Odchodząc rzuciła – teraz zobaczysz co to życie beze mnie. Trzasnąwszy drzwiami poszła w siną dal. Po życie nowe i kolorowe. Doznań wszelakich pełne.
Nowy mąż, nowa praca, nowe wyzwania – fajnie, super, zajebiście. Ale już po miesiącu okazało się, że nowy mąż jeszcze starszy ( grubo setkę już przebił ) ale jakoś tak .... coś nie tak... Nowy partner - nowe wymagania, nowe fochy i narowy. I na chodzie nie takim jak trzeba! Cięzko przywyknąć żonie do nowego. Ale cóż słowo się rzekło! Trzeba zapierdalać na utrzymanie. Codzinnie i w pocie czoła ! Ach jaka nierozwaga i złość !
A mąż życie sobie ułożył. Dał radę. Znalazł nową partnerkę i nie narzeka. Łazi po mieście cały uradowany i ma się świetnie. Żyje dalej po swojemu. Teraz nawet lepiej!
Żona, jak to zobaczyła wpadłą w złość. W istocie była zła sama na siebie, ale jak wiecie, do własnej głupoty najtrudniej się przyznać.
To zaczęła łazić po różnych konferencjach prasowych i pierdolić jaki ten były mąż niewdzięczny!
Pozdrawiam Panie Michale!
Bruner
0:0
-:-