Wysoki pressing, walka i zaangażowanie od samego początku. Tego oczekiwaliśmy od Jagiellonii i to zobaczyliśmy na boisku. Wszystko wyglądało obiecująco. Wypełniony sektor gości rozgrzewał Żółto-Czerwonych jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, a Białostoczanie nieśmiało wymieniali ciosy z Glwiczanami. Strzelaliśmy, podawaliśmy, najlepszy na boisku jak zazwyczaj był Góralski, ale stare obrazki wróciły przed oczy już 37 minucie. Łatwo przepchnąć dał się Igors Tarasovs, a na prowadzenie Piasta wyprowadził Bartłomiej Szeliga. Pierwszy z baloników pękł. W pierwszej połowie prowadzenie objęła również Wisła i mimo korzystnego wyniku w Gdańsku (2:0 dla Lechii) byliśmy bardzo daleko od pierwszej ósemki.
Nam nie udało się nic. Próbowaliśmy głową, obydwiema nogami, Michał Probierz dokonywał różnorakich zmian i już od 46 minuty na boisku pojawił sie Przemek Mystkowski, ale próby zostały uśmierzone już w 66 minucie. Martin Nespor strzelił tak jak robi to bardzo często tj. po prostu wszedł na krótszy słupek i nie dał szans Krzysztofowi Baranowi. Czy przy tej bramce również zawinił Igors Tarasovs? Nie mam zielonego pojęcia. Z analizy wynika, że tak, ale może drużyna stała akurat w strefie. Co niekorzystnego wydarzyło się dla Nas jeszcze w trakcie tego spotkania? 4-tą żółtą kartkę uzyskał Jacek Góralski przez co nie zagra w meczu z Górnikiem Łęczna, który już za tydzień. Z pomeczowej wypowiedzi Karola Mackiewicza wynika też, że do piłkarzy odwrócili się kibice. Ile w tym prawdy nie wiadomo, ale cała sytuacja nie wpłynie pozytywnie na dalszy ciąg wydarzeń.
Maciej Rogowski
1:3
-:-