Jednym słowiem: ufff... Każdy Kibic "Jagi" poczuł sporą ulgę po końcowym gwizdku, który nie tylko zakończył trudne spotkanie, ale też piłkarski rok Jagiellonii Białystok. Nasza Drużyna pomimo problemów "wydarła" punkt z AZ Alkmaar i pewnie zameldowała się w pucharach na wiosnę.
Na pewno każdy z nas marzył o powtórce z Danii, kiedy udało nam się ugrać 3 punkty. Tak na zakończenie tego roku, jeszcze raz poczuć dumę ze zwycięstwa Jagiellonii i z większą pewnością siebie spoglądać na rywala jakiego los przydzieli nam w losowaniu 1/16 ligi konferencji.
Spotkanie w Holandii rozpoczęło się jednak w najgorszy możliwy sposób, bo już w 4 minucie z powodu urazu boisko musiał opuścić Dusan Stojinović. Serca zadrżały nam kiedy do wejścia sposobił się Yuki Kobayashi. Można powiedzieć, że Trener Adrian "odkurzył" naszego środkowego obrońcę, który na ławce się trochę zasiedział. Do samego występu Japończyka nie możńa mieć było jednak uwag. Wszak skończył na zero z tyłu, a i przeciwnik był z tej wyższej półki. Za co naprawdę należy się mu szacuenk, że potrafił z marszu wejść w takim spotkaniu.
Co do samego przebiegu meczu było tak jak zakładaliśmy. Grę prowadził AZ, a Jagiellonia czyhała na kontraataki. Największe zagrożenie "z przodu" było ze strony Oskara Pietuszewskiego, który pod koniec pierwszej połowy miał naprawdę niezłą sytuację do zdobycia bramki. Czujność zachował jednak bramkarz gospodarzy. Jeśli chodzi o czujność to równie dobrze skoncentrowany był Sławomir Abramowicz. Był naszym pewnym punktem. Najładniejszą interwencję w pierwszej odsłonie zaliczył jednak Taras Romanczuk, który ubiegł naszego bramkarza wybijając strzał w powietrzu... piętą. Mocniej serca zabiły, gdy po rzucie rożnym sędzia podbiegł do monitora. Myśleliśmy pewnie, że sfaulowany w polu karnym był Afimico Pululu. Jednak jak się okazało nasze nadzieje, był płonne.
Gospodarzom spotkanie się po prostu nie układało. Oczywiście mieli optyczną przewagę, jak też częściej uderzali na naszą bramkę, jednak sytuacji klarownych po prostu nie było. Bardzo dobrze spisywał się nasz blok defensywny, którym dyrygował Bernardo Vital (bardz dobre spotanie). Sędzia widząc, że AZ się męczy postanowił wyciągnąć pomocną dłoń. Kiedy Afimico Pululu zaatakował obrońcę gospodarzy ten padł jak rażony piorunem. Nasz napastnik został za to ukarany żółtą kartką, ale już po chwili po konsultacji z VAR i obejrzeniu powtórki sędzia zmienił kolor kartki. Decyzja co najmniej kontrowersyjna, ale musieliśmy się z nią pogodzić.
Na szczęście i dzięki ogromnej woli walki, udało się nie stracić bramki. Z przodu jednak nie mieliśmy już arguemntów i pozostało nam pozostać w grze o jeden punkt. Finalnie się udało i finalnie to Holendrzy mogą czuć spory niedosyt po tym meczu. My osiągnęliśmy swój cel. Nie przegraliśmy. Po tym wymagającym spotkaniu (i roku) czas udać się na zasłużony odpoczynek, naładować baterie i wejść "mocno" w nowy rok. Za ten jednak dziękujemy Ci Jagiellonio, bo dałaś nam tyle emocji i radości o których kiedyś mogliśmy tylko marzyć!
AZ Alkmaar - Jagiellonia Białystok 0:0
AZ: Owusu-Oduro - de Wit, Goes (88 Dijkstra), Penetra, Chavez Garcia (68 Sin) - Koopmeiners (88 Zefuik), Mijnans, Smit - Patati (60 Daal), Parrott, Jensen (88 Sadiq).
Jagiellonia: Abramowicz - Wojtuszek, Vital, Stojinovic (4 Kobayashi), Wdowik - Flach, Romanczuk, Imaz (76 Rallis) - Pozo (69 Mazurek), Pululu, Pietuszewski.
Żółte kartki: Chavez Garcia, Parrott, Goes - Romanczuk.
Czerwona kartka: Pululu.