Czop | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Już prawie każdy z kibiców Jagi choć trochę sobie ulżył, opluwając niesławnej pamięci niejakiego Lyczmańskiego Adama z Bydgoszczy, autora wyniku 3:1 w meczu Wisły z Jagiellonią, rozegranego 15 października 2011 roku.
Do tego rezultatu Lyczmański doprowadził na świętującym inaugurację otwarcia wszystkich trybun nowym stadionie im. Henryka Reymana przy ul. Władysława Reymonta 22 w Krakowie.
Skoro każdy się wyżył, to i ja też muszę, bo inaczej normalnie nie wyrobię, strzeli mi gula, albo coś jeszcze gorszego. Mam niesamowite zaleganie afektu.
Można co prawda dywagować, że Jagiellonia sama z siebie zmarnowała kilka doskonałych sytuacji do zdobycia bramki, a konkretnie zepsuli je m.in. Pawłowski, Grzyb, Norambuena i Frankowski, oraz że Wisła też miała kilka świetnych okazji, no ale cóż, skoro ich nie wykorzystała, to niestety ktoś musiał postarać się, aby uroczystość pełnego otwarcia stadionu im. Henryka Reymana przy ul. Władysława Reymonta 22 w historycznym przecież grodzie jakim jest Kraków nie została zepsuta przegraną z jakąś tam głupią Jagiellonią z jakiegoś tam mało historycznego Białegostoku. I tym kimś, kto podjął się ciężaru ustalenia właściwego wyniku, godnego wiekopomnej uroczystości w wiekopomnym grodzie, okazał się niejaki niesławnej pamięci Adam Lyczmański z Bydgoszczy, wpisany do protokołu jako sędzia główny, choć jak się okazało, funkcja ta została mu powierzona albo przez pomyłkę, albo grubo na wyrost.
Wyczyny Lyczmańskiego
Najlepszy piłkarz polskiej ekstraklasy, zawodnik Jagiellonii Białystok Tomasz Frankowski tak opisuje swoje wrażenia dotyczące sędziowania Lyczmańskiego: „Obserwując z ławki to spotkanie wydawało się, że nie gramy jedenastu na jedenastu. Od początku meczu byliśmy trochę zirytowani jego postawą. W pierwszych 15 minutach sędzia odgwizdał bodajże sześć fauli w okolicach naszego pola karnego, co pokazywało, że coś jest nie tak z jego obiektywnością.”
Później z tak zwanym sędzią było już tylko gorzej. W 33. minucie meczu każdy arbiter o przeciętnej inteligencji i niezbyt zaburzonej zdolności obserwacji wydarzeń zachodzących w najbliższym otoczeniu, podyktowałby rzut karny dla Jagiellonii. Cetkovic podał prostopadle w pole karne do Kupisza, który został w tym momencie sfaulowany przez Bunozę. Telewizyjne powtórki natychmiast potwierdziły, że był to faul kwalifikujący się na rzut karny. Tego samego zdania byli komentatorzy. Niestety, Lyczmański nie.
W 79. minucie spotkania Lyczmański zrobił jeszcze większy numer. Iliev dośrodkował z rzutu rożnego, piłka odbiła się od Bitona w stronę bramki, a gdy znajdujący się przed linią bramkową Ptak zgarniał ją już rękawicą, wówczas został wraz z futbolówką wrzucony do bramki przez Jaliensa, który jednocześnie zablokował Ptakowi możliwość ruchu rękoma. W telewizji widać to było dokładnie. I co na to tak zwany sędzia? No jak to co? Oczywiście, uznaje gola uzyskanego w tak bandycki sposób! Bo lepszy taki gol, niż żaden, jeśli dotychczas Wiślaków nie było stać na nic lepszego. No to już woła o pomstę do nieba. Cholera człowieka bierze, szlag trafia i rzygać się chce na samo wspomnienie tego przekrętu.
Jak można przeczytać w jednym z wpisów (jacatrooper), sędzia „okradł przecież nasz klub z punktów, które później zamieniane są na rzeczywiste pieniądze na koniec ligi, oszukał kibiców, zrobił niedźwiedzią przysługę wszystkim sympatykom piłki i dał oręż do ręki prześmiewcom. PZPN i jego sędziowie są bezkarni w wydawałoby się demokratycznym państwie. Postępowanie prokuratorskie należy się z urzędu. To nie była pomyłka, to jawne przestępstwo.”
Dopuścić nagrania wideo
Niesławnej pamięci Lyczmański nie był jedynym sobotnim sędziowskim bohaterem meczu w ekstraklasie, choć akurat jego „osiągnięcia” sięgnęły szczytów. Nieco wcześniej bowiem, w spotkaniu Polonii z Górnikiem popisał się Wojciech Krztoń z Olsztyna, który uznał wyrównującą na 1:1 bramkę dla Górnika, zdobytą w doliczonym czasie, pomimo tego, że przy przyjęciu piłki strzelec pomagał sobie ręką. Krztoń, aby opuścić boisko, potrzebował kordonu ochroniarzy. A dzień wcześniej, Podbeskidzie wygrało z Cracovią po podyktowanym przez Pawła Raczkowskiego rzucie karnym spowodowanym faulem, którego nie było.
Takich wybryków sędziowskich w każdej kolejce jest co najmniej kilka. Wybryków, przekrętów, oszustw i kradzieży punktów jednym a rozdawania drugim, bo takich decyzji nie można przecież nazwać pomyłkami. To zniechęca do kibicowania, to zniechęca do śledzenia meczów, wyników, tabel. Po co się denerwować przebiegiem meczu, skoro sędzia i tak wszystko ustawi po swojemu? Po co dawać się robić w balona, wierząc naiwnie, że arbiter jest od tego aby pilnować czystości i uczciwości zmagań sportowych? Po co się wściekać na jakiegoś bęcwała z gwizdkiem, skoro jego decyzje są nieodwołalne? Co z tego, że czasem któregoś dosięgną sankcje dyscyplinarne, skoro i tak jest już po zawodach?
