Matthev | 12 Lutego 2018 g. 20:11 | Aktualizacja: 12 Lutego 2018 g. 20:11
Nowy rok, nowe cele i nowe wyzwania. Slogany znane chyba wszystkim i przez znaczną większość stosowane - stety lub też nie. Jednak dopóki za słowami nie pójdą czyny, nie mamy co myśleć o spełnieniu noworocznych wyzwań. Jagiellończycy jednak, w pierwszym spotkaniu pokazali, że na obozie w Turcji nie próżnowali i przyniosą nam jeszcze dużo radości!
Piłkarze nie forsowali tępa meczu w pierwszej połowie spotkania. Dało się odczuć, że do szczytu formy im jeszcze daleko, a na lepszą grę będziemy musieli poczekać. Proste błędy techniczne, nieporozumienia i straty sprawiały, że niektórym zarówno na stadionie jak i przed telewizorami robiło się gorąco, i to bynajmniej nie ze względu na wysoki poziom widowiska.
Jeżeli jednak komuś zdarzyło się przysnąć, to w czterdziestej minucie musiało go obudzić trafienie Przemka Frankowskiego. Skrzydłowy Jagiellonii zdjął pajęczynę z bramki Jakuba Szmatuły, wprowadzając w zachwyt wszystkich kibiców Żółto-Czerwonych. Nic tylko wstać i bić brawo! Bramka stadiony świata! W wyścigu na Jagiellońską bramkę sezonu odskoczył konkurencji i ciężko będzie przebić ten wyczyn.
Mimo nie najlepszej gry na przerwę Białostoczanie schodzili z jednobramkowym prowadzeniem i realnymi nadziejami, że z Gliwic wywiozą komplet punktów, który pozwoli im zająć pozycję tuż za plecami Legii. Do wykonania tego zadania wciąż pozostawało jednak drugie czterdzieści pięć minut rywalizacji...
Wicemistrzowie Polski jak na doświadczony zespół przystało wytrwale wyczekiwali kolejnych okazji. Długo nie musieliśmy czekać, bowiem już dziesięć minut po zmianie stron Jagiellończycy za sprawą Pospisila zwiększyli prowadzenie. Na uwagę zasługuje składna i przede wszystkim szybka akcja podopiecznych trenera Mamrota, która została okraszona zasłużoną bramką. Profesorska dyscyplina i wyrachowanie gości z Podlasia przyniosło efekty.
To Żółto-Czerwoni do ostatniego gwizdka sędziego Marciniaka kontrolowali boiskowe wydarzenia. W drugiej połowie na boisku pojawiły się zimowe transfery Białostoczan. Zarówno Lazareivić, jak i Bezjak dostali niewiele ponad 20 minut gry. Z oceną zawodników musimy się jednak wstrzymać, dlatego nie chcemy wydawać zbyt wczesnych opinii.
W rok 2018 zawodnicy Ireneusza Mamrota weszli zwycięsko. Każdy kolejny mecz sprawia, że apetyty kibiców rosną, a w głowie powoli zaczynają świtać nie tak dalekie wspomnienia. Wszystkich, którzy mają takie objawy, prosimy o zachowanie zimnej głowy.
Mateusz Łukaszewicz
Powiązane linki: