Jeszcze na dwie minuty przed zakończeniem regulaminowego czasu Żółto-Czerwoni prowadzili w sobotę 19 grudnia z lepszym od siebie zespołem Cracovii 2:1.
Skończyło się niestety remisem 2:2, a do wyrazu niestety mogę dodać: na szczęście, bo mogło być gorzej. Ale też mogło być lepiej, i o to mam do zawodników pretensje, że tak nie było.
Ponieważ remisy punktowo niewiele odbiegają od porażek, zatem (aczkolwiek z dużą przykrością) muszę kontynuować moją czarną listę „zasłużonych” w tym spotkaniu zawodników, którzy bądź przyczynili się do straty gola, bądź zmarnowali czy też zepsuli ciekawe sytuacje, które powinny mieć znacznie lepsze zakończenie.
Na początku meczu odczułem lekki optymizm, gdy okazało się, że ani w pierwszym składzie, ani na ławce rezerwowych nie figuruje spacerowicz Vassiljev. I bardzo słusznie. Spacerowicze są mile widziani a nawet pożądani na dziedzińcu Pałacu Branickich, ale nie na murawie przy Słonecznej, gdzie wręcz odwrotnie. Ale optymizm ten nieco przygasł po zaobserwowaniu obecności na boisku dwóch innych "gwiazd" Żółto-Czerwonych.
Z przebiegu meczu dało się zauważyć poprawę jakości gry w przypadku Martina Barana oraz Piotra Grzelczaka. Albo mi się tak tylko wydaje, albo zaczęli popełniać mniej błędów. Co do Grzelczaka, to – poszalał sobie w ty meczu aż miło. Oby dalej rozwijał się w tym kierunku.
Za to coraz więcej grzechów zbiera się na sumieniu Tarasovsa. I to grzechów ciężkich, że tak to określę (minuty: 10, 10, 87). W meczu z Cracovią przyczynił się do straty obydwu goli. Przy pierwszym przegrał główkę a następnie tak nabił piłkę na przeciwnika, że ta wleciała do bramki, a drugi padł po jego zbędnej interwencji i zarządzonym w jej wyniku rzucie rożnym. Przy pierwszym golu główkę przegrał też Wasiluk, a w drugiej połowie nie zdążył do dobrej piłki (minuty: 10, 55). Coraz częściej brak opanowania wykazuje nasz pitbul Góralski. To on był praźródłem pierwszej straconej przez Jagę bramki (faul, rzut wolny, rzut rożny, gol), a przy drugiej nie zablokował rywala.
Z kolei w formacji ofensywnej najwięcej szans zmarnował mój drugi po Vassiljevie ulubieniec, F. Cernych (minuty: 7,19,21,27,34); tyleż sytuacji zdążył zepsuć w pierwszej połowie, zanim wreszcie zlazł z boiska, w tym dwie setki. Mojemu trzeciemu ulubieńcowi, P. Frankowskiemu, spatałaszenie podobne rozmiarami do fuszerek Cernycha zajęło nie jedną, a obydwie połowy meczu (minuty: 16, 40, 59, 73, 93), ale za to mieści się tam spartolona nawet nie setka, a dwusetka. Do tego jeszcze parę razy nie popisał się Mackiewicz (minuty: 38, 45, 70).
Oczywiście to nie wszystkie wpadki wymienionych wyżej i nie wymienionych wyżej piłkarzy Jagi, ale biorę pod uwagę tylko te najbardziej istotne.
Punktacja.
Wiele zmarnowanych okazji: -2
Parę zmarnowanych okazji: -1
Każda zmarnowana setka: -1
Błąd przy utracie bramki: -1
W efekcie, czarny ranking spotkania z Cracovią wygląda jak niżej.
Cernych -4
P. Frankowski -3
Góralski -3
Tarasovs -3
Wasiluk -1
Mackiewicz -1
Sumarycznie, czarna tabela po ostatnich trzech porażkach i jednym remisie prezentuje się następująco:
P. Frankowski: -7
I. Tarasovs: -7
F. Cernych -6
J. Góralski -3
K. Mackiewicz -3
M. Wasiluk -3
M. Baran: -2
R. Grzyb -2
K. Vassiljev -2
S. Madera -1
T. Romanczuk -1
K. Świderski: -1
A teraz mamy przerwę, co stwierdzam z ulgą, bo przez całe dwa miesiące nie będę musiał konstruować tego nieprzyjemnego zestawienia, aż do meczu z Legią w Warszawie o 18:00 w niedzielę 14 lutego 2016 na Łazienkowskiej, gdzie dobre czasy dla Jagiellonii się już skończyły. Chyba że w międzyczasie trafi się jakiś bardzo paskudny sparing. Wesołych Świąt!
Czop
foto Grzegorz Chuczun Jagiellonia.net
1:3
-:-