Kenny | 27-12-2014, 21:46 aktualizacja 29-12-2019, 07:56
Lata 1920-1945: Początki Jagiellonii i ciężkie czasy w klubie.
Historia Jagiellonii sięga roku 1920 (a nie jak jest błędnie podawane w większości źródeł - 1927 r.). Wtedy to żołnierze batalionu zapasowego 42 Pułku Piechoty im. Gen. Jana Henryka Dąbrowskiego (zasłużonego w walce o niepodległość Polski) wraz ze swoim przybyciem do Białegostoku założyli w naszym mieście Wojskowy Klub Sportowy 42 PP.
Warto wspomnieć, że w tym samym roku, Białystok odwiedził Marszałek Józef Piłsudski i po oficjalnej części wizyty, obejrzał jeden z pierwszych meczy 42 PP z Koroną Warszawa. Fakt, że na meczu protoplasty Jagiellonii Białystok, był jeden z największych Polaków w historii naszego państwa jest bez wątpienia ogromnym powodem do chwały.
Początkowo, występując w wileńskiej "A" klasie, wojskowi nie odnosili znacznych sukcesów, jednak w 1930 (grając już w Białostockim OZN), klub wywalczył mistrzostwo okręgu. Dzięki temu wojskowi mogli walczyć o I ligę, jednak w decydującym spotkaniu przegrali z WKS 82 PP Brześć 1:2.
Nazwa "Jagiellonia" po raz pierwszy pojawiła się 27 I 1932r. Wtedy to decyzją władz miejskich, z połączenia dwóch sportowych stowarzyszeń: WKS 42 Pułku Piechoty (piłka nożna) i Klubu Sportowego Związku Młodzieży Wiejskiej (lekkoatletyka), powstał nowy wielosekcyjny klub o nazwie - Białostocki Klub Sportowy Jagiellonia.
Nazwa, którą nadano klubowi, nie była przypadkowa, gdyż wiązała się z historią miasta i regionu, których losy przeplatały się z dziejami dynastii Jagiellonów, Wielkiego Księstwa Litewskiego i przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. W przedwojennej Jagiellonii dobrze spisywały się sekcje: lekkoatletyczna (mistrzowie kraju oraz olimpijczyk - Edward Luckhaus), bokserska, tenisowa, koszykarska, siatkarska oraz piłki ręcznej.
W Jagiellonii kontynuowano też piłkarskie tradycje WKS 42 PP, zajmując jego miejsce w rozgrywkach Białostockiego OZPN. Pierwszy mecz pod nową nazwą "Jagiellonia", białostoccy piłkarze rozegrali z lokalnym rywalem - Żydowskim Klubem Sportowym Białystok, wygrywając 4:2.
Niestety po kilku latach, nastał zły czas dla białostockiego klubu. Kłopoty finansowe spowodowały, że Jagiellonia musiała poprosić o pomoc wojsko. W ten sposób patronem klubu stał się 42 PP, a nazwę zmieniono na: Wojskowy Klub Sportowy Jagiellonia. Patronat wojska nie dostatecznie pomógł w rozwiązaniu wszystkich problemów i doszło do rozwiązania wielu sekcji, w tym również piłki nożnej (przekazano ją w 1938r. do WKS Strzelec Białystok). Kiedy rozpoczęła się w 1939 roku II wojna światowa, rozgrywki o mistrzostwo okręgu zostały przerwane. Na początku pod okupacją rosyjską, sowieci nie chcieli dopuścić do istnienia na zajętych przez siebie terenach żadnych klubów, tworząc własne. Potem, gdy doszło do wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941r. rejon Białostocczyzny znalazł się pod okupacją hitlerowską, gdzie zakazano jakiejkolwiek działalności sportowej.
Lata 1945-1983: Odrodzenie się klubu i stabilizacja.
Jesienią 1945 roku, po wyzwoleniu miasta, Jagiellonia została reaktywowana. Duża w tym zasługa Karola Kowalczyńskiego - przedwojennego piłkarza Jagiellonii. Utworzono pięć sekcji: lekkoatletyczną, piłki nożnej, boksu, szermierki i gier zespołowych. Jednak niedługo po tym Jagiellonia przestał istnieć, gdyż rządzący naszym krajem komuniści postanowili skazać na zapomnienie klub, którego nazwa przypominała o wspaniałym okresie w dziejach Polski. W jej miejsce grały po kolei Motor Białystok (rozwiązany w 1948 r.) oraz Wici Białystok (nazwę zmieniono na Związkowiec Białystok). W 1949r. powstała w Białymstoku nowa drużyna o nazwie Klub Sportowy Budowlani, który wchłonął w 1951r. sekcję piłki nożnej rozwiązanego Związkowca Białystok.
Dopiero w roku 1955 zespół Budowlani Białystok, zmienił nazwę na Jagiellonia Białystok i tak po 9 latach przerwy na sportowej mapie regionu znowu pojawiła się Jagiellonia. Aż do 1970 r. piłkarze "Jagi" nie odnosili sukcesów. Grali w lidze okręgowej i w "A" klasie. Po stopniowym marszu w górę, w końcu w 1975 r. piłkarze Jagiellonii pod wodzą Zbigniewa Bani po raz pierwszy awansowali do drugiej ligi, występując w niej nieprzerwanie do 1978 r. Następnie Jagiellonia "wędrowała" między trzecią a drugą ligą, a od 1983 r. Jagiellończycy grali już tylko w II lidze.
Lata 1983-1993: Lata chwały Jagiellonii
Po rundzie jesiennej rozgrywek 1985/86, trenerem zespołu został Janusz Wójcik. Jego zadaniem było uratować Jagiellonię przed spadkiem z II ligi. Jednak "Jaga" wygrywała wiosną mecz za meczem. Na 15 spotkań przegrała tylko raz. W efekcie na koniec rozgrywek, Jagiellonia uplasowała się na 3 pozycji. Następny sezon był jeszcze lepszy. Jagiellończycy stali się zespołem, którego musiał obawiać się każdy rywal. Nadeszły wówczas najpiękniejsze dla klubu chwile.
