Matthev | 19 Października 2017 g. 21:56
Od 19 sierpnia minęły już dwa miesiące. Jagiellonia w tym czasie zdążyła rozegrać siedem ligowych spotkań – jak każda drużyna w ekstraklasie. W przeciągu tych ośmiu tygodni zwyciężyli tylko raz, jednocześnie przegrywając taką samą liczbę spotkań. Nie to jest jednak najciekawsze. Nie trzeba być matematycznym geniuszem, by doliczyć się ile razy Białostoczanie dzieli się punktami z przeciwnikiem. Takich przypadków było aż pięć!
Jagiellonia przegrała jedno z ostatnich siedmiu ligowych spotkań. – brzmi wręcz dumnie, prawda? Teraz odwróćmy sytuację. Żółto-Czerwoni odnieśli tylko jedno zwycięstwo w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.- już trochę gorzej.
Obie opcję są prawdziwe, ale widzimy ogromną różnicę w ich wymowie. Białostoczanie mogą się szczycić małą ilością przegranych spotkań, ale ich krytycy mają prawo narzekań na małą liczbę wygranych meczów w ostatnim czasie. Prawda jest taka, że zawodnicy Ireneusza Mamrota lubią się dzielić… punktami ze swoimi przeciwnikami. Dość nietypowa przypadłość jak na zespół piłkarski.
W zeszłej kampanii, gdy trenerem był jeszcze Michał Probierz było wręcz przeciwnie. Jagiellonia przyjmowała taktykę wóź albo przewóz. Remis zdarzał się rzadko, bardzo rzadko. Wystarczy wspomnieć, że w wicemistrzowskim sezonie Jaga godziła się na kompromis tylko osiem razy na trzydzieści siedem kolejek! Lepsze w tej klasyfikacji były tylko dwa inne zespoły: Korona Kielce (5) i Wisła Kraków (6).
Pięć remisów to całkiem dużo, szczególnie w tak krótkim czasie. Musimy jednak spojrzeć na rywali, z którymi Jagiellonia gubiła punkty, a tutaj pojawiają się uznane marki. Aż cztery z tych drużyn możemy zaliczyć do kandydatów w walce o mistrzostwo Polski. Jedynie Cracovia nie zmieściła się w tym zacnym gronie.
“Jeżeli nie możesz wygrać, to zrób wszystko, by nie przegrać.” – powiedział śp. Johan Cruijff. Widocznie słowa holenderskiego snajpera musiały wywrzeć ogromne wrażenie na zawodnikach Jagiellonii. Przyjrzyjmy się tym wynikom:
Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 1:1
Białostoczanie pierwsi obejmują prowadzenie.
Cracovia Kroków – Jagiellonia Białystok 1:1
Piotr Wlazło ratuje wynik w końcówce meczu.
Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok 3:3
Strzelanina w Gdańsku. Żółto-Czerwoni tracą punkty w ostatniej akcji meczu.
Wisła Kraków – Jagiellonia Białystok 0:0
Mariusz Pawełek z przytupem wraca do ekstraklasy.
Jagiellonia Białystok – Lech Poznań 1:1
Remis ze wskazaniem na gospodarzy.
Jak widać spotkania zawodników z Podlasia układy się różnie. W dwóch przypadkach to Jagiellonia wypuszczała z rąk prowadzenie, ale również dwukrotnie skutecznie goniła przeciwnika. Największy niedosyt z pewnością pozostaje po rywalizacji w Gdańsku, gdzie w 50. minucie Żółto-Czerwoni prowadzili już 3:1 by na finiszu rywalizacji wypuścić trzy punkty z rąk. Nie wspominając już o stu procentowej sytuacji Novikovasa z końcówki spotkania. Pozostałe spotkania układały się różnie, a remis należało przyjąć z pokorą – choćby w Krakowie, gdzie gdyby nie fenomenalny występ Mariusza Pawełka losy spotkania mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.
Pozytywem w tym wszystkim jest fakt, że Jaga nie przegrała z żadną drużyną, z którą jeszcze kilka miesięcy temu biła się o mistrzostwo Polski – pokonując w tym czasie po raz pierwszy od lat Legię Warszawa. Z pewnością za Białostoczanami najtrudniejszy okres rundy jesiennej, w końcu spotkania kolejno z; Lechią, Legią, Wisłą i Lechem mogą dać “w kość”. Teraz powinno być trochę łatwiej, ale jak dobrze wiemy w ekstraklasie nie drużyn słabych – ulubione powiedzenie polskich trenerów.
Reasumując, w Białymstoku nie ma powodów do paniki – drużyna regularnie punktuje, utrzymując się w ścisłym czubie tabeli, a jak doskonale wiemy w końcowym rozrachunku punkty zabrane bezpośrednim przeciwnikom mogą mieć ogromne, a być może decydujące znaczenie.
Mateusz Łukaszewicz