Matthev | 24 Lutego 2018 g. 11:03 | Aktualizacja: 5 Marca 2018 g. 6:24
Lechia z pewnością nie jest ulubionym przeciwnikiem Jagiellonii. Historia stać obu zespołów widocznie pokazuje, że to Gdańszczanie mają patent na Żółto-Czerwonych i w ostatnim czasie bezlitośnie go wykorzystywali. Te czasy jednak minęły, a Białostoczanie w piątkowy wieczór dali gościom lekcję futbolu!
Podopieczni Ireneusza Mamrota od początku sezonu pokazują, że głośno zgłaszają swoją kandydaturę na walki o europejskie puchary. Pierwsze spotkania 2018 roku jasno pokazują, że Jagiellończycy do tej walki są przygotowani wzorcowo. Gra Wicemistrzów Polski z meczu na mecz wygląda lepiej, a zimowe transfery wniosły do drużyny dodatkową rywalizację. Kto jeszcze rok temu pomyślałby, że Sheridan będzie miał problemy problemy z załapaniem się do meczowej "18". Tymczasem Roman Bezjak swoją postawą udowodnia, że nie bez powodu był w klubie Bundesligi.
Spotkanie w mroźny wieczór zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze. Stwarzali sobie sytuację, a strzał Bezjaka z problemami obronił Kuciak. Jednak pierwsze trafienie padło łupem Gdańszczan. Milos Krasić przypomniał sobie najlepsze lata gry i posłał idealne dośrodkowanie wprost na głowę Marco Paixao, który po raz kolejny pokazał, że komu jak komu, ale Jagiellonii bramki umie zdobywać. Boiskowe wydarzenia szybko wróciły do normy. Białostoczanie zabrali się do roboty i jeszcze przed przerwą objęli prowadzenie. Najpierw po zamieszaniu w polu karnym i obiciu poprzeczki przez Runje, piłkę koniec końców w siatce umieścił Wlazło. Arbiter początkowo podniósł chorągiewkę, ale dzięki weryfikacji wideo kibice na stadionie mogli cieszyć się z bramki. W 42. minucie zobaczyliśmy próbę talentu Bezjaka, który zabawił się z Gersonem. Obrońca gości miał problemy z lokalizowaniem futbolówki, co skrzętnie wykorzystał nowy nabytek Wicemistrzów Polski. Druga połowa, podobnie jak pierwsza należała do zawodników Ireneusza Mamrota.
Trzecim trafieniem, w trzecim kolejnym meczu popisał się Martin Pospisil. Czech w ostatnich tygodniach zachwyca swoją postawą, czym wywołuje uśmiech u kibiców. Oglądanie gry Martina naprawdę jest przyjemnością! Zabawę w doliczonym czasie gry zakończył Świderski, ustalając wynik spotkania na 4:1. Nie byłoby jednak tego sukcesu, gdyby nie dobra postawa całego zespołu. Taras Romańczuk zachwycał grą w defensywie i "czytaniem" przeciwnika, duet Runje-Mitrović zagrał jak na nich przystało, a Łukasz Burliga stanowił wsparcie w ofensywie. Jagiellonia Ireneusza to kolektyw, który opiera się na zespołowości. Drużyna nie jest już uzależniona od jednego zawodnika.
We wtorek przed Żółto-Czerwonymi spotkanie, którego wagą będzie fotel lidera. Rywalizacja z Legią zawsze jest ciekawa i ma ten dodatkowy "smaczek", dlatego w Warszawie liczymy na kolejne trzy punkty!