„Żyjemy w takim kraju, gdzie można krytykować prezydenta, premiera, rząd, opozycję, ale niestety nie można nic złego powiedzieć na sędziego” – stwierdził po meczu w Krakowie trener Jagiellonii Czesław Michniewicz. No i wreszcie czas z tym skończyć. Bo jeśli taki czy inny gwizdacz coś spieprzy, świadomie czy nieświadomie, to potem mówi, że miał prawo się pomylić, bo jest tylko człowiekiem. Skoro tak, to po cholerę nam sędziowie i ich patenty na omylność? Dopuśćmy wreszcie możliwość wykorzystania w trakcie meczu nagrań z kamer w sytuacjach spornych. Każda sytuacja jest nagrywana z tylu kamer i z tylu kątów widzenia, że w ciągu minuty lub dwóch można ustalić bez wątpliwości, co się naprawdę zdarzyło. No ale niestety, zgadnijcie, kto jest przeciwko takiemu rozwiązaniu? Oczywiście, czarni z gwizdkami, i kryjąca ich organizacja. No bo jak wtedy dałoby się ręcznie sterować ligą, nagradzać awansami grzecznych, a karać utratą punktów niepokornych? Ni cholery by się nie dało.
Do obozu pracy!
Kary, a i to niezbyt dolegliwej, doigrali się tylko nieliczni szkodnicy. Jeden taki przypadek przypomniał mój kolega redakcyjny Dżacek. Jak można przeczytać w Wikipedii, Mariusz Podgórski (ur. 1975) – polski sędzia piłkarski, I-ligowy (Dolnośląski ZPN). 2 maja 2008 r. sędziował mecz pomiędzy Lechem Poznań a Jagiellonią Białystok. Mecz zakończył się wynikiem 6:1. Arbiter przy stanie 1:1 pokazał kontrowersyjne czerwone kartki dwóm graczom gości – Markowi Wasilukowi i Jackowi Markiewiczowi, co niewątpliwie zaważyło na wyniku spotkania. Sędzia po meczu spotkał się na łamach mediów z wieloma nieprzychylnymi wypowiedziami dziennikarzy, czy też piłkarza Jagiellonii, Radosława Kałużnego. 6 maja 2008 r. arbiter został odsunięty od prowadzenia spotkań do końca sezonu na skutek sankcji dyscyplinarnych nałożonych przez Kolegium Sędziów za rażąco niski poziom prowadzenia zawodów.
Jednak przyroda nie lubi próżni. Okazało się, że zaraz po tym, kiedy Podgórski został wyeliminowany z sędziowania ekstraklasy, w jego miejsce dostał się nie kto inny, a właśnie wspomniany wyżej wielbiciel Wisły nazwiskiem Lyczmański (ur. 17 maja 1979). A nie dalej jak 27 września 2011 roku, dostał on, o ironio, podczas posiedzenia PZPN w Warszawie, nominację na... sędziego międzynarodowego. No i już w dwa tygodnie po tej nobilitacji – taki popis „sędziowania”? Brawo Lyczmański, brawo PZPN!
Podgórski podobno pałęta się teraz po wrocławskich klasach okręgowych. I to jest najmniejszy wymiar kary za sku...syństwo, jakiego się dopuścił. Bo za „pomyłki” (celowo piszę tu cudzysłów), mające bezpośredni wpływ na wynik, nieważne czy celowe czy nie, gdyż tego się nie da przecież rozgraniczyć, taki gość powinien natychmiast dostać wilczy bilet na całe życie. Musi bowiem dojść do trwałej neutralizacji szkodnika. Niech sobie cymbał zarabia w inny sposób. Kury mu szczać prowadzać, jak mawiał nasz przedwojenny Marszałek. Że co? Że już po dwóch kolejkach zabraknie ludzi do sędziowania? No to dajmy im szansę. Wprowadźmy w trakcie meczu konsultacje z zapisu wideo, o czym pisałem wyżej. W dobie takiego zaawansowania technologicznego jakie mamy, opieranie się tylko na opinii jednego człowieka to żenada.
A po jeszcze bardziej ewidentnych błędnych decyzjach, takiego „sędziego” (tu też celowo piszę cudzysłów) należałoby wsadzać na parę lat do więzienia (albo do obozu pracy; co z tego że takich obozów nie ma; jak nie ma, to założyć specjalnie dla jemu podobnych).
Zaś wypaczone mecze powinno się unieważniać i zarządzać ich powtórzenie. I wtedy dopiero sprawiedliwości mogłoby się stać zadość.
Czop
Foto: Michał Kardasz, jagiellonia.net
P.S. Muszę tu koniecznie dodać wpis, który pojawił się wśród komentarzy na naszej stronie, bo bardzo dobrze uzupełnia on treść mojego artykułu.
„Niech się wreszcie FIFA ogarnie! Albo niech opłacą liniowego za bramką na poziomie 1 ligi w każdej lidze świata, albo niech do cholery wprowadzą powtórki video, czipy w piłkach i możliwość zmiany decyzji, bo przez takie wtopy ZABIJA SIĘ najpopularniejszą dyscyplinę sportu na świecie. Codziennie w tak niesprawiedliwy sposób odbiera się punkty drużynom na świecie, niech to się wreszcie skończy. Po cyrku Irlandia-Francja już dawno powinno być coś zrobione w tej kwestii, a beton w postaci Blattera i Platiniego dalej nic nie robi.” (Voro21)