Czop | 1 Lutego 2015 g. 11:14
A po cholerę mi to wszystko!? To nie lepiej kupić w pierwszym lepszym kiosku pęczek biletów papierowych? Wsadzasz papierek w szparę, dziurkujesz lub stemplujesz, i jedziesz spokojnie. I wszystko masz gdzieś.
Runda jesienna skończona, piłkarze Jagi wygrali na wyjeździe z Lechią, czym uratowali tyłek trenerowi Czesławowi Michniewiczowi, w zespole zaczęły się przemeblowania, ale na ich podsumowanie jeszcze za wcześnie, można więc zająć się czymś trochę innym niż wyczyny piłkarzy. Na przykład – integracją Karty Kibica Jagiellonii z Kartą Miejską. Opiszę Wam swoje doświadczenia z tym związane.
Nabicie i zasilenie
Otóż postanowiłem, że dla poprawienia kondycji fizycznej, przez kilkanaście dni w miesiącu będę do pracy dojeżdżał autobusem zamiast samochodem. Wydawało się, że do tego celu idealnie przyda mi się Karta Kibica Jagiellonii, której integrację z Kartą Miejską klub obwieścił niedawno z fanfarami. Najpierw więc przeczytałem dokładnie informacje na ten temat, zamieszczone w klubowym serwisie oficjalnym. Następnie zgłosiłem się do „Miksera”, czyli do „Błękitnego Wieżowca” przy Legionowej, gdzie na Kartę Kibica Jagiellonii nabito mi Kartę Miejską.
Pomyślałem następnie, że przydałoby się mieć na karcie coś więcej, niż 5 zł zdeponowane na niej „na dzień dobry”. Zrobiłem zatem przelew internetowy i moje konto bankowe o numerze widniejącym na odwrocie KKJ wzbogaciło się o 200 zł. Ale jak sprawdzić, czy te pieniądze rzeczywiście trafiły tam gdzie trzeba? I jak sprawdzać stan KKJ w przyszłości? Wszedłem na polecaną przez oficjalny serwis Jagiellonii stronę extrakarty, zalogowałem się, i w wyniku dłuższych poszukiwań odkryłem, że niestety, ale stanu bieżącego KKJ nie da się zweryfikować przez internet. Można to zrobić telefonicznie albo za pomocą SMS-u (to akurat działa; dostałem potwierdzenie, że kasa trafiła gdzie trzeba). Po co więc musiałem się logować na stronie extrakarty? I dlaczego za darmo nie mogę sprawdzić stanu swojego konta przez internet? Kiszka. Nie jedyna.
Rejestracja i poświadczenie nieprawdy
Kontynuując integrację karty, zameldowałem się w Białostockiej Komunikacji Miejskiej w celu jej zarejestrowania. W BKM na Składowej 11 są dwa okienka, w których można zarejestrować zintegrowaną KKJ. Za okienkami siedzą dwie sympatyczne panie, przy czym jedna w ogóle nie orientuje się o co w tym wszystkim chodzi, a druga trochę się orientuje. Tej pierwszej swoimi pytaniami o mało nie doprowadziłem do łez albo do szału. Tej drugiej nie.
Na wstępie należy wypełnić „Potwierdzenie odbioru karty”, gdzie trzeba złożyć dwa podpisy, jeden pod drugim. Po co dwa? Stwierdziłem, że ten dolny jest fikcyjny, bo potwierdza „odbiór karty imiennej”, której przecież nie odbierałem, gdyż dostałem ją już wcześniej w klubie Jagiellonia, jako KKJ. W ten sposób zostałem zmuszony do poświadczenia nieprawdy. Ponadto, trzeba wymyślić sobie i wpisać „hasło dostępu do bazy”. Do jakiej bazy i po co? Pierwsza pani nie wiedziała. Druga wyjaśniła, że w przyszłości będzie można na przykład kupić sobie bilet miesięczny przez internet, co ogłoszą na stronie BKM. W przyszłości. Ale na razie nie można.
Gdy wreszcie załatwiłem formalności, na pożegnanie zapytałem: „Czy to wszystko? Czy teraz już mogę przyłożyć moją kartę do czytnika i wykupić sobie w autobusie przejazd jednorazowy?” Wtedy obie panie mnie zaszokowały. „Ależ skąd! W żadnym wypadku!” – odpowiedziały. – „Na bilety jednorazowe ta karta nie działa. Może w przyszłości...”. No to po groma ja tu przychodziłem?
Oddzielna portmonetka
Od tej wizyty minęło parę tygodni. I oto BKM wydała komunikat, że od 12 grudnia za pomocą KM będzie można już kupować w autobusach bilety jednorazowe. Natychmiast więc wypróbowałem swoją KKJ. I co? I nic. Fiasko. Nie działa. Na wyświetlaczu autobusowego komputera dostałem komunikat, że mam niewystarczające środki na zakup. No jak to!? 205 zł to za mało? Nie rozumiem.
Pojechałem znowu na Składową. I tam się dowiedziałem prawdy. A prawda jest taka, że niestety, ale moje pieniądze zgromadzone na KKJ są dla BKM śmieciem i nic nie znaczą. BKM musi mieć na mojej karcie oddzielne pieniądze. Muszę je zdeponować na KKJ w specjalnej „portmonetce”, jednak w kwocie nie większej niż 100 zł. W ten sposób moja KKJ będzie obsługiwać dwa niezależne konta: jedno bankowe - kibicowskie, i drugie portmonetkowe - autobusowe. Bez sensu. Absurd.
Ale brnę dalej. Na próbę zasiliłem „portmonetkę” kwotą 50 zł. Przy czym muszę pamiętać, że kupując bilet jednorazowy, powinienem się logować w autobusie dwa razy. Pierwszy raz wchodząc, aby kupić bilet. W tym momencie potrącana jest kwota za przejazd do końca trasy. Drugi raz wychodząc, aby odzyskać zwrot za to, że nie kontynuuję jazdy w następnej strefie. Chyba, że autobus od startu do mety jeździ w strefie I.
No i gdy wreszcie dokonałem już tych wszelakich rejestracji, integracji, zasileń, sprawdzeń i logowań, zacząłem się zastanawiać: kurna, a po cholerę mi to wszystko!? Na kilkanaście dni w miesiącu!? Opłaca mi się!? To nie lepiej kupić sobie w pierwszym lepszym kiosku pęczek biletów papierowych? Wsadzasz papierek w szparę, dziurkujesz lub stemplujesz, i spokojnie jedziesz. I wszystko masz gdzieś. A po cholerę mi te wszystkie rejestracje, integracje, zasilenia, sprawdzenia i logowania!?
Czop