tam szyją, grubo… Na tyle grubo, że byli w stanie sprowadzić z Korony Kielce Mariusza Fornalczyka za 1,5 mln € i ściągnąć na drugie skrzydło Samuela Akare z Botevu Plovdiv za 750 tysi „jurków”. Obaj już zresztą zdążyli dać się „Jadze” we znaki podczas „słynnego” letniego sparingu „przerżniętego” przez Jagiellonię 1:7. Że o kilku innych zacnych „kopaczach” typu najlepszy polski napastnik ligowy ubiegłego sezonu Sebastian Bergier z GKS Katowice, Angel Baena z Wisły Kraków, czy defensywny pomocnik Lindon Salahi z Rijeki nawet nie wspomnę… Oczywiście z Łodzi pognano też sporą ilość zawodników, ale nie ma co ukrywać, że byli to raczej piłkarze drugiego wyboru.
Tak dla porównania napiszę jedynie, że „Jaga”, także przeżywająca rewolucję kadrową, wydała podczas ostatniego okienka transferowego na nowych piłkarzy coś troszkę ponad 0,5 mln €. Czyli połowę tego, co zarobiliśmy na odejściu Mateusza Skrzypczaka i Lamine „Diabła” Fidigi. Ostatnim nabytkiem „Żółto-Czerwonych” jest oczywiście amerykański (jak to brzmi!) ofensywny pomocnik Az Jackson, który jeszcze nie zdążył zaprezentować się białostockiej publiczności. Na filmikach w „Internetach” wygląda bardzo fajnie, ale ja zapewne wyglądałbym tam też „całkiem całkiem” ;-). Życie pokaże.
Chyba nikogo nie muszę specjalnie przekonywać do przyjścia w niedzielę na Chorten Arenę. Będzie ciężko, niesłychanie ciężko. Ale właśnie dlatego Piłkarze potrzebują każdego Kibica, każdego gardła i każdego dumnie rozpostartego żółto-czerwonego szala! Widzimy się przy Słonecznej!
Fox