Komplet publiczności na stadionie. Wiosenny ciepły wieczór i mecz Jagiellonii z Legią. Taki, który może zadecydować o mistrzostwie Polski. Coś na co my kibice czekamy latami, a mamy możliwość przeżycia po raz pierwszy. Czy Jagiellonii się uda? Nie wiem, ale mam wielką nadzieję, że na wielkiej ambicji uda się nam wszystkim pokonać klub z Warszawy na boisku i wydrzeć faworytowi trzy punkty. Pokazać, że chcemy i umiemy zrealizować swoje marzenia. Pójść po owoc zakazany, zerwać go i zakosztować jego smaku. Takie chwile nie zdarzają się często. W moim życiu jeszcze się nie zdarzyły. Nie wiem czy dzisiaj zasnę. Zbyt wiele emocji. Cały dzień próbowałem odwrócić głowę od piłki. Od SMS-ów, od telefonów, od internetu, Facebooka, Twittera i innych miejsc gdzie mogłem znaleźć informacje o meczu. Próbowałem – niestety na marne. Co chwila niczym bumerang wracało. Wracało, dudniło w myślach, razem z krwiobiegiem docierało do serca i tam niczym magiczna dawka adrenaliny pompowało… pompowało i zapewne nie pozwoli zasnąć.
Przypominać się będą mecze, sędziowie, analizy. Tworzyć się będą scenariusze wydarzeń na boisku i trybunach, decyzje sędziowskie, pomyłki. I w tym całym chaosie, gdzieś w oddali cały czas dzwoni, dzwoni niczym dzwon w majestatycznym „High Hopes” Pink Floyd … dzwoni nadzieja.
Nadzieja, że możemy. Przyszedł czas mierzyć się z marzeniami! Na przekór wszystkim przeciwnościom, na przekór sędziom, dziennikarzom, złym ludziom i złym nowinom pokażmy wszyscy – kibivce i piłkarze że można, że chcemy, że umiemy.
0:1
1:0