Tak naprawdę, jeżeli chcielibyśmy opisać spotkanie Jagiellonii z Arką wystarczyłoby skupienie się na ostatnich 120 sekundach meczu. W ciągu właśnie niespełna dwóch minut boiskowe wydarzenia obróciły się o 180 stopni, a kibice w Białymstoku oszaleli z radości - stadion eksplodował, ale zacznijmy od początku...

  Już od pierwszych minut można było zauważyć, że Jagiellonia będzie stroną przeważającą. Futbol nie raz pokazał, że nie zawsze strona przeważająca jest stroną lepszą. Podobnie było tym razem. W 20.minucie indywidualny błąd w obronie popełnił Guilherme, błąd na tyle kosztowny, że arbiter został zmuszony do odgwizdania "11", którą pewnie wykorzystał Mateusz Szwoch. Nie takiego rozpoczęcia spodziewali się Białostoczanie.
  Odpowiedź przyszła dość szybko. Żółto-Czerwoni nie odpuszczali i w 40. minucie dopięli swego. Szybką, składną i przede wszystkim skuteczną akcję, dokładając nogę wykończył Roman Bezjak. Zabawa rozpoczęła się od nowa - obie strony miały równe szanse. Nie wszystko tego dnia układało się jednak po myśli Wicemistrzów Polski. Indywidualny błąd Tarasa Romanczuka z 64 minuty kosztował drużynę gospodarzy stratę bramki. Kapitalnym uderzeniem w samo okienko popisał się Mateusz Szwoch, po raz drugi zapisując się na liście strzelców.

  Jagiellonia biła głową w mur przez następne 25 minut. Drużyna Leszka Ojrzyńskiego zamurowała się, wyczekując jak zbawienia ostatniego gwizdka sędziego. Gra na czas, niesportowe zachowanie rezerwowych (wykopywanie piłek na boisko) irytowało zawodników i kibiców Białostoczan.

  Wtedy nadeszła 94 i wszystko, co było wcześniej straciło znaczenie. Futbol po raz kolejny pokazał za co kochamy ten sport - nieprzewidywalność. Trener Mamrot miał nosa wprowadzając zmienników. Wójciki wraz z Sheridanem odwrócili losy meczu i napisali najlepszy z możliwych scenariuszy. 120 sekund, które zapamiętamy na lata. Do remisu doprowadził Łukasz Burliga, a wywalczony "rzutem na taśmę" remis wydawał się już i tak ogromnym sukcesem - nie dla Żółto-Czerwonych. Oni chcieli więcej! Gdy Sheridan dośrodkowywał piłkę w pole karne stadion jakby się zatrzymał, wszyscy patrzyli co się wydarzy, gdy futbolówka wylądowała w siatce nastała euforia!

  Jeżeli Jagiellonia osiągnie sukces w tym sezonie, bez wątpienia spotkanie z Arką przejdzie do historii, a w Białymstoku zyska miano legendy, o której będziemy opowiadali następnym pokoleniom. Tymczasem w dobrych nastrojach możemy udać się na przerwę reprezentacyjną i czekać na ruch ze strony Legii, która jest teraz po presją.