Jagiellonia awansowała do ekstraklasy. Pierwszym spotykaniem w tej klasie rozrywek był mecz z Widzewem Łódź, 8 sierpnia 1987 roku, który zakończył się remisem 1:1. Obejrzało go na wypożyczonym stadionie przy ulicy Kawaleryjskiej prawie 40 tysięcy widzów!
W sezonie 1987/88 zespół kierowany przez Mirosława Mojsiuszkę (zastąpił on po 11 kolejkach ekstraklasy na stanowisku I trenera Janusza Wójcika), po dobrej grze zajął 8 miejsce. W następnym sezonie "Jaga" zajęła to samo miejsce, awansując też do finału Pucharu Polski. W finałowym meczu 24 czerwca 1989 roku na stadionie w Olsztynie białostoccy piłkarze zmierzyli się z warszawską Legią. Jagiellończycy przegrali 2 : 5 (1 : 3), a bramki dla "Jagi" zdobyli: Jerzy Leszczyk i Jacek Bayer. Obserwatorzy olsztyńskiego finału uznali go za jeden z najlepszych w historii zmagań o Puchar Polski.
W tym historycznym meczu Jagiellonia wystąpiła w następującym składzie: Mirosław Sowiński - Jarosław Bartnowski, Mariusz Lisowski, Andrzej Ambrożej, Antoni Cylwik - Wiesław Romaniuk (69, Janusz Szugzda), Dariusz Czykier, Dariusz Bayer, Jerzy Leszczyk - Jacek Bayer, Jarosław Michalewicz (69, Cezary Kulesza).
Niestety po tym sukcesie, nie popisało się kierownictwo klubu, które wysprzedało do innych klubów ponad połowę podstawowych zawodników. Efektem tego był spadek do II ligi. Dopiero w 1992 roku Jagiellonia znów awansowała do I ligi, jednak na końcu rozgrywek zajęła ostatnie miejsce, spadając na zaplecze ekstraklasy.
Lata 1993-2003: Lata przełomu
Od tego czasu zaczął się stopniowy marsz w dół - po kilku sezonach w II lidze, Jagiellonia spadła do III ligi, a następnie do IV ligi. Po dwóch sezonach na tym szczeblu rozgrywek, białostoccy piłkarze awansowali do III ligi, i od razu do II ligi. Wtedy to trenera Tadeusza Gaszyńskiego zastąpił Wojciech Łazarek. Zarabiając ogromne pieniądze i wymieniając prawie cały skład, nie pomógł on w utrzymaniu się w II lidze. Wówczas zwolniono nieopłacalnego Łazarka, zatrudniając Witolda Mroziewskiego. Mimo dużych kłopotów finansowych, piłkarze awansowali do II ligi.
Sezon 2004-2005: Czekanie na powrót do Ekstraklasy
W 2004 roku Jagiellonia po raz kolejny przygotowywała się do sezonu jako drużyna drugoligowa. Cel klubu na sezon 2004/2005: Uplasowanie się na miejscach 1-6. Cel został zrealizowany ale z wielkimi niespodziankami. Sezon dla "Jagi"rozpoczął się fatalnie. Jagiellonia w pierwszych dziesięciu meczach nie zdobyła ani razu kompletu punktów! W międzyczasie ze stanowiska trenera zrezygnował Witold Mroziewski, a zastąpił go były reprezentant Polski, były trener Wisły Kraków, z którą odniósł wiele sukcesów - Adam Nawałka. Przez pierwsze mecze za swojej kadencji, nie mógł poukładać zespołu, choć było widać postępy w poczynaniach Jagiellończyków. Po pierwszych dziesięciu kolejkach Jagiellonia była prawie pewna spadku do III ligi. W końcu jednak przełamała się i wygrywała kolejne mecze. Dobra passa nieprzegranych jedenastu meczy z rzędu sprawiła, że "Jaga" pod koniec rudny wiosennej zajmowała w tabeli 8. pozycję. W rundzie wiosennej szło jej zdecydowanie lepiej niż w rundzie jesiennej. Ostatecznie "żółto-czerwoni" zajęli 6. miejsce w tabeli. W następnym sezonie Jagiellonia ma powrócić na boiska ekstraklasy.
Sezon 2005-2006: Blisko awansu
Runda jesienna: II liga Sezon rozpoczął się od spotkania z Lechią Gdańsk - beniaminkiem drugiej ligi. Zremisowaliśmy na cudzym terenie 1:1. Gra Jagiellonii jak na początek sezonu nie była zachwycająca. Prowadziliśmy już w pierwszych minutach po pięknym strzale Jacka Chańko z rzutu wolnego. Gra jednak nam nie wychodziła. Widoczny był brak zrozumienia między formacjami naszego zespołu. W międzyczasie czerwoną kartką został ukarany debiutujący w Jagiellonii Ariel Jakubowski. Jaga nie potrafiła dowieźć wyniku do końca i w ostateczności zremisowała z Gdańskim zespołem. Rozpoczęliśmy sezon od remisu. Co ciekawe po tej kolejce liderem w tabeli była Drwęca, która spadła w tym sezonie do III ligi. W końcu nadszedł czas by zainaugurować sezon przed własną publicznością. W ulewny dzień na Słonecznej stawiło się wielu kibiców, którzy chcieli ujrzeć przyszłego pierwszoligowca, gdyż takie były założenia na sezon. Żółto-czerwoni podejmowali drużynę Śląska Wrocław. Byliśmy drużyną przeważającą, choć nie grającą wyśmienicie. Być może było to spowodowane złym stanem murawy, która była w tym dniu przesiąknięta. Jagiellonia w porównaniu do wrocławian grała bardziej dojrzałą piłkę. Dynamiczna szybka piłka, która zapadła mi w pamięci. W tym meczu można było również pochwalić naszych skrzydłowych pomocników, którzy odgrywali bardzo ważną rolę, co można było ujrzeć również w kolejnych spotkaniach. Po bramkach Wojtka Kobeszki i Jacka Chańki pokonaliśmy drużynę Śląska 2:0. Niestety kilka minut po strzeleniu swego pierwszego gola w sezonie,"Kobi" doznał kontuzji barku. Przyszedł czas na wyjazd do jakże malowniczej miejscowości, Czermna :) Oczywiście nasza drużyna wychodziła na boisko jako faworyt rozgrywek. Gra naszych kopaczy tego nie pokazała. Na tle drużyny Heko wyglądaliśmy jak przeciętny ligowiec. Gra była nudna i mało atrakcyjna. Jednak trzeba zwrócić uwagę na to, iż od 25. minuty Jaga grała w osłabieniu, po czerwonej kartce Jacka Chańko. W międzyczasie sędzia spotkania nie uznał gola strzelonego przez Remigiusza Sobocińskiego. Przełomowy moment meczu to 61. minuta i piękna składna akcja Jagiellonii, po której kapitan naszego zespołu, Jacek Markiewicz główkując skierował piłkę do siatki. Mimo wyniku gra kibicom nie mogła się podobać. Po tym spotkaniu Jagiellonia uplasowała się na pozycji lidera II ligi. Wszyscy śpiewali: Mamy lidera, BKS mamy lidera! Jako ówczesny lider Jagiellonia przystępowała do kolejnego meczu na Słonecznej. Tym razem przyjechali do nas piłkarze z Nowego Miasta Lubawskiego. Nasza drużyna już w 6. minucie objęła prowadzenie po rzucie karnym, który został wykonany przez Roberta Speichlera. Gra Jagiellonii wyglądała może nie tragicznie, ale nikomu nie mogła się podobać. Wiele strat w środku boiska, co powodowało, iż nasi rywale stwarzali groźne sytuacje pod naszą bramką. Obrona nie wpełni zorganizowana. Mimo to, nasi piłkarze strzelili drugą bramkę, a dokładniej niezawodny jak się później okazało Ernest Konon. Na tej bramce widowisko się skończyło. Gra była brzydka i pełna niedokładnych zagrań. W końcówce meczu kibice mogli trochę się przestraszyć, gdyż rywale wykorzystali błąd białostockiej obrony i strzelili na 2:1. Nadal mieliśmy lidera. Już 4. dni później kibice mogli poraz kolejny oglądać mecz żółto-czerwonych. Do Białegostoku wraz z rzeszą wiernych kibiców zawitała ekipa z Radomia. Jeden z piękniejszych meczów w rundzie jesiennej jak i całym sezonie. Nie skłamię jeśli powiem, że mecz stał na pierwszoligowym poziomie. Piękny doping kibiców, ładna pogoda i co najważniejsze - ładna gra naszych zawodników. Prowadziliśmy już w 3. minucie po strzale Ernesta Konona. Gra toczyła się w każdym zakątku boiska. Każdy piłkarz walczył o najmniejszy skrawek boiska. Piłka wędrowała spod jednej bramki pod drugą. Było wiele akcji podbramkowych. Gra naszych piłkarzy była godna pochwały. Skutkiem tej dobrej gry było podwyższenie wyniku przez Pawła Sobolewskiego na 2:0. Do szatni zawodnicy schodzili przy rezultacie 2:1, gdyż w 42. minucie do bramki Andrzeja Olszewskiego trafił Jakub Cieciura. W 86. minucie kibice na Słonecznej byli świadkami jednego z piękniejszych goli w rundzie. Darek Łatka posłał z 30 metrów piłkę prosto w okienko bramkarza gości. Wszyscy wiedzieli, że 3 punkty zostaną w Białymstoku. Jednak na moment wszyscy zamarli w ciszy gdyż na 3:2 w 90. minucie strzelił Abel Salami. W Białymstoku dalej można było usłyszeć pieśniu typu: "Quantanamera! Białystok miastem lidera" W szóstej kolejce Jagiellonia grała ponownie na stadionie przy ul. Słonecznej. Tym razem naszym rywalem był Piast Gliwice. Jaga grała fatalnie. Prawie każdy z zawodników nie wypełnił swoich założeń. Zremisowaliśmy 1:1 a po spotkaniu posypały się kary dyscyplinarne jak i pieniężne. Do rezerw zostali przesunięci: Andrzej Olszewski, Jacek Chańko oraz Darek Łatka. W drużynie zaczęło się dziać źle! Kolejnym spotkaniem miał być mecz z Polonią Bytom. Jednak z powodu braku stadionu Polonia musiała oddać 3 punkty białostockiemu zespołowi. Naszym rywalem w 8. kolejce był Łódzki Klub Sportowy. Kibice stworzyli piękną atmosferę poprzez doping i oprawę meczową. W "Ulu" nasze pszczółki dostały łomot od łódzkiego zespołu i przegrały 0:2. Gra naszych kopaczy z meczu na mecz wyglądała co raz gorzej. Kilka dni później uśmiechy na twarzach białostockich kibiców pojawiły się ponownie. Żółto-czerwoni po całkiem przyzwoitej grze wygrali na wyjeździe ze Szczakowianką Jaworzno 1:3. Bramki dla naszego zespołu strzelali: Tomasz Pawlak, Remigiusz Sobociński oraz Arkadiusz Kubik. Nie obeszło się bez błędów. Jak zwykle nasi piłkarze nie potrafili dotrzymać wyniku na "zero z tyłu". Bramka dla "Szczakowej" padła w końcowych minutach meczu. Kolejne spotkania to bezsensowne straty punktów przez nasz zespół. Świadczy o tym chociażby kolejny mecz Jagi. Zremisowaliśmy na wyjeździe z Górnikiem Polkowice 2:2. Remis w meczu wyjazdowym wydaje się całkiem przyzwoity. Jednak, gdybyśmy spojrzeli na to z punktu widzenia kibica, który przejechał całą Polskę i zasiadł na sektorze gości w Polkowicach to ten "całkiem przyzwoity" wynik stał się totalną porażką. Żóło-czerwoni po strzałach Konona i Łatki w 31. i 33. minucie objęli prowadzenie i dali powód do radości, gdyż każdy myślał o wysokiej wygranej. Było wręcz przeciwnie. W 49. minucie spotkania piłkę do naszej bramki wpakował Marcin Jeziorny, a 17 minut przed końcem meczu sędzia podyktował rzut karny Górnikom, którzy nie zmarnowali sytuacji i wyrównali na 2:2. Liczba kibiców gospodarzy była powalająca - 300 :) Gra Jagiellonii w rundzie jesiennej wyglądała na zasadzie: remis, wygrana, porażka. Drużyna Adama Nawałki miała problemy ze znalezieniem stałej formy, która pozwoliłaby na wysokie wygrane w każdym meczu. Każdy kibic myślał, że ta forma przyszła w spotkaniu z KSZO. Wówczas ostrowiczanie zostali rozłożeni na łopatki przez naszych piłkarzy. Wygraliśmy wysoko, bo aż 6:0. Co napawało optymizmem, wszystkie bramki padły w przeciągu 45 minut! Każdy myślał, że pora wskoczyć ponownie na fotel lidera. Na myśleniu się skończyło. Team Nawałki wyjechał do Włocławka, by ponownie rozgromić rywala. Ale ponownie przyszedł system "Wygrana, remis, porażka" i nasi kopacze zremisowali z ówczesnym Kujawiakiem 1:1. Co gorsza! Kolejna bramka stracona w końcowych minutach meczu. Brak koncentracji! Nie wiadomo było czy się śmiać czy płakać. Żółto-czerwoni poraz kolejny zawiedli. Jedynym naszym plusem w rundzie jesiennej były bramki strzelane przeważnie w pierwszych 15 minutach meczu. Co z tego, jeżeli traciliśmy je kilka minut przed końcem. W międzyczasie rozgrywaliśmy spotkania pucharowe z Górnikiem Łęczna, o których napiszę później. Po awansie do następnej rundy PP, piłkarze z Białegostoku udali się do Chorzowa gdzie ponieśli kolejną bezsensowną porażkę z Ruchem (1:0). Drużyna choć słabo grała, to kibice nie zawiedli. Licznie się stawili na Słonecznej na meczu z Podbeskidziem. Żółto-czerwoni nie mogli zawieść fanów i wygrali 3:1. Ten mecz na pewno zapadnie w pamięci kibiców Jagiellonii. W ciągu 4 minut nasz zespół strzelił 3 bramki! A ja swoje: system dalej działał. Po wygranej nad Podbeskidziem przyszedł czas na porażkę z Widzewem Łódź. Gra Jagiellonii w rundzie jesiennej wyglądała jak skecz jednego z kabaretów. Nie dość, że mecz przegrany to bramka padła poraz kolejny pod koniec meczu. Mimo wyniku kibice Jagiellonii na stadionie w Łodzi bawili się wspaniale. Ekipy obu drużyn pokazały się z jak najlepszej strony. Na zakończenie sezonu przyszedł czas na drużynę Zagłębia Sosnowiec i Świtu. Piłkarze białostockiej drużyny zagrali fatalnie, a bramka Jacka Markiewicza w meczu z sosnowiczanami była aluzją do urody całego meczu. Gdyby nie wspaniały doping kibiców, połowa stadionu spałaby w dobre. Remis z Zagłębiem oraz ze Świtem, z którym Jaga grała w następnej kolejce popsuł humory wszystkim kibicom w Białymstoku. Mimo to zakończyliśmy rundę jesienną jako 3 drużyna w tabeli.
Puchar Polski Odra Opole - Jagiellonia Białystok 0:0 (2:4 d.) - I runda Jagiellonia Białystok - Górnik Łęczna 1:0 - II runda Górnik Łęczna - Jagiellonia Białystok 1:2 d. - II runda Jagiellonia Białystok - Polonia Warszawa 1:3 (1/8 finału) Polonia Warszawa - Jagiellonia Białystok 2:3 (1/8 finału) .
Runda wiosenna: Po przerwie zimowej, kiedy to Jagiellonia zajmowała trzecią pozycję w tabeli, wszyscy mieli nadzieję, że pierwszy raz po kilkunastu latach ich ukochana drużyna "wstąpi w szeregi ektraklasy". Pierwsze kolejki rewanżowej rundy pokazały nam jednak, że druga liga zawita również w przyszłym sezonie na Słonecznej. Sezon rozpoczął się od meczu z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie na wyjeździe. Zremisowaliśmy wówczas po fatalnej grze z outsiderem II ligi. Nastroje zarówno w drużynie jak i wśród kibiców się pogorszły. Słaba, zbudowana z samych juniorów drużyna Drwęcy zremisowała z drużyną, której celem jest awans. Czas na rehabilitację przyszedł już 4 dni później, bo właśnie wtedy do Białegostoku zawitała drużyna Heko Czermno. Kolejne zaskoczenie. "Niepokonana Jagusia kochan" prawie na kolanach. Zremisowaliśmy z drużyną, która podobnie jak Drwęca dziś siedzi w III lidze. Mało tego, prawie przegraliśmy 1:0. Arbiter tego spotkania jednak nie uznał bramki strzelonej ze spalonego. Wtedy wszyscy zrozumieli, że w przerwie między rundami za dużo się mówiło o awansie. Przyszedł czas na rewanż, ale rewanż naszych rywali. Jedynie Radomiak nie potrafił zrewanżować się za rundę jesienną. Nasi piłkarze po pięknej grze wygrali w Radomiu 1:3. Jednak prowadzenie w 20. minucie objęła drużyna Radomiaka. Pierwsza bramka Jagiellonia padła 9 minut później po strzale niezawodnego Ernesta Konona. Na 1:2 podwyższył ten sam napastnik w 67. minucie, a wynik zamknął dwie minuty później Remigiusz Sobociński. Wszyscy się cieszyli i śpiewali. Do czasu... Kolejny mecz to już totalna porażka, chociaż jak twierdzili sami piłkarze, nikt nie wie dlaczego tak się stało. Przegraliśmy na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 4:2. Śląsk chociaż nic nie pokazał w tym meczu, zdołał wygrać z drużyną Nawałki. Dość kontrowersyjne może być to, iż sędzia tego spotkania podyktował gospodarzom 2 rzuty karne. Jednak my także mieliśmy jeden do wykorzystania, ale nasz kapitan niestety nie wykorzystał tego. Wszyscy nie wierzyli co się dzieje z drużyną. Raz przegrywała, innym razem wygrywała. I nastał moment, gdy drużyna i kibice nie byli jednym. Jagiellonia podejmowała na własnym stadionie Lechię Gdańsk. W 52. i 63. minucie do bramki Maćka Zająca trafiali odpowiednio: Piotr Wiśniewski i