Czop | 1 Lutego 2015 g. 11:14
Najlepszym piłkarzem na boisku był kolega klubowy Kuby Słowika z czasów jego gry w Sandecji Nowy Sącz, ale niestety, trener Probierz nie potwierdził, żeby taki zawodnik przydał się w jego drużynie, wobec czego w tym roku mamy przesrane.
Jako kibic sukcesu (czyli taki, dla którego liczą się wyniki, a te najlepiej jeśli są pozytywne), chciałem wlać w siebie trochę optymizmu, poszedłem więc na prezentację tegorocznego wydania Jagiellonii, gdzie trafiłem dobrze, oraz na mecz towarzyski z Górnikiem Łęczna, gdzie trafiłem źle, a nawet bardzo. Po zakończeniu meczu ciśnienie pierdyknęło mi do 180/100, więc zacząłem się na serio zastanawiać, co wolę bardziej: stadion i Jagiellonię z zawałem serca lub wylewem do głowy, czy ławeczkę w parku i większe szanse na przeżycie.
Jedno już wiem. Nie chcę więcej oglądać występów takich osobników, jak niejaki Baran Martin, Dzalamidze Nika, Modelski Filip, czy Malinowski (na szczęście niestety nie zapamiętałem imienia). I naprawdę nie zamierzam tego uzasadniać. Kto był, ten widział. Jeśli Michał Probierz będzie ich wstawiał do składu, to na pewno wybiorę zdrowie, a nie oglądanie przyprawiających o palpitacje serca wygłupów.
Reszta zespołu – można wytrzymać. Zawodnicy naprawdę prezentowali solidny poziom... drugoligowy. Akurat taki, aby z drugiej ligi awansować do pierwszej i pograć jak równy z równym z takimi zespołami, jak Raków Częstochowa (2:2) czy MKS Kluczbork (1:0), dając jednak dupy pierwszoligowemu beniaminkowi Wigrom Suwałki (0:1). Wyniki sparingów z dwoma z kolei beniaminkami ekstraklasowymi: GKS Bełchatowem (1:3) oraz Górnikiem Łęczna (też 1:3) w pełni to potwierdzają, i są jak najbardziej sprawiedliwe. Widać tu właśnie, że Jagiellonię od ekstraklasy dzieli różnica gdzieś tak półtorej do dwóch klas.
Najlepszym piłkarzem na boisku był kolega klubowy Kuby Słowika z czasów jego gry w Sandecji Nowy Sącz, mistrz świata we freestyle football – Krzysztof Golonka. Ale niestety, trener Probierz nie potwierdził, żeby taki zawodnik przydał się w jego drużynie, wobec czego w takim razie w tym roku mamy przesrane.
P.S. No cholera, jeszcze do teraz nie mogę uwierzyć w to, co widziałem w sobotę wieczorem. Chyba że Probierz, który znany jest z tajemniczości, zrobił zasłonę dymną, żeby nikt w lidze przedwcześnie nie odgadł, jaki będzie pierwszy skład i jaka będzie taktyka. Jako kibic sukcesu, tylko na to liczę.
Wasz Czop, oraz mój ulubiony, żółto-czerwony... kogut bez łba
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
P.S. P.S. Spodobała mi się relacja ze sparingu z Górnikiem Łęczna zamieszczona na Forum Kibiców Jagiellonii Białystok, więc ją tu dla Was kopiuję poniżej.
Słabiutko to wczoraj wyglądało. Górnik dobrze ustawiał się w obronie, zagęszczał środek pola i nasi nie mieli kompletnie pomysłu na rozegranie piłki a w pierwszej połowie było ono tak wolne i czytelne, że momentami było to klepanie dla samego klepania. Szybko wyprowadzane kontry przez Górnika rozbijały naszą obronę i w sumie powinno wpaść więcej goli niż tylko 3. Z nowych: Jasiński - w obronie jako tako, ale kompletnie bez pomysłu na podłączenie się do ataku, widać było u niego dużą niepewność i ostrożność w grze, Tuszyński - nie umiał sobie znaleźć miejsca na boisku, wolny przy kontrach, szybko tracił piłkę, dryblerem nie był i nie będzie, strzałów też jak na lekarstwo, w sumie nie dostawał podań, ale przykład Pawłowskiego pokazał, że samą walką o piłkę można stworzyć jakieś zagrożenie, Madera - w miarę pewny, na pewno wyróżniał się na tle Barana (chociaż nie wiem czy to komplement) i widać było, że to on starał się trzymać obronę, ale przy kontrach i szybkim rozegraniu piłki przez Łęcznian tak samo bezradny jak pozostali, Leimonas - niewidoczny i tyle. Ze "starych" graczy: K. Baran - ponosi jakąś winę przy pierwszej bramce, ale wybronił też kilka piłek, ogólnie szału nie ma, M. Baran - tak samo niepewny i bezbarwny jak w poprzednim sezonie, Modelski - coś tam szarpał, coś tam próbował, starał się trzeba mu przyznać, Dzalamidze - bida z nędzą, przy tak zagęszczonej grze nie istniał a sam nie potrafił sobie zrobić miejsca bazując czy to na szybkości czy też dryblingu. O Kądziorze, Malinowskim i Grzybie nie będę pisał, bo niczym się nie wyróżnili ani na plus ani na minus. W drugiej połowie dobre wrażenie zrobił Janek Pawłowski - walczył, szarpał, umiał minąć przeciwnika, ale co z tego kiedy w jednej akcji dobrał dwa razy piłkę Piątkowskiemu na nogę a ta się tylko od niego odbijała co tylko pokazuje, że jest on w jeszcze słabszej formie niż Tuszyński. Podsumowując - szału nie ma. Z taką grą będzie nas czekał dużo nerwów w tym sezonie, bo nie dość, że obrona dziurawa to i strzelać nie ma komu, o stwarzaniu sytuacji nie wspominając...
Czester515