Mamy WICEMISTRZA! Przypomnijmy sobie jak to było..
Robert | 21 Maja 2018 g. 18:40
Nasz zespół obronił sukces wywalczony przed rokiem. Drugi raz z rzędu BKS wywalczył wicemistrzostwo kraju. Za nami 37 kolejek. Pełno wzlotów i upadków. Pełno uśmiechów okrzyków oraz łez.
Na początku czerwca ubiegłego roku usłyszeliśmy nazwisko nowego szkoleniowca naszej drużyny. - Kto to?, - Czy sobie poradzi?, - To już nie będzie to samo., - Probierz wróć! - można było usłyszeć na ulicach Białegostoku. Ależ ciężka praca potrafi być śmieszkiem... Irek Mamrot przygodę z "Jagą" rozpoczął od letniego, krótkiego zgrupowania, po którym nastąpił czas na europejskie puchary. Rozgrywek nie podbiliśmy, ale z twarzą moglismy zejść z boiska, by wkroczyć do walki o tytuł mistrzowski naszej ligi.
Ligę rozpoczęliśmy od fantastycznej serii, choć nie zapominajmy, że była to seria, w której wielką rolę odegrało... Szczęście. Ze spadkowiczem Bruk Betem wygraliśmy po rzucie karnym wyegzekwowanym przez Łukasza Sekulskiego, który tydzień później dołożył swoją cegiełkę do zwycięstwa nad rewelacją sezonu - Górnikiem Zabrze. W trzeciej serii meczów zagraliśmy w Szczecinie z tamtjeszą Pogonią. A trzy punkty zdobyliśmy po podwórkowym błędzie Fojuta, który wykorzystał Irish Man - Cillian S.
Gdy wydawało się, że nikt nie jest w stanie nas zatrzymać, to właśnie wtedy zostaliśmy zatrzymani. I to przez kogo! Trzy bramki wpakował nam benjaminek i spadkowicz w jednym - Sandecja Nowy Sącz. Takim oto sposobem zakończyła się ta fantastyczna seria Ireneusza Mamrota bez porażki w LOTTO Ekstraklasie. W piątej kolejce pojechaliśmy do Kielc, gdzie ponownie z wielkim fartem zdobylismy trzy punkty i moglismy cieszyć się z dorobku 12 punktów po pieciu kolejkach.
Kiedy nikt nie wydawał się nam być strasznym, na drodze stanął Śląsk Wrocław, który urwał nam dwa punkty i musieliśmy cieszyć się z remisu. Najgorsze dopiero jednak nadchodziło. To co szczęście dało nam w pierwszych kolejkach, z nawiązką zabrało nam na przykład w starciu z Gliwiczanami, którzy - o ironio - obronili się w sobotę od spadku. Przegraliśmy wygrany mecz - to zdanie najlepiej opisuje ten mecz. W Krakowie nie wypadlismy wiele lepiej. Michał Probierz i jego słabiutka (w tamtym okresie) Cracovia pozwolili nam jedynie na ugranie jednego punktu. Warto zaznaczyć w jakim stylu! W 89. minucie meczu Łukasz Sekulski, który liczy sobie teraz co miesiąc ruble, podał do Piotra Wlazły, a ten zamknął oczy i huknął. Huknął na tyle celnie, że obroniliśmy remis.
O meczu w Gdańsku nie ma co wspominać. Przykro pisać, ale z bezpiecznego wyniku 3-1 sfrajerzyliśmy i oddaliśmy Lechistom jeden punkt. Cegiełkę do sukcesu Lechii, drużyny, która broniła się przed spadkiem, dołożył Damian Węglarz. Dziękujemy.
Na szczęście ocknęliśmy się w odpowiedni momencie. Tydzień po remisie w Gdańsku graliśmy z Legią Warszawa. Rozbiliśmy Stołecznych, tzn. rozbił, on... Fedor Cernych. Z gracją ułożył piłkę na swojej nóżce i strzałem zza pola karnego zdobył gola, po którym Arek Malarz zbierał się aż do rundy mistrzowskiej LOTTO Ekstraklasy.
Następnie w międzyczasie dostaliśmy bęcki od Arki Gdynia, która rozbiła nas stałymi fragmentami gry. Odkuliśmy się u siebie w meczu z Zagłębiem Lubin oraz Wisłą Płock. Nadszedł wówczas czas na przerwę zimową. Podkarmiliśmy brzuszki w święta, Jagiellonia sprzedała Cernycha oraz pozyskała kilku piłkarzy z dobrym CV i zaczęła boje o mistrzostwo.
Rundę wiosenną, notabene rozgrywaną jeszcze zimą zaczęliśmy od imponującej serii pięciu zwycięskich meczów. Kolejno z Piastem, Cracovią, Lechią Gdańsk, Legią w Warszawie oraz Wisłą Kraków. Tak się rozpędziliśmy, że nie zdążyliśmy wyhamować na rogatkach i wpadliśmy pod potężną lokomotywę. Lech Poznań wypunktował "Jagę" i wbił nam pięć bramek. Bolesne to było doświadczenie, ale wyciągnęliśmy po nim wnioski. Po porażce w Poznaniu pokonaliśmy w szalonym meczu Arkę Gdynia, by w Lubinie, w poniedziałek wielkanocny przegrać z Zagłębiem 1:0. Przez tę porażkę straciliśmy pozycję lidera rundy zasadniczej i w rundę mistrzowską weszlismy z drugiego miejsca.
Rundę mistrzowską zaczeliśmy jak najwięksi przegrani. Porażka z Górnikiem była kamyczkiem do ogródka Ireneusza Mamrota. Na osłodę pokonalismy Scyzoryków z Kielc 3-0, a asem z rękawa okazał się posadzony na ławce Arvydas Novikovas. Po trzech punktach w stolicy Świętokrzyskiego przyszła gorzka porażka z Wisłą Kraków na własnym stadionie oraz bezbramkowy remis z Legią Warszawa. Był to decydujący moment o tym, że tytuł Mistrza Polski zaczął się nam niebiezpiecznie oddalać.
Tak jak sezon rozpoczęliśmy, tak też zakończyliśmy. Serią trzech zwycięstw. Najpierw Lech, następnie Zagłębie i na koniec Wisła Płock - stała się ofiarą Jagiellonii Białystok. Nie wystarczyło to jednak, by zdobyć tytuł, który tak bardzo wyczekiwany jest w Białymstoku. Może za rok? Poczekamy zobaczymy. Póki co czeka nas przerwa od klubowej piłki i emocje związane z reprezentacją Polski - oby z Przemkiem Frakowskim w 23-osobowej kadrze.
Robert Bońkowski