Od południa nad Kielcami wisiał żar. Tępe słońce przebijające się przez niewielkie chmury mocno utrudniało myślenie i nie zapowiadało późniejszych zawirowań atmosferycznych. Pierwsza kolejka miała być dla Kielczan i Białostoczan pierwszym poważnym sprawdzianem. Jagiellończycy zakwalifikowali się jednak do europejskich pucharów, a Michał Probierz zmuszony został do zastosowania rotacji, którą krytykował żarliwie w wykonaniu Henninga Berga.
Nie można powiedzieć, że Michał Probierz zlekceważył rywala i spotkanie. Dziwi tylko obecność w pierwszym składzie w roli "pominiętych" Piotra Grzelczaka i Konstantina Vassilieva, co świadczy o nagłym spadku akcji przede wszystkim tego drugiego. O jego "człapaniu" pisałem już po pierwszym meczu z Kruoją, a o dzisiejszym występie wspomnę w późniejszych akapitach. Skład był młody i energetyczny ( średnia wieku podstawowej jedenastki to 22,9, a ławki rezerwowych uwaga uwaga 17,8! Ciężko w tym układzie w tak oczywisty sposób obwiniać chłopaków o konsekwencję, a w zasadzie jej brak w późniejszej fazie meczu. Sam mocno liczyłem na więcej kombinacyjnej gry Świderskiego i Mystkowskiego, ale na brak emocji, strzałów, czy sytuacji nie byłbym w stanie narzekać. Mocno nie w porządku byłoby określanie Korony rywalem silnym, zbliżonym do nas składem, czy poziomem, bo trzeba pamiętać, że klub w tej przerwie opuścili chociazby Kapo, Golański, czy Kiełb. O sytuacji kadrowej Korony świadczy tylko fakt, że do podstawowej jedenastki wkrzeszony został Paweł Sobolewski, który nie ukrywajmy, ale lata świetności ma już za sobą.
Sam mecz? Żar z nieba, 22 piłkarzy i po 10 minutach największy klops Krzysztofa Barana w jego karierze. Z niedowierzaniem oglądam powtórki. Jak to mogło się wydarzyć? Na całe szczęście po 3 minutach swojego debiutanckiego gola w Ekstraklasie zdobywa Łukasz Sekulski, i to po jakiej ASYŚCIE JONATANA! Po chwili wydawało się, że Grzelczak dopełnia formalności i ucisza trybuny, a Konsta zagrywa jedną z wielu kolejnych asyst, no ale były to tylko przypuszczenia.
Pierwsza połowa to jeszcze niemrawe próby Korony i rajdy lewą stroną Świderskiego od którego jednak wymagalibyśmy trochę więcej niż lekkie kopnięcie piłki w stronę Małkowskiego, czy strzał prosto w trybuny. Przebieg pierwszej części spotkania w żaden sposób nie zapowiadał tego, co mogło się wydarzyć w drugiej. Miałem wrażenie, że mecz jest pod kontrolą Jagiellonii, i tylko pech mógłby zabrać żółto-czerwonym trzy punkty, ale pech się czasami przytrafia...
Druga połowa to festiwal pomyłek i pogody. Pierwsze zdarzały sie bardzo często szczególnie po stronie zawodników grających w białych strojach. Najjaśniejszym punktem drugiej połowy i całego spotkania w składzie Jagiellonii był Łukasz Sekulski. Chłopak bardzo mocno udowadnia wszystkim, że poziom rozgrywkowy na którym grał do tej pory przewyższał o lata świetlne. Łukasz momentami zdaje się być ulepszoną wersją Tuszyńskiego i Piątkowskiego. Mimo mniejszej masy o wiele lepiej trzyma się na nogach, ma świetne uderzenie, bo przed zdobyciem drugiej bramki powstrzymały go tylko ponadprzeciętne umiejętności Małkowskiego. Na uwagę zasługuje też to jak obraca się z piłką, i jak gra tyłem do bramki. Palce lizać. Festiwal pomyłek to synonim dla gry Konstantina Vassilieva w drugiej połowie. Wspominane wcześniej ''człapanie" poprawił, ale zawodziło w meczu z Kielczanami to co miało być jego atutem, czyli podanie, przyjęcie i doświadczenie. Wystarczy obejrzeć obrazki z drugiej połowy i wszystko jest praktycznie jak na dłoni. Sama końcówka to był po prostu odwrócony #probierztime. Nam nie wychodziło praktycznie nic, a Korona najpierw wyrównała farfoclem rodem z Cyrku Zalewskiego. Autentycznie nie mam pojęcia jak taka piłka może wpaść do bramki. W 90 minucie natomiast błąd w ustawieniu i bramka głową Sylwestrzaka.
Pytanie w headzie to "Czego zabrakło"? Może zimnej krwi tak jak powiedział po meczu Martin Baran. Możliwe, że ma rację. Wykorzystana jedna-dwie sytuacje dałaby bardzo dużo, a Korona nie podniosłaby się mając na głowie taki bagaż bramek. Trener Michał Probierz na konferencji wspomniał o tym, że nie mamy rezerw ( o ile dobrze pamiętam). Nie zgodziłbym się z tą tezą bo zarówno Gajko, jak i Łupiński walczyli do końca. Ten pierwszy mógł nawet zaliczyć piękną asystę no look passem do Konsty, ale jak grał ten drugi to już napisałem. Przemysław Pełka siedząc w salce konferencyjnej po meczu powiedział, że według niego brakowało Bartka Drągowskiego. To również słuszna teza, bo nie przypominam sobie meczu w którym popularny Drążek miałby aż tyle błędów co we wczorajszym Baran. Nie mam do niego absolutnie pretensji, ale mam nadzieję, że podniesie się po tym spotkaniu i jego dyspozycja będzie przypominała o meczu ze Śląskiem na wiosnę, a nie tym wczorajszym.
VLOG I KIBICOWSKO WKRÓTCE
Maciej Rogowski
3:1
-:-