Remis.
Matthev | 18 Września 2017 g. 20:05 | Aktualizacja: 18 Września 2017 g. 20:48
Remis. Emocjonujące spotkanie w Gdańsku nie wyłoniło zwycięzcy. Zespoły podzieliły się punktami. Jagiellonia miała trzy punkty na wyciągnięcie ręki, ale Marco Paixao sprawił, że marzenia Białostoczan o odczarowaniu Gdańska boleśnie prysły.
Wszyscy wiedzą jak ciężko się gra Jagiellonii w Gdańsku, tego nie trzeba nikomu mówić. Ostatnie wyjazdy do Trójmiasta oznaczały dla Żółto-Czerwonych blamaż i powrót z bagażem bramek.
Dzisiejsze spotkanie nie zwiastowało, aby miała być inaczej. Jagiellonia nie weszła dobrze w mecz, można się zastanowić czy podopieczni Ireneusza Mamrota w ogóle wyszli z szatni. Gdańszczanie chcieli szybko objąć prowadzenie i skrupulatnie do tego dążyli, z braćmi Paixao na czele. Portugalscy zawodnicy nie czekali na rozwój sytuacji tylko ruszyli do przodu. Już w przeciągu pierwszych kilku minut stworzyli 2-3 klarowne sytuacje do zdobycia bramki, jednak nie potrafili znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Damiana Węglarza.
Ofensywnych zawodników swojego zespołu w 11 minucie wyręczył obrońca Lechii Błażej Augustyn, a kibicom z Białegostoku ponownie stanął obraz klęski. Zawodnicy z Podlasia nie przejęli się straconą bramką, a ich gra uległa znacznej poprawie. Głównie za sprawą dobrej współpracy na linii Tomasik-Cernych. Ta dwójka ożywiła grę wicemistrzów Polski, a efekty przyszły szybciej niż się spodziewano.
Błażej Augustyn trafił ponownie, problem w tym, że tym razem futbolówkę skierował do własnej bramki. Jagiellonia, korzystając z nieporozumienia w szeregach defensywnych przeciwnika mogła cieszyć się z remisu. Ambicje Białostoczan były wyższe, chcieli przełamać serię trzech spotkań bez zwycięztwa i wrócić na podium ligowej tabeli.
Kolejny cios Żółto-Czerwoni wyprowadzili już cztery minuty później, ale tym razem o przypadku nie było mowy. Akcję rodem z play station przeprowadzili zawodnicy Jagiellonii. Martin Pospisil dostarczył piłkę do Przemysława Frankowskiego, który precyzyjnym uderzeniem pokonał Kuciaka. Wizja przełamania fatalnej serii stawała się coraz bardziej prawdopodobna, ale do końca meczu wciąż był jeszcze szmat czasu.
W przerwie Żółto-Czerwoni musieli naładowali akumulatory i wraz z gwizdkiem sędziego, rozpoczynającym drugą połowę ruszyli na Gdańszczan. Efektem tego była trzecia bramka. Tym razem w rolę podającego wcielił się Frankowski, a całą akcje wykończył Cernych. Było to dopiero pierwsze trafienie Litwina w tym sezonie.
W 60 minucie bramkę kontaktową zdobył Marco Paixao, a wynik spotkania w dalszym ciągu pozostawał otwarty. Im dalej w mecz tym więcej przestrzeni pojawiało się między formacjami zespołów.
W 72 minucie z kontratakiem ruszyli Białostoczanie, w dogodnej sytuacji Novikovas zamiast umieścić piłkę w bramce trafił w Kuciaka, ale całą akcję zdołał jeszcze wykończyć jeden z zawodników Jagiellonii. Sędzia z niewiadomych przyczyn nie uznał tego trafienia, bramkarz Lechii sygnalizował uraz, ale arbiter odgwizdał faul Gdańszczan i podyktował rzut wolny gościom. Kuriozalna sytuacja.
Gdy wydawało się, że już nic więcej się nie wydarzy do wyrównania w 93. minucie doprowadził Marco Paixao. Białostoczanie dali sobie wyrwać trzy punkty u finiszu spotkania i pretensje mogą mieć tylko do siebie.
Mateusz Łukaszewicz
Powiązane linki: