Miałem zaszczyt przez niezbyt długi okres być prezesem Jagi.
W tym czasie dzięki postawie drużyny oraz sztabu szkoleniowego, przy wielkim zaangażowaniu ludzi, którymi kierowałem, awansowaliśmy do Ekstraklasy (wtedy 1 ligi).
To nie był łatwy okres, ani budżetowo, ani organizacyjnie. Dopiero po awansie zainstalowaliśmy sztuczne oświetlenie na całym stadionie oraz podgrzewaną murawę.
Nie szliśmy jak burza do Ekstraklasy: były chwile zwątpienia, stawałem przed trudnymi decyzjami personalnymi, zwalniałem i zatrudniałem trenerów, piłkarzy. Zbieraliśmy jako zarząd „razy” od dziennikarzy, od moich kolegów ze Stowarzyszenia Sympatyków Jagiellonii Białystok, tłumaczyliśmy się z wielu decyzji.
W kluczowym momencie trenera Tarasiewicza zastąpiliśmy szerzej nieznanym Arturem Płatkiem, który podjął jedną świetną decyzję - ściągnął do drużyny „podstarzałego” Tomasza Wałdocha, który ustawił nam obronę i zapewnił spokój w tyle. A z przodu jakoś szło.
Marzyła mi się wtedy gra z legią, Lechem, drużynami z pierwszych stron gazet. Białystok od zawsze miał wspaniałych, wiernych kibiców, zasługiwali na Ekstraklasę. Również wychowankowie Jagi - Markiewicz, Chańko, Dzienis, Kobeszko, Wasiluk i wielu innych czekało na awans jak na zmiłowanie.
Wie Pan, nawet jak dostawaliśmy w dupę, jak byłem załamany po meczu w Warszawie z Polonią, podchodzili do mnie zawodnicy i mówili: prezesie, damy radę. Motywowali się wzajemnie, nakręcali. Czasami również Kibice, mając dość nierównej gry, składali wizyty piłkarzom na treningu, żeby tej motywacji nie zabrakło.
Nie mam zamiaru prawić Panu morałów, nie mam zamiaru pouczać, mój czas na Jagiellonii minął, są lepsi ode mnie, sytuacja jest inna. Obecni szefowie płacą na czas, więc mogą z otwartą przyłbicą wymagać efektów, ja w naszej sytuacji bardziej mogłem prosić.
Dlatego dzisiaj, kiedy mimo porażki z Wisłą, dalej wszystko macie w swoich nogach, ja - zwykły kibic Jagi, proszę Pana i Was chłopaki - wygrajcie z Legią i Lechem. Nie mobilizujcie się jakoś specjalnie, nie oglądajcie filmów o beznogich wspinaczach czy matkach wychowujących 20 dzieci z jednej pensji. Grajcie najprostszy futbol, bo taki on jest: to prosta gra mająca na celu przesuwanie piłki od nogi do nogi i wcelowanie do nie tak małego prostokąta. Róbcie to, co kochacie najbardziej, to, dla czego wylewaliście „krew, pot i łzy”. Nie słuchajcie bredni o sprzedanych meczach, bylejakiej lidze, braku chęci do zwycięstwa. Powiem więcej: macie jej za dużo, myślicie o wyniku, zamiast cieszyć się grą.
Olejcie mistrzostwo, olejcie legię, nieprzychylne i niejednokrotnie bolesne komentarze, zróbcie tak jak kiedyś Adam Małysz czy teraz Kamil Stoch - oddajcie jeden dobry, celny strzał, a potem drugi, jeśli jeden to będzie za mało.
Zagrajcie tak, żebyście po meczu nie mieli do siebie pretensji.
Trenerze - jest Pan człowiekiem na dorobku i przyszłość przed Panem - Pan nic nie musi, musi to legia czy lech. Wszystko ponad puchary to wartość dodana, Mistrzostwo - rewelacja, ale nie jesteśmy jedynymi chętnymi. Wyczyśćcie głowy z nadmiaru odpowiedzialności, to plącze ruchy. Wasz czas przyjdzie.
Potraficie pięknie grać w piłkę, co pokazał mecz z legią. Jeśli przypomnicie sobie tamte chwile, nie tak odległe przecież - udzielicie Legii i Lechowi lekcji futbolu i to na nich spocznie wielkie ciśnienie.
Na pocieszenie dodam, że w tym roku rzeczywiście nikt nie gra wielkiego futbolu, więc zgodnie z maksymą: w społeczeństwie niewidomych jednooki jest królem, kurczę, wygrajcie tą ligę. Jest szansa, bez spiny, bez nerwów. Po swojemu.
Kibice są z Wami, nawet jeśli dziś przemawia przez nich gorycz (troszkę przyzwyczailiście nas do zwycięstw). Jutro rano wstaniemy i trzeba żyć dalej. Wy pracujcie, trenujcie, cieszcie się futbolem. Ja Wam dziękuję za to, co zrobiliście do tej pory. To wielka rzecz i jestem z Was dumny.
Jagiellonia Białystok to nasz klub, tradycja, duma, historia. Dajcie z siebie wszystko, a będziecie częścią pięknej opowieści, takiej, jaką może napisać tylko życie.
Kibic Olo.
0:0
-:-