W momencie kiedy po ładnej długiej piłce od Góralskiego piłka zatrzepotała w siatce po sprytnym zachowaniu Frankowskiego w głowie zagrało mi słowo "pogrom". Nie wiem skąd w mojej głowie takie fantazje, ale widziałem jakąś 70 minutę i 5,6 do zera przy "barcelońskich" stonowanych oklaskach podekscytowanej publiczności przy Słonecznej. Nic z tego. 21 minuta i pierwsza przypadkowa akcja Górnika kończy się golem. Nie jestem sędzią, nie mam kursu, nie jestem również ekspertem, ale moim zdaniem żadnego faulu na Tarasovsie nie było. Widać doskonale na dwóch ostatnich powtórkach NC+, że Skrzypczak o ćwierć tempa jako pierwszy melduje się z noga przy piłce po czym jedna z nóg Igorsa odbija się od pięty Górnika i zahacza o drugą. Nie było ani zamiaru sfaulowania Łotysza przez Skrzypczaka, ani też faktycznie samego faulu, bo zwyczajnie trafił z premedytacją w piłkę. Gdyby Cernych zmienił kąt uderzenia głową o jakiś stopień-dwa, to mielibyśmy najpiękniejszego gola głową w tym sezonie, ale przy tak szybkiej piłce decydował niestety los, a nie technika. Gdyby Kurzawa nie strzelał głową tam, gdzie sięgają ręce Drągowskiego (chociaż, to dobrze bo ręce wielu nie sięgają), tylko uderzał delikatnie z kozła, to schodzilibyśmy na przerwę z wynikiem 1:2, ale skończyło się na remisie. Pierwsza połowa i cały mecz to indolencja adolescentów, bo Żółto-Czerwoni dziećmi już nie są ale nieporadnością bardzo się do nich upodabniali.
Druga połowa zdawała się być bliźniaczo podobna jeśli chodzi o sam przebieg poza brakiem bramki dla Żółto-Czerwonych na samym początku. W 67 minucie zdarzyło się jednak coś niespodziewanego. Igors Tarasovs dał się minąć na raz dla Łukasza Madeja, a ten z dziecinną łatwością strzelił na 1:2. Po pierwsze na raz w taki sposób to coraz rzadziej dają się mijać obrońcy nawet w BLS-ach, a po drugie to przepraszam Igors, ale dać się obkiwać Madejowi, to na polskie warunki po prostu niesamowita siara. Jesteś reprezentantem Łotwy, wszyscy Cię bardzo szanujemy, ale nie możesz popełniać takich błędów. To niedopuszczalne!
Padła bramka, na Słonecznej chłód stawał się coraz bardziej metafizyczny, ale w 82 minucie kolejny zwrot akcji! Vassiliev zarzucił zawiesinę, zamieszanie i gol! Deja vu. Piotrek Grzelczak przebiegł się jako samolot i jak zwykle pokazał swoją sympatię do zespołu Metallica*. Czyżby powrócił #PROBIERZTIME?! Nic bardziej mylnego. Najpierw Sadzawicki zmarnował setkę, a niedługo po tym wrzutka w pole karne i Gergel strzela swojego piątego gola w tygodniu. Czy Drągowski miał jakiekolwiek szanse na obronę tej piłki? Trzeba podpytać eksperta. Czas reakcji był jednak niewielki. Gergelowi dał się uprzedzić niewątpliwie Martin Baran i to na jego konto trzeba zapisać tego gola.
SKRÓT TUTAJ! Bo na Dailymotion nie ma nic ciekawego!
*Wiadomo, że chodzi o imię dziewczyny Piotra Grzelczaka, a żarty nie podchodzą każdemu.
1:1
-:-