Matthev | 5 Maja 2018 g. 22:59 | Aktualizacja: 5 Maja 2018 g. 22:59
Na mecze Jagiellonii z Legią nikogo nie trzeba mobilizować, spotkanie te emocjonują całą białostocką społeczność. Trybuny zapełnione do ostatniego krzesełka, wszyscy w żółto-czerwonych barwach zdzierają gardła dla swoich ulubieńców. Wraz z pierwszym gwizdkiem na stadionie rozpoczyna się piłkarska wojna.
Przed nami hitowe spotkanie 34.kolujki Ekstraklasy, które może dać nam odpowiedzi na wiele ważnych pytań. Do Białegostoku przyjeżdza obecny mistrz Polski szukjacy okazji do obrony tytuły. Legia nie trafiła jednak pod właściwy adres, bowiem Żółto-Czerwoni mają na nich w tym sezonie patent. Dwa bezpośrednia spotkania kończyły się zwycięstwem Jagiellonii. Szczególnie mecz w Warszawie zoatnie zapamiętany na długo, w którym stołeczny zespół został zdeklasowany na każdej płaszczyźnie. Wydaje się, że nawet szybka czerwona kartka dla gospodarzy niewiele by zmieniła w obrazie rywalizacji. 2:0 było najniższym możliwym wymiarem kary w tamtym spotkaniu.
Dotarliśy jednak do rundy finałowej, w której wszytko może się zmienić, a każdy kolejny mecz może okazać siędecydujący. Faworyci gubią punkty i spójrzy prawdzie w oczy - obecny wyjść o mistrzostwo przypomina bardziej bieg ślimaków niż drużyn zdeterminowanych walczyć o najwyższe cele. Jagiellonia niestety wpasowuje się w ten obraz tak samo dobrze jak Lech i Legia. Wszystkie czołowe ekipy gubią pukty w decydującej fazie sezonu, zaskakując ekspertów i zarazem swoich kibiców. Białostoczanie w trzech meczach pierwszej ósemki uzbierali skromne 3 oczka, zdobyte w meczu z Koroną, gdzie druga połowa dawała nadzieję, że stara dobra Jaga na dobre wróciła... tak się jednak nie okazało.
W być może najistotniejszym meczu sezonu Jagiellonia będzie musiała sobie radzić bez serca i płuc, którymi w tym sezonie bez wątpienia był Taras Romanczuk. Defensywny pomocnik musi pauzować za nadmiar żółtych kartek, a Ireneusz Mamrot ma nie mały ból głowy jak wyjść z tej sytuacji. Całe szczęście kara dla Ivana Runje została anulowana i stopera Żółto-Czerwonych zobaczmy w niedzielnym meczu.
Lech zakończył już swoje spotkanie w 34. kolejce remisem w Płocku, co oznacza, że zwycięsca niedzielnej batalii zasiądzie na fotelu lidera. Stawka meczu jest więć bardzo wysoka, a piłkarze potrzebują kibiców, dlatego Ci nie mogą ich jutro zawieść. Ostanie wyniki nie napawają optymizmem, ale miejmy nadzieję, że to właśnie mecz z Legią pozwoli podopiecznym Ireneusza Mamrota wrócić na dobrą scięzkę w drodze do celu.
Powiązane linki: