Kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem meczu kibice Jagiellonii dowiedzieli się, że żółto-czerwoni przystąpią do meczu bez swojego najlepszego zawodnika. Kontuzji biodra kilka dni przed meczem dostał Vassiljew. Ta informacja oraz bardzo dobra postawa poznaniaków w poprzednich spotkaniach pokazywały, że jeden punkt zdobyty w tym meczu będzie sukcesem. Jak się okazało wszelkie obawy były przedwczesne, a Jagiellonia po dobrych zawodach pokonała faworyzowanego rywala po bramkach Świderskiego i Cernycha.
Jagiellonia rozpoczęła bez obaw, grała pewnie, a kompletnie nie był widoczny brak Vassiljewa. To przełożyło się na szybko zdobyta bramkę. W 16 minucie spotkania piłkę otrzymuje Cernych, świetnym podaniem zagrywa do wychodzącego na wolne pole Świderskiego. Ten widząc, że bramkarz Lecha Puntocky wyszedł na przedpole zachował zimną krew i po ograniu jednego z obrońców gości i strzela do pustej bramki z ponad 40 metrów, a piłka wpada do siatki. Na trybunach zapanowała radość, a na boisku niedowierzanie. Jagiellonia w tym momencie poczuła krew, uwierzyła w swoje umiejętności i coraz śmielej atakowała bramkę Lecha. Kolejne minuty pokazywały, ze mecz namaszczony mianem meczu na szczycie spełniał swoje oczekiwania. Jaga stworzyła minimum trzy okazje stu procentowe do zdobycia bramki. Kibice nie byli zawiedzeni. Były tez emocje i te złym znaczeniu, których być nie powinno. Winien ich był sędzia Stefański gwiżdżący fatalnie beznadziejnie w pierwszej części spotkania. To właśnie w doliczonym gry arbiter Stefański po tym jak faulowany był Góralski podyktował rzut wolny dla Lecha. Po strzale z wolnego i strzale głową Alajuriego Marian Kelemen źle ustawił się w bramce i niestety razem z piłką znalazł się w niej. Rzut wolny absurdalny, podobnie jak sam gol.
Po zmianie stron kibice jasno i wyraźnie przez długie minuty dali sędziemu Stefańskiemu do zrozumienia kim jest i jaki zawód powinien pełnić. To o dziwo poskutkowało i zaczął sędziować uważniej, a sporne sytuacje już nie były jedynie gwizdane na korzyść gości. Z tego wniosek, że dociera taki przekaz i mimo, że jest wulgarny i ordynarny to jednak wskazany. Na boisku nie wiało nudą i obie drużyny walczyły o to by strzelić bramkę i zgarnąć pełną pulę. To podobało się kibicom. Nikt nie odstawiał nogi, walka i gra w piłkę. Bramek jednak wielu się nie doczekaliśmy. Gol padł jeden, ale do Jagi i to jest najważniejsze. W 63 minucie spotkania w zamieszaniu pod bramką Lecha ponownie najwięcej zimnej krwi zachował Cernych i mocnym strzałem z ostrego kąta wyprowadził nasz zespół na prowadzenie. Jaga zwycięstwa już nie pozwoliła sobie wyrwać z rąk. Strzelał jeszcze Majewski, ale obronił świetnie Kelemen, strzelał jeszcze Robak, ale fenomenalną interwencją popisał się Grzyb.
Jagiellonia – Lech 2:1
Bramki: Świderski 16`, Cernych 63` (Jagiellonia); Arajuuri 45`(Lech)
Żółte kartki: Romańczuk, Świderski (Jagiellonia); Kadar, Arajuuri (Lech)
Składy:
Lech Poznań:
Putnocky - Kędziora, Arajuuri, Bednarek, Kadar - Trałka, Gajos - Makuszewski (39.Jóźwiak), Majewski (80. Pawłowski), Jevtic - Kownacki (68.Robak)
Jagiellonia Białystok:
Kelemen - Grzyb, Runje, Guti, Tomasik - Góralski, Romanczuk - Frankowski, Świderski (77. Klimala), Chomczenowski - Cernych
1:1
-:-