saper | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Od czasu założenia pewnego tematu na forum kibiców Jagiellonii czuć była elektryczną woń emocji.... Znajomi z trybun, jaki z innych sfer życia delektowali się w okresie ogórkowym głownie dwoma gorącymi tematami - podgrzewana murawa oraz o tak długo oczekiwanym Wyjeździe do Gdańska na mecz z tamtejsza Lechią.
Na miesiąc z hakiem rozpoczęto akcję "Powtórka z rozrywki -wszyscy do Gdańska" -która koordynował i nakręcał niezastąpiony w takich "akcjach" Andrzej.
Wyjazd ten był mega interesujący z kilku powódek:
-Pamiętny mecz w Gdańsku sierpniu 2005 po w wyniku pewnych incydentów przed meczem, została zerwana 20 letnia zgoda kibiców Jagiellonii z kibicami krakowskiej Wisły
- Był to mecz wielce interesujący pałkarsko, ponieważ Lechia skutecznie włączyła się do batalii o ekstraklasę i zapowiadał się mecz z gatunków "meczów o 6 punktów"
- po słabszej ( kibicowsko) końcówce rundy jesiennej miał być to sprawdzian jak wielu wiernych kibiców ma nasza drużyna.
Ostatni z powyżej wymienionych punktów wypadł bardzo okazale od wczesnych godzin rannych po całym mieście można było zauważyć powiększający się z każda minutą rój pszczółek, którego epicentrum nastąpiło w okolicach dworca głównego PKP.
O godzinie 5.45 Kibice Jagiellonii szczelnie wypełnili 2 składy pociągu specjalnego który lada chwila miał odjechać do Gdańska. Wykorzystaliśmy wszystkie wejściówki zapewnione nam przez Lechię a było ich dokładnie pół tysiąca.
Droga na do Gdańska przebiegła w spokojnej atmosferze. Prawie wszyscy wyjazdowicze rozumiejąc rangę wyjazdu, kontrolowali liczbę spożywanych "oktanów". W okolicach Malborka trasę przejazdu zaczął bacznie patrolować policyjny śmigłowiec, który towarzyszył naszej eskapadzie do samego wejścia na sektor.
Po przybyciu do Gdańska na stacje Gdańsk Główny przetransportowano nas, 4 Ikarusami na stadion przy bardzo dużej obstawie sił prewencji. Napotykając, co rusz miejscowych napinaczy pozdrawiających nas dziwnymi gestami....
Po krótkim postoju pod bramami stadionu zaczął się długi i żmudny proces wpuszczania nas na stadion i bardzo szczegółowej kontroli. Standard jakim jest denerwowanie kibiców drużyny przyjezdnej z wpuszczaniem przez jedno wejście został podtrzymany. Wchodzący na sektor białostoccy fani zostali bardzo skrupulatnie rewidowani a szczytem nadgorliwości ochroniarzy był nakaz zdejmowania pasków od spodni i zostawiania ich w pseudo depozycie - którym okazała się zwykła siatka.
Po wejściu na stadion znowu zostaliśmy poddani miłej niespodziance, którą był fakt, że nie zostaliśmy wpuszczeni do "klatki" (zmodernizowanej notabene po meczu Jagiellonii z Lechią w 2005 r.) kibice, którzy znaleźli się na stadionie musieli czekać na resztę wiary z Białegostoku, która cały czas była w ślimaczym tempie wpuszczana na stadion. Po wpuszczeniu wszystkich na stadion został otworzony sektor gości, który momentalnie został dość szczelnie wypełniony kibicami w najpiękniejszych żółto-czerwonych szalach i koszulkach. Ten przepiękny widok takiej ilości najbardziej "oczojebnych" barw na polskich stadionach musiał wzbudzić zazdrość wśród miejscowych, że zaczęli skandować nie parlamentarne hasła oraz dziwny okrzyk "Jagusiu, co was tak mało?" Co wydaje się być bardzo kontrowersyjnym hasłem gdyż jak powszechnie wiadomo Lechiści mają na swoim koncie wyjazdowym kilka "zer". Wobec tych faktów nie pozostaliśmy dłużni i również nie cenzuralnymi okrzykami powitaliśmy gospodarzy. Po czym nie zważając na bardzo słaby poziom meczu zajęliśmy się dopingiem wykonując nasze szlagierowe przyśpiewki z chociażby "Tylko Ty”, „Nasz cały świat" na czele itp. Tego dnia nasz doping był naprawdę dobry i momentami przebijaliśmy się przez niezły, (choć nie rewelacyjny, jakim kibice Lechii straszyli nas przed meczem na internetowych forach) doping gospodarzy. Podczas meczu kilkakrotnie wymieniliśmy się "wątpliwymi uprzejmościami" z gospodarzami. Na początku drugiej połowy UJB stworzyło bardzo ładną prezentacje składająca się z kilkudziesięciu dużych flag na kijach, (co można zauważyć na poniższych fotografiach). Do końca meczu dobrze dopingowaliśmy nasza drużynę, która w ostatnich minutach nieszczęśliwe straciła gola i ostatecznie po słabym piłkarsko meczu to Lechia zwyciężyła na boisku 1:0.
Po zakończonym spotkaniu zostaliśmy przetrzymani ok. 30-40 minut na sektorze, po czym zostaliśmy dość długo transportowani w eskorcie bardzo dużych sił prewencji jak latającego ponad naszymi głowami helikoptera na dworzec, na którym czekał nasz pociąg specjalny... Po odbyciu słownej napinki z gdańskimi kibicami udajemy się w drogę powrotną
Po wejściu do pociągu zastaliśmy wybitych klika szyb, co jest faktem nie do końca zrozumiałym.... i pozostawię go bez komentarza...
W drodze powrotnej nastąpiła odroczona integracja wyjazdowiczów przy rożnych trunkach wyskokowych.
Wszyscy cali, zmęczeni, i nieszczęśliwi z powodu porażki naszych piłkarzy meldujemy się w Białymstoku około 3 nad ranem.
JESTEŚMY ZAWSZE TAM GDZIE NASZA JAGA GRA ! Niech te hasło przyświeca nam zawsze i wszędzie.