Grzegorz Król. Skutek: 0:2 dla Lechii. Kibice stracili nerwy i ... zaczęli podsumowywać pracę naszych piłkarzy hasłami: "Piłkarzyki - pajacyki". Czy mieli rację? Nie będę tego komentował. Jedynie bramka Remigiusza Sobocińskiego udowodniła, że jednak potrafimy strzelać bramki. Następnie na Słoneczną (choć w tym dniu nieźle padało) zawitała Polonia Bytom. Drużyna, która przyjeżdżała tu walczyć o choćby jeden punkt! Dla niej to był sukces. Wyjechała z... trzema punktami. Jagiellonia przy prawie cichych trybunach (piknikow nie dało się nie uslyszeć) przegrała ze słabą Polonią Bytom 0:1. Po stracie bramki kibice zaczęli skandować: "Jagiellonia to MY". Podobnie jak w meczu z Heko, sędzia spotkania nie uznał gola strzelonego przez gospodarzy ze spalonego. Mogliśmy przegrać 0:2. Wszyscy domgali się odejścia Adama Nawałki. I stało się! Trener żółto-czerwonych stwierdził, iż to klub zadecyduje o tym, czy ma odejść. Panowie po dżentelmeńsku się pożegnali i do klubu zawitał Jurij Szatałow - były trener Kani Gostyń, która w tym sezonie awansowała do II ligi, będąc jeszcze dwa lata temu w IV lidze. Pierwszy mecz Szatałowa to pojedynek z Łódzkim Klubem Sportowym. Nasza drużyna na wyjeździe zremisowała 0:0. Jednak potem przyszła chwila uśmiechu na twarzach białostockich kibiców. Nasi piłkarze po długim okresie bez wygranej, pokonali na własnym stadionie drużynę Szczakowianki Jaworzno. Zwycięstwo zapewnił nam w 39. minucie Jacek Chańko. Wśród kibiców zapanowała odrobina nadziei na lepszą grę i upragniony awans. Nadzieja była jeszcze większa, gdy kilka dni później Jagiellonia wygrała ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki aż 0:3. Pierwsza bramka wpadła już w 3. minucie meczu po strzale Roberta Speichlera. Kibice jadący na ten mecz prawie zdewastowali z radości pociąg, gdyż tego gola oglądali właśnie z zatrzymującego się nieopodal stadionu pociągu. Kolejne gole padały po trafieniach bramkostrzelnego Ernesta Konona i Dzidosława Żuberka. Jagiellończycy przyjechali do Białegostoku w dobrych humorach i czekali na przyjazd z Polkowic Górników. Zespół Górnika Polkowice zgodnie z zapowiedzią przyjechał i zabrał nam wraz z trzema punktami uśmiechy z szczęśliwych twarzy. Wygraną dla Górników zapewnił w 71. minucie Zbigniew Murdza. Ten mecz pokazał nam, jak można dobrze grać na boisku ale łatwo stracić bramkę. Po głupim błędzie przegraliśmy na własnym stadionie 0:1. Kolejnym spotkaniem żółto-czerwonych była potyczka z piłkarzami KSZO. Ogólnie nie ma o czym pisać poza wynikiem, gdyż gra na boisku była nudna, brzydka i nieciekawa. Jedyne co "pocieszało" nas to jeden punkt zdobyty na obcym terenie. Następnie do Białegostoku zawitała drużyna Hydrobudowy. Pseudoudziałowcy mogli wówczas popatrzeć na to, że ich drużyna czy gra we Włocławku czy też Bydgoszcz to i tak przegra. Wygraliśmy w pięknym stylu 3:1 po dwóch golach Tomasza Moskala i jednym Arka Kubika. Honorową bramkę dla Hydrobudowy strzelił Benjamin Imeh. I przyszła forma znanego jakże systemu: "wygrana - przegrana". Po efektownym zwycięstwie z Hydrobudową nadszedł czas na porażkę z Ruchem Chorzów. Po słabej grze zawodników, nasz zespół przegrał 0:2. Jedyne dobre wrażenie w tym spotkaniu wywołali kibice, którzy w przeciwieństwie do meczu z Polonią Bytom kibicowali do zejścia piłkarzy do szatni. Wszyscy śpiewali: "Za rok nasza ekstraklasa". Skreśliliśmy za wcześnie Jagę. Przyszedł dzień, w którym Jagiellonia poraz kolejny wygrała. Tym razem pokonaliśmy po ciężkim boju na grzązkim boisku Podbeskidzie 0:1. Trzy punkty na konto Jagi i... coraz wyższa pozycja w tabeli, chociaż do 2. miejsca daleko. Kolejne spotkanie to wielkie święto w Białymstoku. Na Słonecznej - Żółto - Czerwonej Strefie - zawitała ekipa z Łodzi, Widzew. Wraz z liczną rzeszą kibiców przybyli świeżo upieczeni pierwszoligowcy. Kibice stworzyli piękne widowisko, a piłkarze jeszcze piękniejsze. Choć przegrywaliśmy od 22. minuty 0:1, to bramki Tomasza Moskala i Ernesta Konona w 70. i 76. minucie doprowadziły do tego, że cała Ul(tra) wypchana po brzegi "pszczółkami" bzyczała. Bzyczała nie bez powodu. Wyniki innych rywali w tej kolejce, tak poprzestawiały lokaty w tabeli, że wygrana z Zagłębiem Sosnowiec zapewniłaby nam baraże o ekstraklasę. Nasi kopacze podobnie jak kibice zmobilizowali się na spotkanie w Sosnowcu i wygrali je po ciężkim boju 1:2. Decydującą bramkę dla Jagi strzelił Wojtek Kobeszko, a w myślach kibiców pozostała radość po meczu i "palec sprawiedliwości" :) Zostały baraże... A w barażach... dwie porażki. Najpierw przegraliśmy na własnym boisku z Arką 0:2 po golach Grzegorza Pilcha i samobójczym Arka Kubika. Wszyscy skandowali: "W Gdyni 3:0, BKS w Gdyni 3:0!". Wszystko byłoby pięknie, ślicznie gdybyśmy w rewanżowym spotkaniu już w 3. minucie nie przegrywali 2:0. Mimo to nasi walczyli. Niestety zdołali tylko wykorzystać podyktowany rzut karny i pozostawić dobre wrażenie. II liga pozostała w Białymstoku na kolejny sezon.
