Przeglądam i patrzę: same okazje. Wszystkie szybkie, zwrotne, młode – wyposażone w najnowsze technologie i perspektywiczne, a jeśli nie to dobrze dotarte i mały koszt utrzymania. Taa… I jeszcze ci sprzedajni sprzedawcy wrzucają filmiki jak świetnie jeżdżą. Nabrałem się kiedyś na takie brazylijskie cudo. Szybkość, moc, czarna skóra, mały przebieg, młody rocznik. Wydaliśmy ze wspólnikami na niego fortunę. Podpuchę powinienem zdążyć wyczuć już po papierach, bo ściągali go z Białorusi. Ale mądry Polak po szkodzie. W Homlu jeździć potrafił, u nas nawet odpalić nie chciał - choć próbowaliśmy wiele razy. Sprzedaliśmy go z powrotem na wschód. Niestety za dużo mniejszą kasę… Nosz do stu ch… „Panie Prezesie, Panie Prezesie niech się Pan obudzi!” Usłyszałem wołanie mojej sekretarko-rzeczniczko-prawniczki, a zarazem wiceprezeski zarządu Rodziny.
- Hmm, Aga? Co się stało? Spałem? – spytałem.
- Najwidoczniej. Coś Pana dręczyło?
- Eee dawne koszmary… A czemu mi „panujesz”? Od 10 lat jesteśmy na Ty.
- A no bo goście przyszli i chcę zachować pozory profesjonalizmu – powiedziała cichutko.
- Jacy goście?
- Nasz irlandzki brodacz. Chce z Tobą wyskoczyć na herbatę z melisą pogadać – szepnęła mi na ucho.
- O 11 w poniedziałek to wyskoczyć mogę tylko na dwie rzeczy: kielicha i panienki. On nie spełnia żadnej z powyższych opcji. Herbatę z melisą? Może jeszcze zagryziemy kiełkami?! Czymkolwiek są. Skandal! – rozgniewałem się tą zniewagą.
- Proszę się poświęcić. To najlepszy snajper Rodziny, a ma ogromne problemy ze skutecznością. Ostatnio spudłował z 50cm…
Nie wierzyłem w to co usłyszałem. Wstałem i bezzwłocznie pognałem do poczekalni, gdzie siedział ten nasz podobno najlepszy importowany Kiler.
- Spudłowałeś z takiej odległości?! – krzyknąłem.
- Czarek, on nie rozumie po polsku – wtrąciła się Aga.
- Nie rozumi, nie rozumi, się nauczy to zrozumi. Ale dobra wygarnę mu to w „simpla inglezi”.
Złapałem go za ramię, a że był sporo wyższy to musiał zrobić lekki słowiański przysiad, przez co zaaplikowałem mu dodatkowy trening czworogłowych. Za darmo oczywiście. I mówię z pełną powagą jakbym się wczuwał w rolę gangstera-twardziela, który chce się zemścić na dwóch nieprzyjemnych typach, którzy go wydymali. Znaczy oszukali.
- Listen my friend… Don’t let me to show you… where pepper, not… where “raki” sleep in winter. Okej?!
- Ok, ok – odpowiedział. Ciekawe czy wiedział co to raki, ale skoro zrozumiał to nie dopytywałem.
- No, ale by nie było tak miło. Aga, każ mu zgolić brodę. Zarośnięty chłopak - siły nie ma. To mu doda mocy – zwróciłem się.
- A kucyk i wąsy? – dopytała.
- A niech se nosi. Będziemy obcinać po kawałku, by nie ryzykować efektu jojo – zakończyłem gadkę, po czym wszedłem do biura puścić jakąś fajną muzę na cały regulator. A nie, wcale nie disco-polo. Puściłem dance. Wiecie jaka jest różnica? Ja też nie, ale moi spece z branży zapewniali, że to nie disco tylko dance właśnie.
Spytacie czy golenie pomogło? Prawie pomogło. Miał dobre okazje na delegacjach w Krakowie i Gdańsku, ale albo nie chciał podać lufy do lepiej ustawionego kolegi, albo wykorzystał fakt, że rywal strzelił samobója i by się nie sparzyć nawet nie dobijał. W końcu jednak trafił, tylko, że podczas ćwiczeń z naszymi dobrymi znajomymi znad wschodniej granicy. Problem, że to do rankingu się nie wlicza. No nic, jak ponownie przyszedł do biura wziąłem go na stronę i mówię:
- Kiluś naprawdę doceniamy Twój wkład w naszą Rodzinę. Jesteś dobrym najemnikiem. Profesjonalistą - strzelałeś dla prawicy i lewicy. Potrafisz znaleźć i wywalczyć pozycję, dobrze ustawić, zgubić i oszukać przeciwników, celnie strzelić. Ponadto, co nie częste, umiesz używać głowy. Poważnie – widziałem twojego insta. Więc… O co tu chodzi? W czym problem? – wiedziałem, że słabo jarzy, dlatego słowo „problem” zaakcentowałem w stylu amerykańskim. Trzeba dotknąć językiem wewnętrznej strony dwóch przednich zębów, jeśli je macie. A jeśli nie to nie ma złego, wtedy akcent jest jeszcze bardziej jankeski. Poza tym w dobrej Rodzinie, a za taką się uważamy, wypada wszystko, nawet zęby.
- Power… - wykrztusił Irlandczyk.
- Hmm, brakuje Ci mocy? Zdziwienie? Jadasz zieleninę zamiast wieprzowiny. Wykonujesz niebezpieczne wygibasy. I latasz z psem na spacery. To skąd masz mieć siły? Tu nie Cypr, tu jest Polska, tu trzeba jeść.
- What? – zapytał, ale nie zwróciłem na to uwagi i kontynuowałem.
- Normalnie to bym Cię zawiózł do Orli, z tymże tu kłopot może być z tłumaczeniem, także nie pozostaje mi nic innego jak terapia szokowa.
Wziąłem z szuflady plik kaset zakazanych. Są tam demówki, które przysyłali mi ludzie, którym się wydawało, że umieją śpiewać. Nawet ja, choć jestem wyrozumiały, nie wytrwałem do końca tego trzy minutowego utworu. Ale trzymam to na takie specjalne okazje jak ta. Wziąłem słuchawki, co by samemu nie oberwać rykoszetem, założyłem Kilusiowi na uszy, play i w długą na korytarz… Po chwili wbijam z powrotem, a zastany obraz zapamiętałem do końca tygodnia. A był dopiero czwartek. A że piszę te wspominki już dawno po akcji to zastany widok wypadł mi ze łba. Jak to po weekendzie. Pamiętam tylko, że nie był to przyjemny widok i musiałem go cucić poziomkową finką, którą akurat miałem na stanie i którą Kiluś, o dziwo, chętnie kosztował - wszak woda, zboże i owoce. I jakby natchniony wrócił do domu.
I jaki efekt? Oczywiście przełamanie, co z tego, że po trzech miesiącach, że zmieniła się pora roku, że broda zdążyła odrosnąć. Może tak miało być. Wszak ziomuś tyrał bez przerwy od 1,5 roku, więc nie ma dziwne, że skuteczność zawodziła. Grunt, że kolejny problem Rodziny został zażegnany. Pewnie nie ostatni, życie nie znosi próżni, ale od czegoś tutaj jestem. Pamiętajcie, najważniejsze jest indywidualne podejście. Jedni powinni szukać rozwiązań przy zdejmowaniu dekoracji świątecznych, inni analizując wielokrotnie ten sam mecz. Bywa, że trzeba zrobić z tego combo i zastosować do jednostki. Jeśli wyjątkowo uparta. Najważniejsze by wyszło na nasze. Trzymajcie się, cześć.
Krzychokey
0:0
-:-