Prawidłowy wynik meczu Korony z Jagiellonią z 5 maja powinien brzmieć 0:2, i to bez zastanawiania się czy Jaga grała lepiej od Korony, czy gorzej, bo to w piłce nożnej po prostu się nie sprawdza. Tu wygrywa skuteczność, a choreografię oceniamy w takich dyscyplinach jak taniec na lodzie albo skoki narciarskie.
Skuteczność Jagiellonii mocno osłabił tak zwany sędzia główny. W 39. minucie Żubrowski sfaulował Tomasika w polu karnym i za to gwizdek w czarnych gaciach Kwiatkowski Tomasz z Warszawy powinien podyktować rzut karny, czego nie zrobił, a w 47 minucie Pyłypczuk wepchnął piłkę do naszej bramki z metrowego spalonego (patrz foto powyżej), co karygodnie zignorował bezczelny liniowy, czyli sapacz brzeżny, niejaki Siejka Radosław (który już był parę razy karany przez Kolegium Sędziów PZPN), i Kwiatkowski uznał gola. Ponadto Kwiecień z Korony powinien dostać czerwień za perfidny, podwójny faul na Góralskim w 83’ – stopą w biodro a kolanem w nerkę. A dostał tylko żółtko.
Wynik meczu został więc ordynarnie wypaczony. Kwiatkowski zabrał nam aż dwa punkty, a każdy z nich na wagę złota. Dwa lata temu Kwiatkowski próbował wypaczyć wynik w meczu Jagi z Ruchem, co mu się nie udało, teraz jednak był bardziej efektywny. Jest to dowód na to, że czarna zgraja po krótkiej przerwie powraca do taktyki dołowania Jagiellonii, ponieważ przecież trzeba utorować drogę do mistrzostwa Polski ukochanej Legii, a Jaga stała się już dla niej zbyt realnym zagrożeniem.
Ale skoro oficjalny wynik spotkania (przebiegającego pod dyktando Tomasza Kwiatkowskiego, Radosława Siejki i Michała Obuchowskiego) to remis, muszę więc z przykrością znów uruchomić Czopa, aby wypunktował tych zawodników Jagiellonii, przez których (głównie) tego meczu nie wygraliśmy.
Tak naprawdę, to wszystkim zawodnikom Żółto-Czerwonych należałoby dać po parę ujemnych punktów za to, że nie umieją grać w deszczu. Ale kogoś trzeba wyróżnić.
Zacznę więc od naszego irlandzkiego objawienia, Cilliana Sheridana (-4), który w Kielcach grał tak, jakby tuż przed meczem z nosa spadły mu okulary. Ciągle mijał się z piłką, a już ewidentnie było to widać w 65’ i w 68’. Jego naprawdę trzeba zaprowadzić do okulisty, i to do takiego, który nie da się oszukać. Apeluję o to do lekarzy klubowych, czyli do Zdzisława i Krzysztofa Koryszewskich.
Następny zasłużony, to mój stały pewniak, czyli Fedor Cernych (-4), który u Scyzorów zmarnował ze dwie setki – patrz 37’ i 79’.
Kolejny to Piotr Tomasik (-3), ponieważ w 47’ profilaktycznie nie zablokował znajdującego się na ofsajdzie Pyłypczuka, a ten to wykorzystał i dał czarnym gaciom pretekst do uznania śmierdzącego gola Koronie.
Guti (-2) też ze dwa razy strzelał z główki byle jak, a Frankowski (-1) z nogi w 82’. Też byle jak.
Żeby tak któryś z wyżej wymienionych tylko w jednym zagraniu postarał się lepiej, to trójmecz pomiędzy Koroną, czarnymi gaciami i Jagą byłby wygrany, a Czop nie musiałby się narażać na wasze kolejne bolesne komentarze.
Aha, i jeszcze zaległości. Za zremisowany mecz z Craxą, ujemne punkty przyznałem kolegom Tomasikowi (-3) i Cernychowi (-3), o czym nie pisałem wcześniej, żeby nie zapeszać. Ale to już historia. W tym samym celu nie prezentuję też aktualnych notowań czarnej tabeli, ale to nie znaczy że jej nie prowadzę.
No to jak Panowie i Panie zawodnicy i kibicowie, w jaką podróż wybieramy się w lipcu? Na Ligę Mistrzów, na Ligę Europy, czy na plażę na Dojlidach?
Wasz Czop
Foto: Czop z telewizora (nsport)
P.S. Przed chwilą przeczytałem sąsiedni tekst na temat wypowiedzi Zibiego Bońka w sprawie gola Korony ze spalonego. Lekceważy on to wydarzenie i każe nam się cieszyć z remisu. A to k...s. Albo są przepisy, albo ich nie ma, panie Bońku. Stoisz na ich straży i je ignorujesz? Dupa nie prezes.
5:0
-:-