Z prawdziwą przyjemnością, dumą i satysfakcją mogę stwierdzić, że z biegiem lat Jagiellonia z piłkarskiego Kopciuszka przeistoczyła się w równorzędnego partnera pozostałych klubów polskiej ekstraklasy. Nasz klub wywiera coraz większy wpływ na kształt rozgrywek, obejmując często fotel lidera, zdobywając nieoficjalne tytuły mistrza jesieni. Po prawie każdej kolejce kilku Żółto-Czerwonych zasila zwykle najlepsze jedenastki zestawiane przez różne serwisy.
Że o trzecim miejscu na zakończenie rozgrywek sezonu 2014/2015 Ekstraklasy nie wspomnę, jako też i o zdobyciu Pucharu Polski i Superpucharu w 2010 roku. Nawiasem mówiąc, bardzo mnie ciekawi, dlaczego oficjalna strona klubowa w swej zajawce umieściła tylko te dwa pierwsze sukcesy, o zdobyciu Superpucharu (pokonując mistrza Polski Lecha Poznań w Płocku 1:0 po bramce zdobytej przez naszego legendarnego piłkarza Tomasza Frankowskiego) nie wspominając wcale. Pani Agnieszko, jest jakieś wytłumaczenie?
Tak wspaniała postawa naszych piłkarzy nie mogła nie odbić się na procesie kształtowania składu osobowego polskiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej, w czym nasza Jagiellonia ma kapitalny wręcz udział. To u nas bowiem dojrzeli do wbiegnięcia na najlepsze światowe boiska piłkarskie tacy zawodnicy jak Kamil Grosicki i Michał Pazdan, bez których reprezentacja Polski nie byłaby tym, czym teraz jest.
W składach na mecz Czarnogóry z Polską naliczyłem aż SIEDMIU (!) reprezentantów Jagiellonii, w tym sześciu byłych Żółto-Czerwonych i jednego aktualnego. To nie przelewki.
Zacznijmy od głowy, czyli: Adam Nawałka (reprezentacja narodowa, Polska), który 1 września 2004 został pierwszym szkoleniowcem Jagiellonii Białystok, jednak 20 kwietnia 2006 ówczesny zarząd pozbył się go z powodu niezadowalających wyników. Dalej – filary naszej reprezentacji: Kamil Grosicki (Hull City, Anglia) i Michał Pazdan (Legia Warszawa). A na ławce rezerwowych: Thiago Cionek (US Palermo, Włochy), Igor Lewczuk (Girondins Bordeaux, Francja) i Jacek Góralski (Jagiellonia Białystok).
W drużynie przeciwników też trafił się rodzynek: Damir Kojasević (Vardar Skopje), który grał w Jadze w sezonie 2008/2009, wystąpił w 23 meczach, strzelił 1 gola i był uważany za cwaniaczka oraz obiboka. Występował razem z Grosickim i Cionkiem. Jak pisze „Przegląd Sportowy”, w Jagiellonii nie zrobił kariery z powodu skłonności do rozrywki. „Moim jedynym problemem był trener Probierz – opowiada Kojasević, szkoleniowiec nie akceptował bowiem jego podejścia do futbolu. – Gdy grałem już w innym klubie spotkaliśmy się podczas zgrupowania w Turcji i normalnie porozmawialiśmy – dodaje piłkarz. – Cieszę się, że zrozumiał swoje błędy. Wielu piłkarzy po jakimś czasie dzwoni i przyznaje, że źle postępowali – mówi Przeglądowi Sportowemu Probierz. Teraz Kojasević gra w macedońskim Vardarze Skopje. – To mocna drużyna, lepsza nawet od czołowych polskich. Niedawno graliśmy sparing z Jagiellonią. Wygraliśmy 2:0 – opowiada.”
Trener 90-lecia Jagiellonii Michał Probierz z pewnością ma wielkie powody do satysfakcji, bo to pod jego właśnie pieczą rozwinęli się przecież - co ciekawe - ci wszyscy zawodnicy, włączając nawet Igora Lewczuka, który co prawda mocno odcierpiał swój pechowy udział w meczu Jagiellonii z Arisem Saloniki, ale kto wie, czy tak właśnie nie miało być, aby jego kariera mogła się potoczyć tym torem, po którym się potoczyła. Wyszkolenie tych piłkarzy i doprowadzenie ich do poziomu, który teraz prezentują, to ogromny, aczkolwiek niedoceniony wkład trenera Michała Probierza w budowę naszej drużyny narodowej. Chwała mu za to.
Ten tekst piszę na osiem godzin przed meczem z Czarnogórą. Jak utrzymuje „Przegląd Sportowy”, będzie to wyjątkowe spotkanie, bo zwycięstwo nie tylko znacząco przybliży nas do awansu na rosyjski mundial, ale także da szansę na awans do czołowej dziesiątki rankingu FIFA. W najnowszym notowaniu, które zostało opublikowane w czwartek, Biało-Czerwoni znaleźli się na dwunastym miejscu, wyprzedzając Anglię i zrównując się punktami z Walią (!).
Co tam dziesiąte. Już dwunaste miejsce to dla mnie mega sensacja. Zwłaszcza, jeśli będzie się pamiętać o wkładzie białostockich Żółto-Czerwonych i ich trenera w sukces polskich Biało-Czerwonych. I ich trenera.
Czop
foto: internet, PZPN
2:0