Dyspozycja Żółto-Czerwonych w pierwszej połowie ponownie pozostawiała wiele do życzenia. Podopieczni Mamrota mimo względnej przewagi, która wynikała głównie z posiadania piłki na własnej połowie lub w strefie środkowej boiska, nie potrafili zagrozić bramce Loska. Kiedy już zbliżali się do szesnastki,z niewiadomych przyczyn przy piłce znajdował się Łukasz Burliga, który raczej nie należy do grona najbardziej kreatywnych zawodników w białostockich szeregach.
Górnicy, gdy już zabierali się do działań ofensywnych robili to szybko, wykorzystując wolne obszary boiska oraz szybkość swoich ofensywnych graczy. Mimo ogromnych chęci Zabrzanie również nie stworzyli sobie 100% sytuacji.
Przerwa była dobrym momentem na pobudzenie organizmu popołudniową kawą lub puszką energetyka. Z tego samego założenia wyszli chyba także zawodnicy w szatni, którzy w drugiej połowie zabrali się do roboty.
Pierwsi do pracy ruszyli goście. Brak koordynacji i złe ustawienie białostockich stoperów pozwoliły drużynie Brosza wyprowadzić atak. Atak, który w sytuacji sam na sam z Kelemenem z zimną krwią wykończył bohater pierwszej kolejki ekstraklasy, Angulo.
Trener Mamrot szybko zareagował na przebieg wydarzeń. Cień Chomczenowskiego zastąpił nowy nabytek Żółto-Czerwonych, Pospisil. Białostocka drużyna wraz w wejściem czeskiego pomocnika odzyskała środek pola. Efekty przyszły już po dziesięciu minutach, gdy sędzia Raczkowski po raz pierwszy tego popołudnia wskazał na wapno, wyrzucając zarazem z boiska Suareza. "11" pewnym uderzeniem na bramkę zamienił Novikovas.
Piłkarze z Podlasia ruszyli do ataku, zapominając o obronie, co mogło być dla nich bolesne w skutkach. Z kryzysowej sytuacji Białostoczan wybronił Kelemen, który wygrał pojedynek "oko w oko" z napastnikiem gości.
Gdy spotkanie nieuchronnie zbliżało się ku końcowi, zasiadających na trybunach kibiców po raz drugi ucieszył gwizdek Raczkowskiego, który ponownie wskazał na jedenasty metr. W euforię fanów wprowadził Sekulski, zapewniając drugie ligowe zwycięstwo.
Jagiellonia z sześcioma oczkami ponownie znajduje się na szczycie tabeli. Kibice mają jednak powody do obaw. Drużyna jest zdziesiątkowana kontuzjami, z gry wypadli kluczowi zawodnicy, którzy stanowili o sile Żółto-Czerownych. Niepokój wzbudza także nieskuteczność. W okolicy "szesnastki" przeciwnika Jagiellończykom plączą się nogi. W końcu arbiter nie odgwiżdże karnego, a wtedy może być krucho. Ostatnim aspektem jest forma Sheridana. Irlandczyk w ostatnich tygodniach jest cieniem samego siebie.
Teraz przed zespołem pierwszy od dawna cały tydzień na spokojne przygotowanie się do następnego spotkania. Trener Mamrot będzie miał czas na rozmowę z zawodnikami i wcielenie w życie swojej wizji futbolu.
5:0
-:-