Z drugiej strony ostateczny widok tabeli jest sprawą otwartą. Był wspaniały fanatyczny doping, czasami całego stadionu, była walka na 120 %. Zabrakło tylko bramki i teraz pozostaje grać dalej. Trzeba niestety liczyć też by inni punkty tracili.
Na początku meczy kibiców przyjezdnych przywitał transparent „Nie ma spania na wyjazdach” Kibice nawiązali tym samym do puszczanych „kaniflorków” pod hotelem w Supraślu gdzie nocował zespół z Warszawy. Komplet publiczności zgotował prawdziwy kocioł emocji, trybuny od początku pulsowały i emanowały od uwielbienia po nienawiść. Nie tylko Ultra przenosiła przekaz kibiców. Pozostałe trybuny tym razem nie były gorsze. Również kipiały energią. To jest fajne. To człowiek pamięta i może się jedynie zastanawiać jaką radością by eksplodował ten licznie zgromadzony naród, gdyby Jagiellonia wygrała ten mecz.
Spotkanie z punktu widzenia czysto piłkarskiego nie był atrakcyjnym widowiskiem. Owszem nie brakowało walki, nie brakowało ambicji i pojedynków bark w bark. Brakowało tylko czysto piłkarskich akcji na boisku. Oba zespoły grały blisko siebie i nie pozwalały na zbyt wiele przeciwnikowi. Na szczególną uwagę zasługuje walka Ofoe z Góralski. Zawodnik Legii nie wytrzymywał i co raz w nieprzyjemny sposób odgrywał się na naszym pomocniku. Już w pierwszej połowie powinien otrzymać przynajmniej dwie żółte kartki i opuścić boisko. Niestety sędzia Frankowski nie doszukał się przewinień i Ofoe dalej grał. To oburzało ławkę Jagiellonii ale i trybuny urywałuy się od gwizdów po wulgarne przypomnienie sędziemu czemu jest chujem i czemu na to miano zasługuje. Z gry wynikało niewiele. Legia praktycznie nie oddała strzału na bramkę Jagi. Jagiellonia w minucie meczu zdobyła gola, ale Sheridan była na spalonym. Wcześniej szkoda było akcji z minuty spotkania. Góralski zagrał świetną piłkę do Sheridana, ten odegrał na wolne pole do Cernycha, ale ten niestety oddał minimalnie niecelny strzał na bramkę Malarza.
Mecz zakończył się remisem. Podobnie jak spotkanie Lecha i Lechii. Nic się nie wyjaśniło i żadne rozstrzygnięcie nie nastąpiło. Za tydzień jedziemy do Niecieczy, a wszystko rozstrzygnie się zapewne w meczu w Białymstoku kończącym ligę 4 czerwca z Lechem Poznań. Wszyscy wierzymy, że to Jagiellonia będzie sięgać po najwyższe laury. Szalony sezon trwa! Walka też. Wszyscy dalej jesteśmy razem! Zawodnicy, Kibice, Zarząd, Pracownicy Klubu. Do końca!
21 maja 2017, 18:00 - Białystok (Stadion Miejski)
Jagiellonia Białystok 0-0 Legia Warszawa
Jagiellonia: 25. Marian Kelemen - 8. Łukasz Burliga (58, 9. Arvydas Novikovas), 17. Ivan Runje, 16. Guti, 77. Piotr Tomasik - 21. Przemysław Frankowski, 4. Jacek Góralski, 6. Taras Romańczuk, 5. Konstantin Vassiljev (84, 28. Karol Świderski), 10. Fiodor Cernych (79, 7. Dmytro Chomczenowki) - 18. Cillian Sheridan.
Legia: 1. Arkadiusz Malarz - 55. Artur Jędrzejczyk, 5. Maciej Dąbrowski, 2. Michał Pazdan, 14. Adam Hloušek - 6. Guilherme (90, 15. Michał Kopczyński), 3. Tomasz Jodłowiec, 75. Thibault Moulin, 22. Kasper Hämäläinen (80, 24. Tomáš Necid), 8. Vadis Odjidja-Ofoe - 32. Miroslav Radović (62, 21. Dominik Nagy).
żółte kartki: Burliga, Romanczuk, Runje - Moulin, Odjidja-Ofoe, Jędrzejczyk.
czerwona kartka: Vadis Odjidja-Ofoe (87. minuta, Legia, za drugą żółtą).
sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).
widzów: 22 394.
1:1
-:-