Matthev | 1 Grudnia 2017 g. 23:04 | Aktualizacja: 1 Grudnia 2017 g. 23:05
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że ekstraklasowe widowiska nie zawsze są piłkarską ucztą. Zdarzają się także spotkanie, gdzie kibice muszą być niezwykle zdeterminowani, by dotrwać do ostatniego gwizdka - rywalizacja Jagiellonii z Pogonią zdecydowanie nie należała do tych, z gatunku wysokich lotów. Szalę zwycięstwa, w tym niezwykle pasjonującym meczu na swoją korzyść, koniec końców, przechylili jednak Białostoczanie.
Spotkania z ousiderami wbrew pozorem nigdy nie należą do łatwych. Tak też było w starciu Jagiellonii ze szczecińską Pogonią. Podopieczni Kosty Runjaica agresywnie weszli w mecz i już w pierwszych minutach mieli dogodną sytuację do zdobycia bramki, jednak ofiarne interwencje białostockich defensorów uchroniły zespół. Jak mawia znane piłkarskie powiedzeni: "Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić". Nie inaczej było tym razem i już chwilę później byliśmy świadkami pierwszego w typ meczu trafienia. Po 13 kolejkach bez bramki przełamał się Sheridan. Irlandczyk w chytry sposób pokonał Łukasza Załuskę, który w tej sytuacji był bez szans. Białostockim kibicom spadł kamień z serca, po kolejnych tygodniach bez gola ich napastnik w końcu się przełamał.
Był to jedyny pozytywny dla kibiców moment w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Gra po obu stronach była szarpana i trudno było się w niej doszukać głębszej taktyki. Mogliśmy się poczuć jak na spotkaniu niższej klasy rozgrywkowej - gra wyglądała słabo, frekwencja nie dopisała, a boisko nie wyglądało najlepiej. Piłka znaczną część czasu znajdowała się w powietrzu, składnych akcji było jak na lekarstwo. Spotkanie wręcz idealnie wpasowało się w klimat piątkowych spotkań o godz. 18 - ekscytująco na pewno nie było.
Ku niezadowoleniu kibiców druga połowa nie przyniosła oczekiwanych zmian - więcej, było nawet gorzej. Jagiellonia kompletnie oddała inicjatywę Portowcom, a przez kolejne ponad pół godziny skupiła się na obronie wyniku. Pojedyncze kontrataki nie przynosiły oczekiwanych efektów. Białostoczanie z trudem wymieniali podania. Na ich szczęście goście robili to równie słabo i na Słonecznej nie zobaczyliśmy już więcej bramek.
Trzy punkty zostają w stolicy Podlasia. Zawodnicy Ireneusza wypełnili swój obowiązek, ale styl w jakim tego dokonali pozostawia wiele do życzenia. Zmęczenie pierwszą częścią sezonu jest już widoczne u zawodników, więc musimy to także zrozumieć. Do końca rundy pozostały jeszcze trzy spotkanie, które zdecydują w jakich nastrojach zawodnicy będą spędzali święta.
Mateusz Łukaszewicz
Powiązane linki: