Jagiellonia rozpoczęła ten mecz w minimalnie zmienionym składzie w porównaniu do wyjściowej jedenastki z meczu w Białymstoku z Koroną Kielce. W miejsce słabo spisującego się Jonatana Strausa na lewej obronie Trener Probierz desygnował do gry Łukasza Tymińskiego, a jego partnerem na tej stronie boiska został Karol Mackiewicz zastępując swego imiennika Świderskiego, który nie zdał egzaminu występując po raz pierwszy od początku spotkania z Koroną. Już na samym początku spotkania znany ze swej bezpardonowej gry Zaur Sadajew postanowił przebiec się korkami po nodze leżącego Tarasovsa, ale sędzia Musiał w swym stylu niczego złego nie widział. Jagiellonia od pierwszego jego gwizdka prezentowała się tak, jak nas przyzwyczaiła w poprzednich meczach wyjazdowych – schowana głęboko w defensywie i czyhająca na szybkie kontrataki. Gra od początku spotkania była bardzo ostra i agresywna. W 17. minucie po raz drugi mecz został na jakiś czas przerwany. Najpierw to były setki serpentyn wyrzucone z trybun przez kibiców Lecha a później bardzo groźne zderzenie głowami w naszym polu karnym Lovrencsicsa z Mackiewiczem. Lechita opuścił boisko na noszach, w jego miejsce wszedł Formella, zaś Mackiewicz wrócił na boisko z obandażowaną głową. Dopiero w 29. minucie mogliśmy obejrzeć pierwszą akcję podbramkową, ale pojedynek z Sadajewem po tym jak zaspała nasza linia defensywna wygrał Krzysztof Baran. Drugiego celnego uderzenia w tym meczu doczekaliśmy się 20 minut później i znów K.Baran interweniował poprawnie broniąc pewnie strzał z dystansu Linettego. W 40. minucie nasza obrona drugi raz została rozmontowana z łatwością w tym meczu, ale znów na posterunku był nasz bramkarz broniąc w efektowny sposób znów uderzenie Linettego. Lech starał się konstruować akcje, Jagiellonia umiejętnie ustawiona w obronie przez trenera dobrze się broniła i pierwsza część pojedynku zakończyła się po 7 doliczonych minutach bezbramkowym remisem.
W 53 minucie doszło do faulu Pazdana na Sadajewie w niebezpiecznej odległości od naszej bramki, ale strzał samego poszkodowanego z 17. metra trafił w nasz mur i piłka wyszła na rzut rożny, po którym trochę zakotłowało się w naszym polu karnym. Chwilę później mieliśmy pierwszą dogodną sytuację po kontrataku, ale Tuszyński w swoim stylu go zwolnił, opóźnił dodatkowo podanie do Dzalamidze i było po akcji. Po wyjściu piłki na aut Gruzina zastąpił na boisku wracający na boisko w masce po operacji nosa Mateusz Piątkowski. W 62. minucie wyszliśmy wzorcowo z kontratakiem, ale po zagraniu Piątkowskiego Tuszyński zamiast strzelać postanowił sobie potrzymać piłkę i znów było po ptokach. Chwilę później w doskonałej sytuacji uderzał z siódmego metra głową Gajos, ale pięknie obronił jego strzał Gostomski. W 75. minucie obok naszej bramki groźnie uderzał głową Arajuuri. W 77. minucie mieliśmy wielką szansę na objęcie prowadzenia po przebitce Mackiewicza. Mielibyśmy, gdyby Piątkowski nie przegrał pojedynku biegowego z wolnym jak czołg Arajuuri. Przypadkowe odbicia w tej akcji sprawiły, że jeszcze przed szansą uderzenia stanął Rafał Grzyb, niestety było ona słabiutkie. W 84. minucie odważnie w drugiej połowie Jagiellonia wychodzi znów z kontrą, ale jak zwykle skończył ją swym rozegraniem Tuszyński. W końcówce Lech przycisnął. W 86. minucie meczu Douglas postanowił uderzyć z 20. metra, Krzysiek Baran chyba delikatnie przysnął i płaski strzał po ziemi skończył się golem dla Lecha. Nasz bramkarz zrehabilitował się dwie minuty później broniąc strzał Kownackiego, będąc z nim oko w oko. W 89. minucie Tymiński fauluje ewidentnie i w beznadziejnie głupi sposób Pawłowskiego w polu karnym a jedenastkę wykorzystał pewnie Tomasz Kędziora. No i tak cały misterny nasz plan na ten mecz poszedł w p… w trzy minuty.
Kolejny mecz bezproduktywnego Tuszyńskiego – zwalniającego wszystkie akcje, nie potrafiącego przyjąć futbolówki czy też odpowiednio podać piłki do partnera. Ale wiadomo kto go do nas ściągał i kto na siłę chce udowodnić że jest on dobrym zawodnikiem wystawiając go wszędzie, aby tylko grał.
Lech przeważał w tym meczu, my się umiejętnie broniliśmy, aż pod koniec zamiast się skupić przysnęliśmy i można rzec, że straciliśmy punkt w Poznaniu w sposób nieco frajerski. Cóż, drugi mecz z rzędu porażka. Druga, która boli, a za tydzień przyjeżdża do nas Górnik Łęczna, czyli kolejny rywal, który zagra podobnie jak Korona. Pikujemy w dół i walczymy o utrzymanie. Podopieczni Trenera Probierza niestety, ale zagrali kolejny mecz, aby odciągnąć a nie ściągnąć na nasze trybuny kibiców. Po baloniku zostały tylko wspomnienia, czas chyba zacząć oglądać się za siebie. Mamy taką drużynę na jaką nas stać. Trudno, ale bronić się cały czas i stracić dwie bramki w trzy minuty ostatniego fragmentu gry – fatalne.
Lech Poznań – Jagiellonia Białystok – 2:0 (0:0)
Bramki: Douglas’86, Kędziora’90
Kartki: Pawłowski, Arajuuri, Trałka – Modelski, Pazdan
Składy:
Lech:
Gostomski – Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Douglas – Trałka, Linetty – Lovrencsics (20.Formella), Hamalainen (65.Keita), Pawłowski – Sadajev (71.Kownacki) |
|
Jagiellonia:
|
Baran – Modelski, Madera, Tarasovs, Tymiński – Grzyb, Pazdan – Dzalamidze (56.Piątkowski), Gajos, Mackiewicz – Tuszyński |
Sędziował:
Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów: 18.523
1:3
-:-