Sauciu | 1 Lutego 2015 g. 11:14
W serwisie weszlo.com pojawił się wywiad z arbitrem spotkania Wisła - Jagiellonia, Adamem Lyczmańskim. Oto jego treść:
- Mógłby pan skomentować swoją postawę w meczu Wisła – Jagiellonia?
- Jeśli muszę…
- Wypadałoby.
- Muszę się przyznać do błędów, bardzo dużych błędów… Nie potrafię teraz powiedzieć, z czego one wynikały, pewnie byłem źle ustawiony, chociaż to nie jest żadne usprawiedliwienie… Wie pan, ja jadąc na mecz nie myślę, czy gra drużyna X z drużyną Y, myślę tylko o tym, żeby popełnić jak najmniej błędów. A teraz popełniłem dwa olbrzymie. Sędziowałem w ostatnim czasie dobrze dużo spotkań, a teraz takie coś, taki hałas. Chcę przeprosić kibiców i piłkarzy Jagiellonii, bo wiem, że wypaczyłem wynik. I niech to będzie takie przepraszam drukowanymi literami. PRZEPRASZAM.
- Przeprosiny punktów im nie zwrócą. Jak pan mógł nie widzieć faulu na bramkarzu? Trudno o łatwiejszą do oceny sytuację.
- Łatwo się mówi… Analizowałem to na wideo, byłem przysłonięty. Można powiedzieć, że od tego jest asystent…
- Bo od tego jest.
- Zgoda. Życie. Mam ogromnego kaca moralnego, ta bramka nie miała prawa być uznana. Na pewno poniosę konsekwencje tych błędów.
- Jest pan bezpieczny, jako sędzia międzynarodowy.
- Nie, moja nominacja na sędziego międzynarodowego zacznie obowiązywać w 2012 roku. Na pewno zostanę ukarany.
- A karnego jakim cudem pan nie widział?
- Z mojej perspektywy to starcie wyglądało dziwnie, nietypowo, ale wiem, że faul na Kupiszu był. Nie jestem człowiekiem, który powie, że białe jest czarne, a czarne jest białe. Nie, były dwie sytuacje, które zinterpretowałem fatalnie. Wiem, że to głupio i niestosownie zabrzmi, jeśli powiem, że zawodnicy też czasami nie trafiają do pustej bramki, ale proszę mi wierzyć, że nie popełniłem tych błędów celowo i że sam teraz cierpię z tego powodu.
- Może pan się nie nadaje na sędziego? Może niech pan zmieni zawód.
- A czy ja tak często popełniam aż takie błędy?
- Proszę wybaczyć, nie śledzę pańskiej kariery zbyt uważnie.
- Czwarty sezon prowadzę mecze w ekstraklasie, a pierwszy raz rozmawiamy, co chyba świadczy, że nie zawalam spotkań co tydzień. Miałem fatalny dzień. Muszę przeprosić, ponieść konsekwencje, a potem zrobić wszystko, by takich błędów już nie popełniać.
Komentarz red.:
Jak widać, Pan Lyczmański zachował się jak przystało i przeprosił za swoje błędy. Jednak przeprosiny wyniku meczu i sytuacji w tabeli nie zmienią, a żal pozostanie. Doceniamy, bo nie każdy potrafi uderzyć się w pierś i przyznać do błędu.
Źródło: weszlo.com