Musiałem znaleźć w sobie maksimum masochizmu i samozaparcia, oraz wielką siłę do powstrzymywania odruchów wymiotnych, aby zmusić się do obejrzenia pełnometrażowej powtórki krakowskiej kompromitacji z Wisłą (1:5) i dokładnego przeanalizowania jej dla was. Pół dnia męczarni. Doceńcie to.
Na początek – jak padały gole dla Wisły.
Gol 1, minuta 24. Frankowski mógł przyblokować Sadloka, ale tylko się mu przyglądał. Blokował za to Guti, ale niestety nieudolnie. No i dup.
Gol 2, minuta 33. Brożek powymijał naszych zawodników jak tyczki slalomowe, po kolei: Cernycha, Maderę, Burligę. No i dup.
Gol 3, minuta 39. Strata po niecelnym podaniu Świderskiego do Góralskiego. Góral nie zablokował Wolskiego, Burliga nie przeciął lotu piłki, ta stała się łupem całkowicie nie pilnowanego Brożka, którego co prawda mógł dopaść Cernych, ale on nie widział takiej potrzeby i tylko człapał z daleka leniwie i coraz wolniej. No i dup.
Gol 4, minuta 45. Niepotrzebny faul Góralskiego, rzut wolny dla Wisły, po którym Wisła nie oddała już piłki aż do strzelenia gola. Madera nie powstrzymał Wolskiego, Burliga wyraźnie odpuścił, Guti nie dobiegł. No i dup.
Gol 5, minuta 63. Frankowski nie zablokował centry Małeckiego spod linii bocznej, bo sobie tam tylko dreptał, a w polu karnym grasowali nieobstawieni Jović oraz Boguski, będący pod kontrolą (ale tylko radarową niestety) Romanchuka. No i dup.
Parodia, nie mecz. Taki przebieg wydarzeń tylko potwierdził moje wcześniejsze obserwacje, że okres przygotowawczy został totalnie zmarnowany, a najlepszy zawodnik jednocześnie może być najgorszym.
Być może decydujące o takim a nie innym obrazie gry Żółto-Czerwonych było w 7. minucie bezsensowne i zbyt anemicznie wykonane przez Vassiljeva podanie do Drągowskiego piłki, przejętej niemal natychmiast przez Boguskiego, a następnie głupie zachowanie Tarasovsa, który zbyt wolno biegł do puszczonej przez Vassiljeva w idiotyczny sposób futbolówki, a następnie źle wyważył proporcje: czy większym ryzykiem na początku meczu jest ewentualna utrata bramki (ewentualna, bo przecież nie da się wykluczyć, że Drągowski dałby sobie radę z Boguskim), czy pewna utrata zawodnika.
Być może też decydujący o takim a nie innym obrazie gry Żółto-Czerwonych był w 14. minucie ruch trenera Probierza, pod którego adresem dotychczas ani razu nie zgłaszałem żadnych zastrzeżeń, ale teraz robię to po raz pierwszy: o ileż pożyteczniej byłoby zdjąć z boiska P. Frankowskiego, niż Vassiljeva, który co prawda na początku dał dupy, ale za to przez całą resztę meczu wyłaziłby ze skóry, aby zmazać tę plamę. O ile oczywiście dla niego ambicja i profesjonalizm mają jakieś znaczenie.
A do czego przydał się P. Frankowski? Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, co ten chłop wyrabiał na murawie i ile piłek zepsuł. Do obejrzenia polecam zwłaszcza następujące minuty: 1, 2, 5, 5, 7, 12, 13, 19, 20, 32, 33, 34, 37, 38, 41, 50, 54, 55, 57, 58, 68, 75. Dalszych jego artystycznych występów nie zanotowałem, bo wreszcie w 77. minucie został zdjęty. No po prostu ręce i spodnie opadają. Tak się na siłę produkuje piłkarza.
Niewiele ustępował mu ciągle spocony jak mysz Cernych, który na początku był całkowicie niewidoczny jak człowiek-widmo, a potem się ujawnił i postanowił dorównać swojemu boiskowemu koledze P. Frankowskiemu (polecam głównie minuty: 33, 39, 46, 47, 51, 52, 57, 66, 73).
Lepiej mógł się zachować Drągowski (chociażby właśnie w 7 minucie, czy 24 i 45), nie bez grzechu jest też strzelec gola honorowego Świderski (np. minuty 14, 39, 43, 50).
No to punktacja za Wisłę.
P. Frankowski -5
K. Vassiljev -4
I. Tarasovs -4
Ł. Burliga -3
F. Cernych -2
S. Madera -2
B. Drągowski -1
J. Góralski -1
Sumarycznie, moja czarna tabela najsłabszych ogniw drużyny po ostatnich sześciu porażkach i dwóch remisach prezentuje się następująco:
F. Cernych -19
P. Frankowski -17
I. Tarasovs -13
K. Vassiljev -8
J. Góralski -6
S. Madera -6
Ł. Burliga -5
K. Mackiewicz -4
B. Drągowski -3
M. Wasiluk -3
A. Alvarinho -2
M. Baran -2
R. Grzyb -2
G. Tomelin -2
T. Romanczuk -1
K. Świderski -1
P. Grzelczak -1
Czop
Do Andrzej Kondracki: Czarną tabelę prowadzę po to, aby w razie nie spełnienia przez drużynę założonego celu (którym moim zdaniem w tym sezonie jest utrzymanie się w ekstraklasie) było wiadomo, komu to zawdzięczamy. Dlatego nie zajmuję się zasługami piłkarzy. Od tego są inni. Zasługi bowiem przykrywają błędy, a właśnie nie o to mi chodzi. Dlatego nie będę tu nic równoważył żadnymi punktami na plus. Tabela jest czarna, punkty ujemne, mecze przegrane i zremisowane. W wygrane się nie wtrącam.
Do Jan Maria Patoka: Komentarz nieadwekwatny, skopiowany spod innego artykułu. Czy zna coś takiego jak spam i trolling? Niech poczyta. Niech też poczyta więcej naszych artykułów. Jak są mecze przegrane – ganimy, jak wygrane – chwalimy. Taka prawda.
1:3
-:-