Morf | 1 Lutego 2015 g. 11:14
W sobotę mieliśmy przyjemność (zapewne nie wszyscy) oglądać kolejny rozdział powieści pt. padlina po białostocku. Jagiellonia w żenujący sposób przegrała z przewyższającym ją pod każdym względem Podbeskidziem Bielsko Biała 0:2.
Nie pomógł Rasiak w ataku ani szalejący na swoim skrzydle Kupisz.
W całym dzisiejszym spotkaniu Jagiellonia na poważnie ani razu nie zagroziła bramce Podbeskidzia. Do tego goście zagrali odważnie bez respektu i agresywnie niwelując wszelkie zalążki akcji ofensywnych naszego zespołu. Należy pochwalić Podbeskidzie za grę z pasją i na przekór wszystkiemu. Brawo. Po raz kolejny mieliśmy przykład tego, że nie grają w piłkę pieniądze, a ambicja wola walki i chęć zwycięstwa. Jagiellonia od dawna nie przegrała dwukrotnie na własnym stadionie, bo jeszcze za czasów trenera Płatka. Dzisiaj pozostaje tylko jedno, zadać sobie podstawowe pytanie. Dokąd to wszystko zmierza? Na murawie dno, w klubie bryndza, a na trybunach powrót do paskudnych lat 90tych.
Kilka spotkań Jagiellonii już w życiu widziałem Widziałem kilku trenerów którzy mieli dni swojej chwały i dni swoich klęsk. Na konferencji prasowej miałem ochotę zapytać trenera o kilka gorzkich spraw. Jednak widząc jego osobę i minę niczym u zbitego burka nie zrobiłem tego. Leżącego się nie kopie.
Ktoś mądry kiedyś napisał, bądź powiedział, że od dna można się jedynie odbić. No niestety w przypadku Jagiellonii to nie do końca się sprawdza. Dzisiaj swoją postawą nasz zespół zasługuje na spadek z ligi. Mimo że wielu osobom to przez głowę nie przechodzi to Jagiellonia z taką gra będzie miała olbrzymie problemy z wywalczeniem utrzymania w tym sezonie. Jedyną szansą na to jest to, że są jeszcze zespoły, które grają podobną "padakę" jak Jaga. W innym przypadku bylibyśmy czerwoną latarnią ligi i zlecielibyśmy z niej z hukiem. Wracając do mitycznego dna. W Polsce wszyscy znają się na polityce, piłce nożnej oraz na łupkach. Zapytacie co to ma wspólnego z Jagiellonią. Wbrew pozorom sporo. Mianowicie to, że łupki są głęboko pod dnem, a nasz zespół pędzi właśnie w kierunku tych łupków. Dawno minęła muł, dno i to co pod nim. Kwestią czasu jest to kiedy do tych łupków dotrzemy.
W Jagiellonii na chwilę obecną potrzebne są dwie rzeczy. Pierwsza to wietrzenie szatni. Czas już pożegnać z kilkoma zawodnikami. Nie mi oceniać – choć swoich faworytów mam jak najbardziej oczywiście – kto miałby odejść, ale wnikliwa analiza spotkań powinna dać odpowiedź, kto się nadaje, a kto nie. Nie powinno już być niestety sentymentów.
Druga kwestia to lekarz psycholog. W końcu Panie Prezesie czas na rozmowę ze specjalistą każdego zawodnika i wszystkich razem. Tu nie ma miejsce na to, czy trener i zespół tego chce. Czas wprowadzić tam specjalistę, który dotrze do tych inteligentnych głów i do tych mniej inteligentnych.
Ogólnie rzecz biorąc patrząc wiosną niezależnie od wyniku spotkania z Lechią wiosną czeka nas dramatyczna walka o utrzymanie. Do tego z 14 spotkań jakie nas czekają w 2012 roku na wiosnę z większością zespołów, które będą walczyć o utrzymanie gramy na wyjeździe. U siebie mamy spotkania z Wisłą i Ruchem, a jak pokazują ostatnie mecze, nie tylko z czołówką ligi u siebie tracimy punkty. Zdobycie 12-13 punktów na wiosnę to będzie nie lada wyczyn i z obecną kadrą raczej niemożliwe. Potrzebne są wzmocnienia i pozbycie się z drużyny darmozjadów, którzy nie dość że obciążają budżet to do tego psują atmosferę w szatni co da się wyczuć po meczach. W chwili obecnej nie możemy sobie pozwolić na to, aby odszedł Kupisz, do tego potrzebni są w formie Franek, Rasiak, Plizga, Grzyb oraz cała linia obrony ze Słowikiem w bramce. Do tego z trzy wzmocnienia i może utrzymamy się w lidze.
Jak Pan Wołoszyn dalej będzie promować swoje ochwacone konie to gratuluję pomysłu i krótkowzroczności. Grać muszą najlepsi bo niedługo może zabraknąć ekstraklasy.
W momencie kiedy miasto ogranicza sponsoring klubu to może to być jeden z gwoździ do trumny pod tytułem opuszczenie szeregów ekstraklasy. W takim momencie na nowym stadionie jedno co będzie to hulający wiatr bo na to, że klub znajdzie hojnego sponsora trudno liczyć i jest to raczej niemożliwe. Sama dobra wola i portfele właścicieli nie pomogą. Czas prezentacji i pokazywania na wykresach co ile by kosztowało nic nie da. Miasto musi przez litość i dbanie o własny interes dofinansować Jagiellonię. Inaczej stadion to będzie miejsce spotkań ludzi tylko w przypadku zjazdu Świadków Jehowy.
Tak jak pisałem na razie nie ma nic. Muł, dno już minęliśmy i pędzimy na poziom łupków... Jak wnioski nie zostaną wyciągnięte to będzie można zacytować Krzysztofa Konowicza ...
Źródło: fot. astroman.com.pl