Sezon 2006-2007: Awans do Ekstraklasy
Sezon 2006/07 był przełomowym momentem w najnowszej historii klubu.
Przed sezonem trenerem zespołu został dotychczas pracujący w Śląsku Wrocław Ryszard Tarasiewicz. Wraz z nim do klubu przyszedł jego asystent Waldemar Tęsiorowski. Do Białegostoku wrócili byli zawodnicy Jagi, między innymi Marcin Kośmicki i Mariusz Dzienis. Dołączyli także nowi zawodnicy jak na przykład Janusz Wolański, Jacek Banaszyński czy Mateusz Cieluch. Jagiellonia miała bardzo udaną inaugurację sezonu - piłkarze wygrali w Ostrowcu z KSZO 2:0 po czym kontynuowali dobrą serię i przez kilka pierwszych kolejek byli liderami tabeli. Niestety z czasem nasz zespół zaczął gubić punkty, lecz rundę jesienną zakończył w czołówce tabeli.
W przerwie zimowej z rozgrywek drugiej ligi wycofał się zespół Hydrobudowy (grający pod herbem Kujawiaka) co znacznie ułatwiło Jagiellonii osiągnięcie celu. Do naszego klubu dołączyło kilku zawodników, którzy wiosną mieli bardzo duży wpływ na grę zespołu. Byli to między innymi: Mariusz Marczak, Rafał Naskręt, Vuk Sotirović czy Rafał Bałecki. Początek rundy wiosennej po raz kolejny był w naszym wykonaniu bardzo słaby. Wyniki osiągane przez drużynę nie były na miarę oczekiwań działaczy i kibiców. Dlatego zarząd podziękował za współpracę duetowi Tarasiewicz - Tęsiorowski. Trenerem został mało dotychczas znany, młody i ambitny szkoleniowiec Artur Płatek. Jego asystentem został były zawodnik Jagi - Dariusz Czykier. Zmiana ta szybko przyniosła pozytywne zmiany w grze naszego zespołu. Dobre wyniki osiągane w spotkaniach Ruchem czy Polonią Bytom sprawiły, że Jagiellonia już w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec zapewniła sobie awans to ekstraklasy. Po meczu z Zagłębiem nasi piłkarze mieli do rozegrania jeszcze mecz z Unią Janikowo na swoim stadionie. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2 i piłkarzom, działaczom oraz oczywiście kibicom nie pozostało nic innego jak tylko świętowanie awansu do ekstraklasy. W pamięci każdego kibica pozostaną chwile, które wtedy przeżywaliśmy. Piłkarze wraz ze sztabem szkoleniowym przejechali na platformie ze stadionu na plac Uniwersytecki gdzie odbyła się feta z okazji awansu. Oczywiście przez cały czas towarzyszyły im tysiące kibiców. To była szalona noc, którą będziemy wspominać jeszcze przez długie lata...
Warto wspomnieć, że w ostatnich 5 spotkaniach sezonu w barwach naszego zespołu na prośbę trenera Płatka występował wielokrotny reprezentant Polski - Tomasz Wałdoch. Tomek pokazał wielką klasę grając za darmo, a w czasie kiedy przebywał na boisku Jagiellonia nie straciła ani jednej bramki!
Awans do ekstraklasy po tylu latach wyzwolił wielki głód piłki w Białymstoku. Runda jesienna w wykonaniu naszego zespołu na pewno przejdzie do historii. Mimo początkowych niepowodzeń i przegranych nadeszły piękne chwile. W pierwszym szeregu należy tu wymienić wygraną Widzewem Łódź w dramatycznych okolicznościach. Jednak osłoda tej rundy były piękne gole oraz wygrana przy wspaniałej atmosferze na trybunach z Lechem Poznań. Jagiellonia już prowadziła 2-0 by za chwile jedynie remisować. Jednak to nie było wszystko na co było stać nasz zespół. Przy ogłuszającym dopingu siąpiącym deszczu to Jaga umiała strzelić kolejne dwa gole i tym samy zapewnić sobie zwycięstwo nad faworyzowanym rywalem. Mina Franza Smudy po tym spotkaniu – bezcenne! Runda jesienna była wyjątkowo udana w wykonaniu naszego zespołu. Jagiellonia zajmowała w tabeli 9 miejsce z dorobkiem 24 punktów i nic nie wskazywało na to, że nadejdzie katastrofa. Ta jednak się stała. Brak wzmocnieni i wyraźne ubytki w zespole spowodowały, że Jaga na wiosnę grała delikatnie mówiąc tragicznie. Jedynie 4 punkty zdobyte i tragiczne porażki to całkowity obraz zespołu z Białegostoku. Jagiellonia staczała się i jedynie dzięki temu, ze przeciwnicy również grali słabo a Widzew przegrał u siebie z Zagłębiem Sosnowiec, można dziękować, ze Jaga miała miejsce uprawniające do gry w barażach. W międzyczasie z zespołem pożegnał się Artur Płatek fantastycznie pożegnany przez naszych kibiców. W dodatku nad całą liga stanęło widmo dalszych kar za korupcje i jak się w konsekwencji okazało nie doszło rozgrywania baraży. Do zespołu dołączył nowy trener z charyzmą Michał Probierz, który przy współudziale zarządu dokonał czystki w składzie. Z zespołem pożegnali się Banaszyński, Kałużny, Napierała, Kwiek, Bruno, Marczak, Sobociński, Sotirovic, Wasiluk, Truszkowski, Sokołowski. Na ich miejsce przyszli zarówno rutyniarze z bogatym CV ale i również młodzi głodni piłki zawodnicy. Znając charakter zespołów prowadzonych przez Probierza można mieć nadzieję, że Jaga będzie miała charakter i będzie czarnym koniem rozgrywek. Na chwilę obecną trudno jednak cokolwiek powiedzieć i napisać o zbliżającym się sezonie. Po pierwsze nie wiadomo kiedy wystartuje po drugie w jakim składzie i czy w ogóle to się stanie. Bałaganu w polskiej piłce czas jeszcze nie dobiegł końca i na to się nie zanosi.
