Matthev | 30 Września 2017 g. 22:45 | Aktualizacja: 13 Października 2017 g. 19:07
Mieliśmy nadzieję na dobre spotkanie przy Reymonta. W końcu spotkanie niepokonanej u siebie Wisły i Jagiellonii, która nie wyjeździe nie poniosła jeszcze porażki musi być porywającym widowiskiem, pełnym emocji i sytuacji podbramkowych, a jednak. Rywalizacja idealnie wpisała się w schemat meczów 11. kolejki ekstraklasy - było nudno, bez bramek i z wieloma niewykorzystanymi sytuacji.
Już na samym starcie rywalizacji sporego strachu najedli się zawodnicy Jagiellonii. Błąd w ustawieniu Runije spowodował, że w w sytuacji sam na sam z Pawełkiem znalazł się Carlitos. Hiszpański napastnik przecenił jednak swoje umiejętności, a jego uderzenie podcinką nie trafiło do bramki. Całą akcję próbował uratować jeszcze Paweł Brożek, ale na posterunku był Rafał Grzyb, który uratował Dumę Podlasia przed stratą bramki.
Pierwsze minuty to zmasowane próby ataków Białej Gwiazdy. Szczególnie aktywny był wymieniony wcześniej duet Carlitos-Brożek. Debiutujący między słupkami wicemistrza Polski - Mariusz Pawełek nie dał się zaskoczyć rywalom.
Po upływie pół godziny do ofensywy ponownie ruszyli Wiślacy. Tym razem swój udział w meczu zaznaczyli skrzydłowi krakowskiej drużyny. Patryk Małecki i Rafał Boguski przetestowali szybkość bocznych obrońców z Białegostoku, a Rafał Grzyb i Piotr Tomasik nie nadążali za szybkonogimi zawodnikami Białej Gwiazdy. Gorzej było już dokładnością dogrywanych piłek przez zawodników z Krakowa w pole karne , które nie trafiały do swoich adresatów. W jednej z sytuacji instynktowna obrona Pawełka uratowała Jagiellonię przed stratą bramki.
W granicach czterdziestej minuty doszło do niemałej dezorientacji, zarówno na boisku jak i wśród zgromadzonych przy Reymonta kibiców. System weryfikacji wideo, popularnie zwany systemem VAR widzieliśmy już w tym sezonie wielokrotnie, ale żadna z wcześniejszych sytuacji nie zbudziła aż takiego zdziwienia. Dopiero po dłuższym czasie dowiedzieliśmy się, co było powodem użycia VAR'u przez sędziego Kwiatkowskiego. Chodziło o zdarzenie w "szesnastce" gospodarzy, gdzie przewracany był Runje. Arbiter mimo weryfikacji wideo nie dopatrzył się żadnego przewinienia, co ponownie wzbudziło ogólne zdziwienie.
W drugiej połowie długimi momentami na boisku wiało nudą, Oba zespoły próbowały swoich sił, ale nic ciekawego z tego nie wynikało. Dopiero w 75 minucie doczekaliśmy się groźnej sytuacji pod jedną z bramek. Wejście smoka mógł zaliczyć Świderski, który już w swoim pierwszym kontakcie z piłką miał 100% sytuację, ale z piątego metra nie trafił nawet w światło bramki. Była to bez wątpienia najlepsza z dotychczasowych okazji Jagiellonii, a było ich naprawdę jak na lekarstwo.
O ile w pierwszej połowie mecz zapowiadał się obiecująco, drugie czterdzieści pięć minut nie przyniosło praktycznie żadnych emocji. Spotkanie idealnie wpisało się w schemat 11 kolejki ekstraklasy - nudno, słabo i bez emocji. Jagiellonia zadowoliła się remisem na trudnym terenie, a Wisła podtrzymała serię spotkań bez porażki przy Reymonta... i z pozytywów to byłoby na tyle.
Na wyróżnienie na pewno zasługuję Mariusz Pawełek. Bramkarz, który z drużyną jest od wtorku niejednokrotnie ratował swój zespół przed utratą bramki. To głównie dzięki jego interwencjom białostocka defensywa zagrała na zero z tyłu. Widać, że decyzja o odwołaniu emerytury była przemyślana.
Mateusz Łukaszewicz
Powiązane linki: