W najbliższą niedzielę na stadionie przy ulicy Słonecznej czeka nas starcie dwóch wielkich drużyn. Mecze te od zawsze wprawiają w zaciekawienie każdego kibica piłki nożnej. Wicemistrz zagra z Mistrzem.
Deficyt skuteczności
Każdy kibic obserwujący rozgrywki LOTTO Ekstraklasy, a w szczególności mecze ukochanej Jagiellonii zauważył, że w drużynie coś „nie gra”. Wykończenie sytuacji podbramkowych stało się zadaniem często niemożliwym do wykonania. Na przeszkodzie stawały słupki, poprzeczki, bądź źle ustawiona stopa. Na dodatek dyspozycja ofensywnych piłkarzy Dumy Podlasia nie każe napawać optymizmem.
Gdzie popełniono błędy, które ważą teraz na tym, że Jagiellonia zajmuje 6. miejsce z dorobkiem piętnastu punktów, kiedy to po wyeliminowaniu wpadek powinna zasiadać na fotelu lidera? Za przykład można wziąć Cilliana Sheridana. Obecnie Irlandczyk trafiał czterokrotnie do bramki rywali. W poprzednim sezonie zachwycał nie tylko kibiców Żółto-Czerwonych, ale i sympatyków innych klubów. Dziś możemy obserwować jedynie cień tamtego piłkarza, z małymi przebłyskami. Co jest powodem tej nieskuteczności?
Wydaje się, że może to być spowodowane źle przepracowanym okresem przygotowawczym. Cillian poprzedni sezon przepracowywał na Cyprze, w tym roku, już pod okiem trenera Mamrota, przygotowywał się do sezonu w Polsce. Może to wina sztabu szkoleniowego? Trudno stwierdzić, nie można przecież wszystkiego zrzucać na ludzi współpracujących z piłkarzami i dbających o ich przygotowanie do meczów. Skuteczność, a właściwie jej brak jest głównym mankamentem Jagi, przez który drużyna traci bardzo cenne punkty.
Niechlubne tygodnie gry
Czy możemy powiedzieć, że Jagiellonia, poprzez wyżej wspomniany brak skuteczności jest w kryzysie? Wystarczy spojrzeć na ostatnie tygodnie rozgrywek. Jagiellonia (wliczając mecz Pucharu Polski) rozegrała 7 meczów. Statystyki nie są optymistyczne. Zaledwie jedno zwycięstwo z Koroną Kielce i to także rzutem na taśmę. Do tego trzy remisy i trzy porażki.
Niedzielny mecz w Gdańsku mógł być meczem przełomowym dla piłkarzy Jagiellonii Białystok. Błyskotliwa gra, przewaga w środku pola i agresja w defensywie, to czynniki, które dały wiarę kibicom, że zła passa w Gdańsku zostanie przerwana. Trzeba dodać, że przerwana została, lecz tylko remisem. Zabrakło chłodnych głów w końcówce. Bramkę na 3-3 strzelił Paixao, bohater Gdańska. W pomeczowych wypowiedziach zawodnicy byli wściekli na końcową sytuację, nie dowierzali, że trzy punkty wymsknęły im się z rąk. O wyniku ze stolicy Pomorza będzie można jednak szybko zapomnieć.
W niedzielę BKS będzie miał świetną okazję do udowodnienia tego, że mecz w Gdańsku nie był przyjemną niespodzianką. Przeciwnik z jeszcze wyższej półki jaką jest Legia Warszawa może splątać nogi gospodarzom, lecz trzeba pamiętać o tym, że za podopiecznymi Ireneusza Mamrota stała będzie ściana złożona z kibiców Jagiellonii Białystok ubranych w tradycyjne pasiaki. To za każdym razem dodaje skrzydeł piłkarzom.
Mecze z Legią od zawsze były świętem w Białymstoku. Stadion wypełniony po brzegi i nadzieje, że utrze się nosa Stołecznym. W najbliższą niedzielę o 18. będzie podobnie. Może być to przełomowy mecz dla białostoczan. Okazja jest niebanalna, bowiem Legioniści wydają się być w jeszcze większym dołku. Odejście Jacka Magiery było szokiem. Pozostaje pytanie, czy następca Polaka – Romeo Jozak zdołał cokolwiek zmienić w grze Wojskowych przez jeden tydzień? Jagiellonio, to jest ten moment! Po zwycięstwo, po trzy punkty, po odzyskanie wiary we własne umiejętności, po fotel lidera!
Robert Bońkowski