Nowożytność
Sezon 2009/2010
Po kilka latach Jagiellonia na stałe zadomowiła się w ekstraklasie. Jednak demony przeszłości powrócił i przypomniały o swoim istnieniu ze zdwojoną siłą. Za korupcję nasz zespół ukarany karą -10 punktów w tabeli na początku sezonu 2009/2010. Przed zespołem stanęło wyjątkowe trudne zadanie. Utrzymanie się w lidze. Michał Probierz musiał skompletować zespół tzw. starych wyjadaczy na czele z Tomkiem Frankowskim oraz Kamilem Grosickim i utrzymać ekstraklasę w Białymstoku. Zespół rozpoczął ligę nadspodziewanie dobrze. Już po 4 kolejkach całkowicie odrobił straty i szybko piął się w ligowej tabeli ostatecznie zajmując w tabeli 11 pozycję z 3 punktami na koncie. Był to spory sukces, szczególnie, że w początkowym okresie sezonu wszyscy wskazywali Jagiellonię jako pierwszego kandydata do spadku. Los był na tyle przekorny, że w tym sezonie Jagiellonia wywalczyła również swój największy sukces. W Bydgoszczy po jednej bramce Andiusa Skerli Jagiellonia sięgnęła po Puchar Polski i przy wspaniałym dopingu tysięcy żółto-czerwonych fanów udało jej się to czego nie udało się uzyskać w pamiętnym roku 1987.
Po zdobyciu Pucharu Polski Jaga automatycznie awansowała do eliminacji Ligi Europy. Rozpoczynając je od trzeciej rundy spotkała się z Arisem Saloniki. W pierwszym spotkaniu rozgrywanym w Białymstoku Jaga przegrała 1:2. W rewanżowym spotkaniu nasz zespół już grał lepiej, ale niestety również nie był w stanie pokonać faworyzowanego rywala i zremisowała 2:2.
Sezon 2010/2011
W kolejnym sezonie Jagiellonia przystępowała do zmagań ligowych w całkowicie innych nastrojach. Skład był ustabilizowany doszło kilku ciekawych zawodników i wszyscy czekaliśmy na więcej. Tak też się stało. Jagiellonia z Frankowskim na czele grała koncertowo i po rundzie jesiennej była liderem ekstraklasy. Niestety podczas zimowego okienka transferowego z klubem pożegnał się Kamil Grosicki i ostatecznie nasz zespół musiał na koniec zadowolić się jedynie 4 miejscem w tabeli. Do medalu zabrakło niewiele. Na pocieszenie należy napisać, że Tomasz Frankowski z 14 bramkami na koncie został po raz czwarty w karierze królem strzelców. Taki wynik osiągnięty w lidze spowodował, że nasz zespół po raz drugi z rzędu zakwalifikował się do eliminacji Ligi Europy. Tym razem losowanie nie było zbyt łaskawe i na drodze stanął Irtysz Pawłodar. W pierwszym meczu rozgrywanym w Białymstoku Jaga wygrała 1:0 i ze skromnym zadatkiem leciała do Kazachstanu po awans do kolejnej rundy eliminacji. Niestety w Pawłodarze Jagiellonia przegrała 0:2 i musiała pożegnać się z pucharami. Jak się okazało na zdecydowanie dłużej niż rok. Po tym meczu z prowadzenia Jagiellonii zrezygnował Michał Probierz, a jego miejsce zajął Czesław Michniewicz.
Sezon 2011/2012
W kolejnym sezonie Jagiellonia spisywała się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Trener Michniewicz przemeblował skład na swoją modłę, ale to nie wystarczało i już w przerwie zimowej musiał pożegnać się z pracą w Białymstoku. Jego miejsce zajął kompletny debiutant Tomasz Hajto. W tym sezonie w Jagiellonii zagrał również Ebi Smolarek oraz kilku innych wyróżniających się ligowców, którzy mieli coś do udowodnienia. Rozwijali się Sandomierski, Dzalamidze, Makuszewski i kilku innych uzdolnionych zawodników. Nie dało to jednak zbyt wiele i zespół na koniec sezonu uplasował się w środku tabeli ligowej na 10 miejscu z dorobkiem 39 punktów.
Sezon 2012/2013
W kolejnym sezonie Jagiellonia nie poprawiła swojego wyniku w lidze i ponownie zajęła 10 miejsce w tabeli. Jaga zdobyła o 2 punkty mniej niż w poprzednich rozgrywkach. Panowało ogólne rozgoryczenie i niezadowolenie z gry i wyników zespołu. Po zakończeniu sezonu nie przedłużony został kontrakt z Tomaszem Hajto a jego miejsce zajął Piotr Stokowiec.
Sezon 2013/2014
Wraz z pojawieniem się nowego trenera zabrakło w Białymstoku miejsca dla Smolarka, ale za to pojawił się ulubieniec wielu kibiców Jakub Tosik. Stokowiec rozpoczął ciężką pracę budowy drużyny, a wyniki były różne. Być może zabrakło trochę cierpliwości zarządowi, być może dobrze postąpiono, ale na kilka kolejek przed końcem sezonu Jagiellonia rozwiązała kontrakt ze Stokowcem, a w jego miejsce powrócił odnoszący poprzednio sukcesy z Jagą Michał Probierz. Sezon został uznany za stracony, a Probierz konstruował skład na kolejne rozgrywki. Ostatecznie zmiana trenera przyniosła pozytywny efekt, bo Jagiellonia mimo wielu problemów utrzymała się w lidze z dorobkiem 29 punktów na 11 pozycji w tabeli. Emocje jednak były do końca rozgrywek, szczególnie, że był to pierwszy rok obowiązywania nowej formuły rozgrywek z podziałem na grupę mistrzowską i spadkową.
