Robert | 25 Listopada 2017 g. 15:11 | Aktualizacja: 26 Listopada 2017 g. 13:32
Wczorajsza porażka w meczu z Górnikiem Zabrze zabolała wszystkich. Po strzelonej bramce przez Tarasa Romanchuka wszyscy ostrzyli sobie zęby na wywiezienie przynajmniej jednego punktu. Angulo i spółka szybko wybili nam to z głowy. Górnik uważnie prześledził jak BKS traci najczęściej bramki i idąc tym tropem pogrążyli BKS.
Dziś nie będzie długo. Postaram się napisać zwięźle i na temat. W tym sezonie przeciwnicy Jagiellonii znaleźli sposób na łatwe strzelenie bramek Żółto-Czerwonym. Nie zaskakuje mnie kapitalna dyspozycja Angulo. Dziś oddałbym wiele, by Cillian grał z taką skutecznością - tu jednak w obronie Irlandczyka trzeba przytaknąć trenerowi Mamrotowi - wczoraj drużyna również nie pomogła naszemu napastnikowi, a w piłce liczy się kolektyw.
Prześledziłem wszystkie ligowe mecze Jagi od początku sezonu. Straciliśmy do tej pory dwadzieścia dwa gole. Nie jest to wynik jakoś bardzo niekorzystny. Siedem drużyn do tej pory straciło więcej bramek niż podopieczni Ireneusza Mamrota. Najbardziej razi w oczy inna statystyka, którą każdy kibic prawdopodobnie zauważył. Jest ją naprawdę łatwo dostrzec "gołym okiem".
Trenera Ireneusza Mamrota czeka jeszcze ogrom pracy. Aż 10 bramek z 22 straconych rywale wbili nam po stałych fragmentach gry [rzut wolny, rzut karny, rzut rożny, rzut z autu (!)]. Jest to pięta achillesowa Jagiellończyków w tym sezonie. Bilans 10 utraconych bramek po stałych fragmentach daje nam 45% wszystkich strzelonych przez drużyny przeciwne goli.
Przekłada się to na gola straconego z Sandecją, Koroną, Lechią, Lechem i Wisłą Płock. A także na dwie bramki Górnika Zabrze oraz trzy Arki Gdynia.
Zacznijmy wyciągać z tego wnioski, bo za chwilę obudzimy się z ręką w nocniku, poza pierwszą ósemką ligi.
Robert Bońkowski