W zasadzie to chyba każdy wie. Mieliśmy swoje własne kibicowskie "momenty" chociażby w poprzednim sezonie, gdzie najważniejszą asystę w życiu przy Bułgarskiej zaliczył Dżalamidze. Mieliśmy moment, gdy Janek Pawłowski dopchnął piłkę do bramki w meczu z Wisłą na 2:1. Był faul Słowika i czerwona kartka w meczu ze Śląskiem, która zakrzywiła czasoprzestrzeń i dała szansę bramkarskiemu fenomenowi w postaci Drągowskiego. Był pieprzony słupek Balaja, który zabrał nam górną ósemkę i wiele innych fakapów i probierztimeów, które decydowały o losie spotkania, czy trofeum. Do czego dążę. Niezależnie jak ocenimy podanie Konsty i jak beznadziejną decyzją był faul Igorsa to były to kwestie ważące o kwestii punktów w tym spotkaniu. Nie przeważały o upokorzeniu (jednym z wielu) o którym w jednym z kolejnych akapitów. To taki mój apel do forumowiczów, którzy po praktycznie każdym spotkaniu zmieniają "ulubieńców" i piszą ten to, a ten tamto. Odrobinkę to bez sensu, bo chociażby Konstantin Vassiljev miał w środku sezonu słabsze momenty, ale początek był piorunujący, a całą karierę można opisać jak na miarę naszej Ekstraklasy solidną. Tydzień temu sporo osób było w stanie tytułować go Cesarzem Estonii. Co do pary środkowych obrońców to mimo wszystko nalezy zrozumieć ból głowy trenera Probierza. 49 straconych bramek w lidze, grający ostatnio na alibi Madera, chimeryczny Igors i aklimatyzujący sie Guti to nie jest żądna krwi wyrównana grupa zabijająca się o miejsce w pierwszym składzie. Bez większego sensu jest też zsyłanie Tarasovsa na dłuższą metę do rezerw za jeden faul. Tymbardziej, że para Guti - Madera nie po raz pierwszy już pokazała ogromne problemy na linii komunikacyjnej, a para Guti - Tarasovs jeszcze tydzień temu zagrała solidne spotkanie przeciw Łęcznej i nie ukrywam, że przed meczem z Podbeskidziem para stoperów to zmartwienie numer 1 na mojej liscie żali. Nie lubię powtarzać mojego zdania na temat Frankowskiego, ale nie ma co ukrywać, że liczby ofensywne od kilku meczy utrzymują się na niskim poziomie i jego obecność w rezerwach wyjdzie na dobre kibicom i samemu Przemkowi. Trzy grosze lubi również dorzucić zmarnowaną setką Fedor Cernych. Dywagacje na temat personaliów przycisza niestety fakt, że zawodnicy nie mają równych sobie zmienników, a piłkarze z CLJ szybko połamaliby nogi w starciu z Ekstraklasowymi dziadkami.
Wyjazdowi rywale Jagi na wiosnę mają przede wszystkim mocniejsze karty przed jakimkolwiek rozdaniem. Wisła, Lechia, czy przede wszystkim Legia miażdżyły w tej rundzie Żółto-Czerwonych nie tylko na boisku. Każdy z tych zespołów ma w swoich składach reprezentantów i całą masę innych ciekawych grajków, a obiektywny obserwator raczej z trudem w kilku wyjazdowych meczach był w stanie wypatrzeć efektowne zdobycze w trakcie włajaży z początku 2016 roku. Na 4 spotkania udało się poskromić tylko Kolejorza. Sporo kibiców powie " ALE PRZECIEŻ ONI POTRAFIĄ WYGRYWAĆ! LECHA POKONALI!". Oczywiście, że Poznaniacy rzadko trafiali w bramkę, a Jadze wyszedł mecz rundy, ale bez grubszych ryb w kadrze nie jesteśmy w stanie nawiązywać równej walki z czołówką i obojętnie jak dużo do ligi nie wnosili wcześniej Konsta, Alvaro, Cernych czy Grzelczak to na papierze będą to zawodnicy niżej notowani niż Ci z 5-6 najlepszych pod tym względem klubów Ekstraklasy. Nikt inteligentny po letnich transferach nie myślał o kolejnych europejskich pucharach. Co nie zmienia jednak faktu, że...
Jest tak przede wszystkim dlatego, że nie gramy z Barceloną, czy Szachtarem Donieck. Trzy wyjazdowe popisy nie powinny być aż tak doraźne, a piłkarze powinni grać na miarę pensji, które wyciągają z kas i herbu, który mają na koszulkach. Większość jedenastki, która zagrała wczoraj nie jest w stanie z ręką na sercu powiedzieć, że dała z siebie 200% przez 90 minut. Po każdej kolejnej z bramek powolutku schodziło z piłkarzy Jagiellonii powietrze i wychodziła na zewnątrz bezsilność. Co się dzieje w głowach Żółto-Czerwonych? Dlaczego w tak łatwy sposób potrafimy rozwiązać worek z bramkami? Dlaczego gdy trafiamy do siatki rywala to jest świetnie i zawodnicy bez większego problemu mobilizują się do końca, a gdy dostajemy jedną, czy drugą bramkę to wszystko wygląda jak odbębnianie ostatnich kartek ksera. Nie lubię się niepotrzebnie czepiać ludzi, ale z przyczyn osobistych widząc na oczy trzeci blamaż na przestrzeni troszkę ponad miesiąca pytam się dlaczego? Dlaczego Jagiellonia o której jeszcze niedawno pisano w całej Polsce z zachwytem ma być teraz przedmiotem drwin? Może się mylę, ale zawodowi piłkarze nie dostają z taką częstotliwością łomotów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ekipy kojarzone z takimi wynikami to Giblartar, San Marino i Wyspy Owcze. Oczywiście koloryzuje, ale ekipy dostające łomot spadają z lig, a My chyba nie zamierzamy spaść?
Przy odpowiedniej mobilizacji jesteśmy w stanie pokonać Podbeskidzie. Nawet symbolicznie, po zaciętej walce kończąc spotkanie wynikiem 1:0, czy 2:1. Dostaniemy wtedy zasłużone 3 punkty i 9 kwietnia wyruszymy do Gliwic na mecz ostatniej szansy. Czy Taras Romańczuk będzie miał po tym spotkaniu minę jak powyżej i Żółto-Czerwoni będą zmuszeni słuchać kilkakrotnie Scootera na Stadionie Piasta*, czy może uda się ten felieton wymazać z pamięci, a w sercach wszystkich Białostoczan zagości swięty spokój?
Maciej Rogowski
* Piosenka Maria ( I Like it Loud) jest tłem wykorzystywanym przez klub Piast do celebracji zdobytych goli.
1:3
-:-