Sezon 2014/2015
To był wyjątkowy sezon dla Jagiellonii. W końcu otwarty w całości został nowy stadion, spełniający europejskie normy i wymagania, a co za tym idzie Europą powiało w Białymstoku. Jagiellonia od początku sezonu spisywała się bardzo dobrze. Z każdym krokiem i meczem czuliśmy wszyscy że czaka nas wyjątkowy sezon. Tak też się stało. Po wielce emocjonującej końcówce ligi Jagiellonia wywalczyła trzecie miejsce w tabeli zdobywając tym samym po raz pierwszy w swojej historii medal mistrzostw Polski. Radość, feta jak po zdobycia mistrzostwa. NA zawsze w pamięci pozostaną mecze z końcówki sezonu z Wisłą Kraków w Białymstoku oraz z Lechią Gdańsk, gdzie nasz zespół przegrywał już 0:2, ale zdołał wygrać po szaleńczej końcówce meczu 4:2. Mecz był na tyle istotny, że to właśnie ten wynik zadecydował o końcowym miejscu w tabeli. Chwile dla których warto było żyć. W związku z osiągniętym wynikiem Jagiellonia zagrała po raz trzeci w eliminacjach Ligi Europy. W pierwszej rundzie łaskawy los spowodował, że przeciwnikiem był litewski zespół Kruoi. Na Litwie w Szawłach Jagiellonia wygrała po 1:0 po golu w ostatniej minucie Świderskiego, a w koncercie przy Słonecznej Litwini zostali zmiażdżeni 8:0. W kolejnej rundzie przyszło się zmierzyć naszemu zespołowi z cypryjską Omonią Nikozja. W Białymstoku padł bezbramkowy remis, a w rewanżu na Cyprze po golu nomen omen Cilliana Sheridana gospodarze cieszyli się ze zwycięstwa i awansu do kolejnej rundy rozgrywek.
Sezon 2015/2016
W kolejnych rozgrywkach nie było już tak kolorowo jak w sezonie poprzednim. Po sprzedaży dużej ilości zawodników zespół nie był w stanie długo złapać odpowiedniej formy. Kontuzje zaburzenie przygotowań w związku z grą w pucharach doprowadziły do tego, że zamiast walki o czołówkę w tabeli zespół musiał niemalże do ostatniego meczu walczyć o utrzymanie. To nastąpiło w szalonym meczu w Białymstoku z Podbeskidziem Bielsko Biała, gdzie Jaga przegrywała, ale w ostatnich minutach meczu umiała się podnieść i ostatecznie wygrać to spotkanie pieczętując tym samym utrzymanie w lidze. Ostatecznie z dorobkiem 28 punktów na koncie Jagiellonia zajęła 11 miejsce w tabeli.
Sezon 2016/2017
Nauczeni minionym sezonem włodarze Jagi nie osłabiali zespołu. Do składu dołączyło kilku zawodników, którzy byli wzmocnieniem. Świetne zawody od początku rozgrywali Vassilliev, Cernych. Na boku obrony rewelacyjnie spisywał się Tomasik, który został najlepiej asystującym obrońcą w lidze. W środku rządzili Góralski z Romańczukiem. Obrona z Gutim i Runje to był duet nie do przejścia dla większości ligowców. To wszystko spowodowało, że po zimie Jaga była na pierwszej pozycji w tabeli i nie oddawał prowadzenia bardzo długo na wiosnę. Zauważyć należy, że liga w tym sezonie była wyjątkowo mocna. Legia Lech i Lechia nie oddawały pola i cały czas liczyły się w walce o najwyższe cele. Jagiellonia mimo skromnego budżetu nie oddawała jednak pola i nie była gorsza. Szczególnie że w zimie do zespołu dołączyło dwóch zawodników, którzy realnie wzmocnili skład. Zakontraktowanie Novikovasa jak Sheridan znacząco podniosło jakość naszej drużyny. To było widać na wiosnę. Kiedy kontuzji nabawił się lider zespołu Vassilliev pierwsze skrzypce przejął Sheridan. Jagiellonia do końca walczyła o najwyższe laury. O miejscu w tabeli zadecydował dopiero bezpośredni mecz z Legią w Białymstoku, kiedy niewiele brakowało by pokonać faworyzowanego rywala. Niestety mecz zakończył się jedynie remisem, a Legia już do końca sezonu nie oddała prowadzenia. Losy tytułu i miejsc w pierwszej trójce rozstrzygnęły się dopiero w ostatniej kolejce ligi. Jaga grała z Lechem , a Legia w Warszawie z Lechią. O ile w Warszawie oba zespoły grały tak by sobie krzywdy nie zrobić o tyle w Białymstoku miał miejsce dramatyczny mecz. Lech wyszedł w pierwszej połowie na dwubramkowe prowadzenie i nic nie wskazywało na to, że coś się może zmienić. Jagiellonia była przy takim wyniku na 4 pozycji w tabeli. Druga część meczu jednak odmieniła wszystko jak za dotknięciem magicznej różdżki. NA początku bramkę kontaktową strzelił z woleja Góralski, a w kilka minut później po świetnym rozegraniu piłki przez Sheridana i Świderskiego wyrównał Novikovas. Szał zapanował na trybunach. W chwilę przed końcem o mały włos pomylił się Tomasik. Gdyby piłka wpadła do siatki byłby mistrz Polski. Niemniej jednak wobec bezbramkowego remisu w Warszawie Jagiellonia zajęła drugą pozycję w tabeli zdobywając po raz pierwszy w swojej historii wicemistrzostwo Polski. Świetny sezon dobiegł końca. Puchary znów zawitały do Białegostoku. W pierwszej rundzie eliminacji Jaga wygrywając 1:0 w Kutaisi i 4:0 w Białymstoku odprawiła z kwitkiem gruzińskie Dinamo Batumi. W kolejnej rundzie przyszło nam grać z azerskim FK Gabala...
...........